Polska przyjmie alkoholików i narkomanów z Holandii
60 alkoholików i narkomanów ma zostać przewiezionych z Hagi w Holandii do Polski. Stara się o to firma Otto, która zajmuje się pośrednictwem pracy. - To osoby bezdomne, które mają bardzo małą szanse na lepsze życie w Holandii. Dlatego będziemy namawiali ich na przyjazd do Wrocławia - tłumaczy Guido Vreuls, dyrektor firmy Otto. - W Hadze jest wielu Polaków, którzy nie poradzili sobie i wylądowali na bruku. Części z nich chcemy pomóc i znaleźć na miejscu zatrudnienie.
29.03.2011 | aktual.: 30.03.2011 10:06
Ci, którzy do pracy się nie nadają, mają wrócić do Polski. - We Wrocławiu zamieszkaliby w schronisku św. Brata Alberta, a my staralibyśmy się odnaleźć ich krewnych, aby się nimi zajęli - dodaje Guido Vreuls.
Otto porozumiało się już nawet z Maciejem Gudrą, kierownikiem noclegowni przy ul. Małachowskiego. Ale o takich zaawansowanych planach nic nie wiedział prezes stowarzyszenia Aleksander Pindral. - Pierwsze słyszę, przecież to niepoważne - oburza się Pindral. - Firma Otto powinna nam przedstawić szczegółowy projekt tego przedsięwzięcia, zagwarantować np. to, kto będzie utrzymywał te osoby podczas pobytu we Wrocławiu. My możemy zagwarantować nocleg, ale to wszystko - mówi.
Tymczasem Guido Vreuls zapewnia, że do tej pory współpraca z Bratem Albertem układała się bardzo dobrze. - Przekazywaliśmy wcześniej środki finansowe dla stowarzyszenia - mówi dyrektor firmy Otto.
Ale Aleksander Pindral ma inne zdanie na ten temat. - W ubiegłym roku współfinansowali mistrzostwa świata bezdomnych w piłce nożnej. Ale to chyba nie oznacza, że teraz mogą nagle sprowadzić do nas kilkadziesiąt osób - denerwuje się prezes Pindral. - Oczekuję, że firma Otto przedstawi nam poważną propozycję - kończy.
Oburzenia nie ukrywa również Jacek Sutryk, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który dotuje schronisko św. Brata Alberta. - Hasło "Wrocław miejscem spotkań" powinniśmy chyba interpretować nieco inaczej? - ironizuje Sutryk. - My nie mamy odpowiednich funduszy, aby przyjąć taką liczbę osób. Poza tym przecież to nie wrocławianie. Powinni trafić do tych miast, w których mieli ostatni meldunek w Polsce - uważa Sutryk. Zaznacza, że nie zgadza się na takie rozwiązanie, aby bezdomni z Hagi przyjechali do Wrocławia. - I mówię to zarówno jako dyrektor ośrodka, jak i zwykły obywatel tego miasta - podkreśla. - Bo nie widzę powodu, dla którego wrocławski podatnik miałby ich utrzymywać.
Pomysł Guido Vreulsa nie dziwi Janusza Korwina-Mikkego, szefa partii Wolność i Praworządność. - No bo co w tym dziwnego? Holandia woli zapłacić firmie, żeby wywieźć z kraju Polaków, niż ich latami utrzymywać. Ale oczywiście to przykład na nacjonalizm, to dzielenie ludzi z uwagi na pochodzenie. Przypomina to zresztą sytuację z Francji, skąd kilka miesięcy temu wywożono Romów. Różnica jest taka, że Romowie trafiali do Rumunii, a nie do Romii, ale to dlatego, że nie ma państwa Cyganów - kończy polityk.
Każdy z Polaków z Hagi może odmówić przyjazdu do Polski. Jeśli zdecydują się zostać, to nikt ich do wyjazdu nie zmusi. - Nie ma mowy o tym, abyśmy dawali im pieniądze w zamian za wyjazd z Hagi - zapewnia Guido Vreuls.
Polacy w Holandii, jako obywatele Unii Europejskiej, mogą przebywać tam legalnie. - Są wtedy traktowani jak turyści, bez prawa do zasiłku czy opieki społecznej - kończy Maciej Gudra.
Polaków namawiają do powrotu
Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka od kilku lat stara się pomagać bezdomnym Polakom poza granicami kraju.
W fundacji pracują tzw. streetworkerzy, którzy penetrują europejskie miasta i namawiają spotkanych tam bezrobotnych do powrotu do Polski. Bardzo wielu się nie zgadza. Wolą zostać za granicą, bo obawiają się, że w Polsce sobie również nie poradzą. Uważają, że zaraz uda im się znaleźć zatrudnienie. Jednak ci, którzy decydują się na powrót, często znajdują pracę w kraju i wychodzą na prostą.