Polska powie co powinno być w eurokonstytucji
Polscy pełnomocnicy prezydenta ds. negocjacji
unijnego traktatu, szefowa UKIE Ewa Ośniecka-Tamecka i Marek
Cichocki, spotkają się 29 stycznia z niemieckim
negocjatorem Uwe Corsepiusem, by opowiedzieć, co według Polski powinno
znaleźć się w nowym, unijnym traktacie zastępującym odrzuconą dwa
lata temu eurokonstytucję - zapowiada "Gazeta Wyborcza".
29.01.2007 03:55
Niemiecki negocjator Uwe Corsepiuse prowadzi od 23 stycznia do 2 lutego w Berlinie rozmowy z wysłannikami narodowymi. Niemcy, którzy za cel swego przewodnictwa postawili pchnięcie do przodu sprawy nowego traktatu, nie ukrywają, że stanowisko Polski jest dla nich największą tajemnicą.
I trudno się dziwić, bo w Polsce jest to tajemnica niemalże państwowa. Według informacji "GW" szefowa MSZ Anna Fotyga zakazała polskim wysłannikom publicznego wypowiadania się na temat tego, co według Warszawy powinno znaleźć się w nowym traktacie.
Oficjalnie polskie stanowisko ma być przedstawione po 20 lutego tego roku. W piątek prezydent Lech Kaczyński mówił, że stanie się to na początku marca.
Wówczas, po drugiej rundzie konsultacji z 27 krajami UE, zacznie powstawać zarys tzw. deklaracji berlińskiej przygotowywanej na uroczyste obchody 50-lecia Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, poprzedniczki Unii Europejskiej.
Polska chce, by w deklaracji znalazło się odwołanie do wartości chrześcijańskich. Podobny passus mógłby zdaniem m.in. Fotygi być zamieszczony w nowym traktacie. Podobnego zdania jest zresztą kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Nie trzeba być jasnowidzem, by zgadnąć, na jakie sprawy będzie zwracał uwagę mandat negocjacyjny polskich wysłanników, i co usłyszy Berlin. Wystarczy uważnie prześledzić wypowiedzi prezydenta Kaczyńskiego i szefowej dyplomacji Anny Fotygi o UE.
I tak bracia Kaczyński chcieliby, aby nowy traktat nie nazywał się konstytucyjnym (mógłby np. nosić miano podstawowego). Chcieliby też, aby nie ograniczano zbytnio prawa weta, a w samym tekście znalazły się zapisy: o "wojskowym wymiarze UE" (nazywają to często europejską armią), solidarności energetycznej (pomocy, jakiej członkowie UE udzielaliby sobie nawzajem w razie odcięcia dostaw energii), socjalnym wymiarze UE (konieczność zagwarantowania praw pracowniczych).
PiS nie chce, by Polska straciła pozycję w układzie sił, jakie daje jej obowiązujący (jeszcze do 2009 r.) traktat z Nicei. Uważa, że ma dzięki niemu możliwość skutecznego forsowania swych interesów i blokowania posunięć dużych krajów, gdyby były niekorzystne dla Polski. Niemcy zaś będą starali się, aby w nowym traktacie obowiązywał mechanizm podejmowania kluczowych decyzji w Unii, który wcześniej przewidywała konstytucja - przewiduje "GW". (PAP)