Polska"Polska podzielona nie obroni nas przed terrorystami"

"Polska podzielona nie obroni nas przed terrorystami"

Spory, podejrzenia i wzajemne zwalczanie się zamiast współdziałania najwyższych władz państwa nawet w najważniejszych dla Polski sprawach, prowadzą do dramatycznej degradacji zasad i procedur kierowania państwem. Konsekwencje tego są szczególnie niebezpieczne w odniesieniu do zarządzania bezpieczeństwem narodowym, które jest niewątpliwie jedną z najważniejszych funkcji władz państwowych.

14.10.2008 | aktual.: 14.10.2008 12:49

W ostatnich miesiącach mogliśmy obserwować fundamentalne różnice zdań między Prezydentem i rządem w wielu kluczowych kwestiach strategicznych (np. wyjście z Iraku, tarcza antyrakietowa, polityka europejska, wojskowe służby specjalne, polityka kadrowa w wojsku, policji i służbach bezpieczeństwa, sposób profesjonalizacji sił zbrojnych), przy jednoczesnym braku mechanizmów ich merytorycznego dyskutowania, wyjaśniania i rozstrzygania przez właściwe organy państwa. Nie można przecież za takowe uznać alarmowych „przesłuchań” przez Prezydenta poszczególnych ministrów, a nawet wiceministrów rządowych. Nie mają też żadnej konstytucyjnej, ani innej prawnej mocy decyzyjnej, wyniesione medialnie do rangi najważniejszych wydarzeń, okazjonalne spotkania Prezydent – Premier. Nie mogą one zastąpić normalnej procedury prawnej, której niestety nie ma.

Warto przypomnieć także, że w wymiarze operacyjnym z kolei szczególnie dramatycznym sygnałem alarmowym był sposób reagowania najwyższych władz państwa na katastrofę CASY pod Mirosławcem. Jeśli Prezydent o takiej katastrofie dowiaduje się dopiero po dwóch godzinach, to aż strach pomyśleć, jak wyglądałoby reagowanie państwa, gdyby się okazało, że to był atak terrorystyczny, rakietowy lub lotniczy albo inna forma agresji na Polskę.

Taki stan rzeczy spowodowany jest w dużej mierze przez fundamentalne niedociągnięcia w organizacji systemu kierowania bezpieczeństwem Polski. Spójrzmy na nie rozpoczynając od szczebla najwyższego, tj. urzędu Prezydenta RP.

Widać wyraźnie, że Prezydent zajmuje się sprawami bezpieczeństwa narodowego w sposób nieusystematyzowany i wycinkowy; bardziej pojedynczymi problemami, niż całym systemem bezpieczeństwa. Konstytucyjna Rada Bezpieczeństwa Narodowego (RBN) w istocie jest organem mało znaczącym (widać to choćby po tym, że do tej pory jej skład nie został dostosowany do zmienionych warunków politycznych po wyborach parlamentarnych), zbierana jest i funkcjonuje jedynie okazjonalnie. Prezydent korzysta z niej incydentalnie i dowolnie (co przeczy intencji ustanowienia przez Konstytucję takiego organu: Prezydent jest konstytucyjnie zobowiązany zasięgać opinii Rady Bezpieczeństwa Narodowego przed podjęciem każdej ważnej decyzji dotyczącej bezpieczeństwa narodowego; gdyby mogło być inaczej, to nie miałoby żadnego sensu ustanawianie organu doradczego aż przez Konstytucję).

Słabo zagospodarowana jest funkcja Rady Gabinetowej, jako konstytucyjnego instrumentu Prezydenta, także w sprawach bezpieczeństwa narodowego. Nie wprowadza się systemowo w problematykę bezpieczeństwa w zakresie kompetencji Prezydenta marszałków Sejmu i Senatu, którzy wszakże konstytucyjnie są potencjalnymi następcami Prezydenta, gdyby ten nie mógł wykonywać swojej funkcji.

Z kolei na szczeblu rządowym Rada Ministrów, odpowiadając konstytucyjnie za zapewnienie bezpieczeństwa państwa, nie zajmuje się nim całościowo, kompleksowo, na poziomie ogólnopaństwowym. Ogranicza się do perspektywy resortowej, działowej, akceptując jedynie i sterując realizacją pomysłów i programów formułowanych na poziomie poszczególnych ministerstw. W dziedzinie bezpieczeństwa narodowego wciąż funkcjonuje „Polska resortowa”, co w dzisiejszych warunkach jest już formułą zdecydowanie przestarzałą.

Rada Ministrów i Premier nie mają organu doradczego w sprawach bezpieczeństwa narodowego, ani też organu sztabowego, mogącego prowadzić analizy, formułować oceny i propozycje z perspektywy ogólnopaństwowej, ponadresortowej oraz koordynować wspólne działania resortów w skali całego państwa (utworzone niedawno Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ma za wąskie kompetencje i nie jest tym, czym być powinno, czyli rządowym integratorem spraw bezpieczeństwa).

Warto też zauważyć, że istotną słabością naszego systemu bezpieczeństwa jest brak krajowego ośrodka naukowego, dydaktycznego i eksperckiego, zajmującego się kompleksowo sprawami zintegrowanego bezpieczeństwa narodowego i nie widać zainteresowania jego ustanowieniem.

Co w tej sytuacji należałoby robić, aby usunąć te słabości – postaram się o tym napisać w jednym z kolejnych komentarzy

Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
spórfelietonprezydent
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)