"Polska nie powinna być liderem czegokolwiek"
- Polska nie powinna aspirować ani do roli państwa, które będzie dyktować cokolwiek w Unii Europejskiej, ani też będzie komukolwiek liderować. Ja bym w ogóle doradzał, aby unikać takiego opisywania celów polskiej polityki zagranicznej, w którym Polska miałaby być liderem czegokolwiek - powiedział w programie "Sygnały Dnia" dr Sławomir Dębski, szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
31.12.2008 | aktual.: 31.12.2008 11:18
"Sygnały Dnia": Popatrzmy na świat z polskiej perspektywy. Dla nas sytuacja utraty znaczenia przez Stany Zjednoczone i wzrost znaczenia takich państw, jak między innymi Rosja nie jest optymistyczna. Pojawiły się takie głosy, że Rosja może poczuć się na tyle silna, że zechce swoje sprawy rozwiązywać również w Europie, tak jak to robiła w Gruzji. To jest realne, czy to jest straszenie się na razie?
Sławomir Dębski:Rosja ma zasadniczy problem, otóż ona chciałaby rzeczywiście odbudować pozycję, którą posiadał na arenie międzynarodowej Związek Sowiecki. Ona by chciała cieszyć się takim samym prestiżem i taką samą potęgą. Problem polega na tym, że dążąc do tego, aby stworzyć wokół Rosji taki nowy biegun w stosunkach międzynarodowych, szybko się orientujemy, że Rosja jest biegunem, ale takim pozbawionym magnetyzmu. Rosja nie ma siły przyciągania. Oczywiście, to może prowadzić do bardzo złych rzeczy, na przykład do stosowania siły w stosunkach międzynarodowych, aby ten potencjał, aby tę pozycję własną zbudować. Ale tu dochodzimy do pewnego paradoksu, o którym już pisałem. Otóż Rosja nie może używać nieustannie siły wobec swoich sąsiadów, ponieważ stawałaby się coraz mniej atrakcyjna, a to oznaczałoby ograniczenie możliwości budowania wokół Rosji siły przyciągania, siły atrakcyjnej, która mogłaby kształtować stosunki międzynarodowe.
Jakie jest w takim razie wyjście dla Polski, dla polskich władz? Czy my powinniśmy starać się być rzeczywiście liderem krajów tak zwanej nowej Europy? Czy powinniśmy stawiać przede wszystkim na politykę wschodnią, przyciąganie Białorusi i Ukrainy do orbity Zachodu? Czy to jest pana zdaniem realne, czy mamy po prostu znaleźć swoje miejsce w szyku w Unii Europejskiej i pogodzić się z tym, że nie jesteśmy krajem, który dyktuje w Unii Europejskiej swoje wyobrażenia tego, co ma być?
- Nie powinniśmy aspirować ani do roli państwa, które będzie dyktować cokolwiek w Unii Europejskiej ani też będzie komukolwiek liderować. Ja bym w ogóle doradzał, aby unikać takiego opisywania celów polskiej polityki zagranicznej, w którym Polska miałaby być liderem czegokolwiek. Otóż my powinniśmy dążyć stopniowo i konsekwentnie do budowania autorytetu i siły polskiego państwa w Unii Europejskiej, do tego, abyśmy mogli oddziaływać na jak największą ilość procesów decyzyjnych w Unii skutecznie. Oczywiście, można oddziaływać także nieskutecznie, prawda?
A co znaczy skutecznie?
- To znaczy tak, aby w ostatecznym efekcie decyzja, która jest w Unii wypracowywana, uwzględniała maksymalnie możliwy do osiągnięcia polski interes, aby ochraniała nasze interesy, naszych przedsiębiorstw, naszych rolników, innych grup społecznych, a jednocześnie, aby uwzględniała to polskie także podejście do stosunków zewnętrznych. Oczywiście, dobrze by było, aby dzięki Polsce Unia prowadziła skuteczną i dalekowzroczną politykę wobec Europy Wschodniej. Gdyby to się nie udało, to będziemy mieli do czynienia z sytuacją, w której Unia będzie się bardziej koncentrować na tym, co się dzieje na Południu lub na Bliskim Wschodzie. I musimy na to uważać.
Czyli naszym priorytetem cały czas powinna być właśnie polityka wschodnia?
- Naszym priorytetem powinna być budowa silnej pozycji w Unii Europejskiej w wielu dziedzinach. Polska jest krajem na rozdrożu, ani dużym, ani małym. Tylko konsekwentna polityka, polityka budowania autorytetu, wzmacniania własnej pozycji w Unii może doprowadzić do tego, że w konsekwencji w większej ilości decyzji polski głos będzie nie tylko słyszalny, ale będzie uwzględniamy w wypracowywaniu ostatecznego rozwiązania.