ŚwiatPolska musi walczyć o zatrzymanie pracowników z Ukrainy. Inaczej nie będzie komu pracować na 500+

Polska musi walczyć o zatrzymanie pracowników z Ukrainy. Inaczej nie będzie komu pracować na 500+

Minister Jerzy Kwieciński zapowiada ułatwienia dla pracowników z Ukrainy. W polskim internecie zawrzało, a niesłusznie. Pracownicy zza wschodniej granicy są bardzo ważni dla naszej gospodarki. Jeżeli czegoś mamy się bać, to ich ucieczki do Niemiec.

Polska musi walczyć o zatrzymanie pracowników z Ukrainy. Inaczej nie będzie komu pracować na 500+
Źródło zdjęć: © PAP | Wojciech Pacewicz
Jarosław Kociszewski

Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński podczas forum Europa – Ukraina w Rzeszowie powiedział, że rząd planuje ułatwienia dla Ukraińców pracujących w Polsce i dla zatrudniających ich firm. Nie trzeba było długo czekać na burzliwą, gorącą reakcję internautów, którzy boją się o miejsca pracy pomimo historycznie niskiego poziomu bezrobocia. Tymczasem to nie zalew, ale odpływ pracowników z Ukrainy jest naprawdę groźny.

- Ukraińcy są dla nas świetnym rozwiązaniem i zapełniają lukę demograficzną - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Korkus, prezes EastWestLink, firmy pośredniczącej w zatrudnianiu cudzoziemców. – Pracują po 200 godzin miesięcznie, a są szczęśliwi, jak mogą pracować 240. Wykonują najmniej ambitne prace, na przykład w rolnictwie i przemyśle, których Polacy nie chcą. Płaca ZUS i podatki, a do tego są nam bliscy kulturowo. Oczywiście to działa, dopóki jest koniunktura i niskie bezrobocie – podkreśla.

Nikt nie potrafi dokładnie powiedzieć ilu Ukraińców obecnie przebywa w Polsce. Szacunki wahają się od kilkuset tysięcy do nawet dwóch milionów. Niemal wszyscy przebywają w Polsce legalnie, choć z legalnością zatrudnienia bywa różnie. Są tutaj różne rozwiązania, formy umów i rozwiązania. Nie zmienia to faktu, że w zdecydowanej większości Ukraińcy płacą składki ZUS i podatki, a przy tym nie chorują, nie oczekują emerytur ani nie pobierają pieniędzy z programu 500+. W obliczu starzenia się polskiego społeczeństwa, to oni w dużej mierze pracują na polskie programy socjalne.

Niemcy ostrzą sobie zęby na pracowników z Ukrainy

Problemem dla polskich firm jest nie tyle zatrudnienie, co zatrzymanie pracowników z Ukrainy. Prawo do pracy przez pół roku łatwo jest otrzymać, ale po upływie tego czasu konieczne jest otrzymanie kolejnego pozwolenia, na które czeka się już tak długo, że dużo pracowników wyjeżdża. To oczywista strata dla pracodawców, którzy wcześniej musieli przynajmniej zainwestować w szkolenie swoich pracowników.

Zdaniem Korkusa, Polska musi nie tylko ułatwić otrzymywanie pozwoleń, ale także związać Ukraińców z miejscami pracy. Temu służą, na przykład szkolenia. – Niemcy rozważają otwarcie swojego rynku pracy i to jest dla nas ryzykiem – podkreśla przedsiębiorca. – Mnóstwo pracowników wyparuje i to będzie gigantyczny problem zwłaszcza.

Wyzwaniem dla Polski będzie nie tylko wyższy poziom zarobków w Niemczech, ale także doświadczenia naszego zachodniego sąsiada w wykorzystywaniu pracowników, którzy nie znają języka, a mimo tego pełnią powierzone im funkcje. Przewagą Polski jest bliskość, niewielkie różnice kulturowe, ale także dobra opinia, którą nasz kraj nadal cieszy się na Ukrainie.

To ostatnie też jest zagrożone. Sam fizyczny wjazd do Polski jest problemem, o czym wielokrotnie wspominali uczestnicy rzeszowskiego forum. Także minister infrastruktury Andrzej Adamczyk uważa, że siedem przejść granicznych z Ukrainą to stanowczo za mało. Z tego powodu na wjazd do Polski czeka się wiele godzin, a traumatyczny potrafi być sam kontakt z polskimi pogranicznikami, którzy niekulturalnie traktują przyjeżdżających.

Cień bolesnej historii

Na relacje pomiędzy Ukraińcami a Polakami cieniem kładzie się też historia. W kuluarach forum spotkali się przedstawiciele obu państw, lecz jedyne, co zdołali osiągnąć, to przedstawić swoje, nacechowane emocjami stanowiska na temat stosunku do przeszłości. Ani kroku w stronę rozwiązania problemów, które w tym roku mogą się jeszcze pogłębić z powodu zbliżającej się, 50 rocznicy rzezi wołyńskiej.

– Ukraina ma większe problemy, niż konflikt historyczny z Polską – przekonuje w rozmowie z WP Witalij Portnikow, znany ukraiński publicysta. Jego zdaniem wyzwaniem jest korupcja czy wojna w Donbasie a nie lokalna sprawa Wołynia, która dotyczy zachodniej części kraju i nie budzi wielkiego zainteresowania w Kijowie czy Odessie. Obserwując forum Europa - Ukraina można mieć jedynie nadzieję, że perspektywy współpracy, w ramach której polskie drony bojowe pojawiły się nad Donbasem, a minister Kwieciński zapowiada ułatwienia dla Ukraińców w Polsce, wymuszą bardziej trzeźwe spojrzenie na wzajemne relacje – po obu stronach granicy.

ukrainapolskagospodarka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (130)