Polscy tłumacze zmieniają unijne traktaty
"Organ nie jest tym samym organem", zamiast
"organ jest tym samym organem"; "pieprz" zamiast "papryka" - to
tylko niektóre błędy w polskich tłumaczeniach unijnych dokumentów,
cytowane przez "Gazetę Wyborczą".
10.01.2005 | aktual.: 10.01.2005 06:45
Według dziennika na stronach internetowych UKIE można znaleźć sprostowania do ponad 300 unijnych aktów prawnych. W każdym sprostowaniu - od jednej do kilkudziesięciu poprawek. Od językowych (np. "środki spożywcze" zamiast "artykuły spożywcze"), po całkowicie zmieniające treść przepisu (np. zamiast "dłuższy niż pięć miesięcy od daty" jest "dłuższy niż pięć lat od daty").
Z dyrektywami jest najmniej kłopotu, bo to państwo musi je wdrażać w wydawanych przepisach. Ale unijne traktaty i rozporządzenia obowiązują bezpośrednio każdego z nas. Źle przetłumaczone mogą przysporzyć polskim firmom sporo problemów. Zwłaszcza tym małym, których nie stać na dobrego prawnika. Trudno liczyć, że przed unijnym sądem obronią się, mówiąc, że "tak było napisane" w polskiej wersji.
Jak pisze "Wyborcza" - jedna z polskich firm działających w Niemczech od 2000 r. nie płaciła składek na ubezpieczenie zdrowotne. Jej właściciel stosował polską wersję odpowiedniej konwencji. Jak się okazało - błędną. Teraz musi zapłacić składki za cztery lata wstecz. (PAP)