Polscy prokuratorzy polecieli do Smoleńska. Nie uciekną przed polityczną oceną swojej pracy
Polscy prokuratorzy oglądają wrak prezydenckiego tupolewa w Smoleńsku. Maciej Lasek ma nadzieję, że wreszcie śledztwo uda się zakończyć. Paweł Deresz uważa, że jest to zabieg czysto polityczny.
- To są oględziny wykonywane przez prokuraturę, a nie przez komisje badającą wypadek – mówi Wirtualnej Polsce Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - Prokuratura musi swoje ustalenia udokumentować zgodnie z Kodeksem Postępowania Karnego. Dlatego są bardziej drobiazgowe, aby dowody przedstawiane w sądzie były trudne do podważenia.
Ekspert podkreśla, że poprzedni zespół biegłych prokuratury pod kierownictwem płk Milkiewicza już kilka lat temu przeprowadził oględziny w Smoleńsku. Sporządził też kompleksową opinię biegłych w oparciu o uzyskane wyniki.
- Wtedy prokuratura mówiła, że mieli nieskrępowany dostęp do wraku i zrobili wszystko, co było potrzebne – mówi Lasek. - Od tamtej pory całkowicie zmienił się zespół prokuratorski i zespół biegłych. Trudno oczekiwać od nowego zespołu biegłych, żeby wydał opinię na podstawie poprzedniego materiału. Ja, na miejscu tego nowego zespołu prokuratorskiego, też bym tam pojechał, bo trudno jest mówić o czymś, czego się nie widziało. Prokuratura, w przeciwieństwie do komisji pana Macierewicza, jest w końcu zespołem profesjonalistów, których opinia będzie podlegała procedurze sądowej. Proszę pamiętać o jednym, prokuratura potrafi się porozumieć z komitetem śledczym Federacji Rosyjskiej i pojechać zbadać wrak, a podkomisja pana Macierewicza ani razu tam nie była – dodaje.
Zdaniem byłego szefa Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych ślady uszkodzenia wraku równie dobrze można badać teraz, jak i 8 lat temu. Wrak się nie zmienił. To samo dotyczy czarnych skrzynek przechowywanych w Moskwie. Według Laska wszelkie działania, które przybliżają zakończenie śledztwa prokuratury, tak jak zakończone badanie w celach profilaktycznych, są uzasadnione.
- Skoro eksperci twierdzą, że po tylu latach coś tam jeszcze można znaleźć, to zapewne tak jest, ale moim zdaniem to jest „pic na wodę” – mówi WP Paweł Deresz, którego żona Jolanta Szymanek-Deresz zginęła w katastrofie. - Polscy eksperci od wielu lat mogli prosić o udostępnienie wraku, ale jakoś im się nie chciało, bo zapewne było to niezgodne z ich teorią o wybuchu. Jeśli znam dobrze Rosjan, to są na tyle inteligentni, że gdyby były jakiekolwiek ślady, to już dawno zostałyby wyczyszczone. Dlatego ta obecna wyprawa jest marnowaniem naszych, społecznych pieniędzy - podkreśla.
Deresz jest przekonany, że zainteresowanie tragedią smoleńską ma podłoże polityczne.
- Zapewne nie ma już żadnych, nowych argumentów w walce wyborczej i powraca się do tragedii smoleńskiej, która była bardzo nośna dla wielu PiS-owskich wyborców - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl