Polscy pielgrzymi zawojowali Turcję
Paweł Zieliński i Sławomir Marczak z
Głowna, którzy pod koniec listopada wyruszyli na rowerową
pielgrzymkę do Stambułu, wrócili do kraju, informuje
"Express Ilustrowany".
20.12.2006 00:10
Byli zmęczeni, ale szczęśliwi. W Wiedniu uczestniczyli w 3-godzinnej mszy w kościele prawosławnym, w Grecji popsuł im się rower, a za granicą Turcji miejscowy muzułmanin rzucił im się w ramiona i czule uściskał. Scenę tę pokazywały później wszystkie tureckie stacje telewizyjne i gazety. Polscy pielgrzymi stali się symbolem pojednania chrześcijan i wyznawców islamu w Turcji.
Celem pielgrzymów był Stambuł. Dotarli tam 28 listopada. Niestety, nie spotkali się z przebywającym tam wówczas papieżem Benedyktem XVI. Pielgrzymów z Polski zatrzymała bowiem policja. Trzymali nas na posterunku przez 10 godzin- mówi Sławek. Twierdzili, że to dla naszego dobra. W ten sposób chciano nam zapewnić ochronę przed fanatycznymi wyznawcami Allacha. Później policjanci odwieźli nas do hotelu.
Przez dwa dni Paweł i Sławek, odziani w pokutne szaty, chodzili z krzyżem po Stambule. Modlili się także pod meczetami. Życzliwi Turcy przynosili im żywność i ciepłe napoje.
Głownianie wyruszyli w pielgrzymkę 21 listopada. Nie mieli grosza przy duszy. Cały swój majątek spakowali w podróżne torby. Do Aten dojechali autokarem. Później przesiedli się na rowery. Na miejsce dotarli w ciągu tygodnia, pokonując dziennie około 200 kilometrów. Nie znają języków obcych. W porozumieniu się z cudzoziemcami pomagało im pismo przewodnie w języku angielskim, które otrzymali od proboszcza parafii w Głownie._ Ono otwierało nam drzwi do kościołów różnych wyznań- mówi Paweł. W Wiedniu pop z parafii prawosławnej zorganizował w swoim kościele zbiórkę i dał nam 200 euro na dalszą drogę._
Na trasie pielgrzymi zmagali się z wiatrem i deszczem. Dokuczało im zmęczenie, mieli awarie rowerów. Zepsutą przerzutkę sami skleili, natomiast szwankujące torpedo za darmo naprawił uczynny Grek._ Za serce ujęły go pieśni misyjne i polskie kolędy, które śpiewaliśmy wchodząc do jego warsztatu_ - opowiadają pielgrzymi. (PAP)