Polscy lekarze ostrzegają przed agresywną odmianą raka
- Nowotwory piersi różnią się cechami genetycznymi, morfologicznymi oraz przebiegiem choroby. Najbardziej agresywnym, a zarazem najmniej poznanym, jest tzw. potrójnie negatywny rak piersi - mówili onkolodzy na konferencji prasowej w Warszawie.
06.05.2010 | aktual.: 04.06.2018 14:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak podkreślił dr hab. Tadeusz Pieńkowski, konsultant województwa mazowieckiego ds. onkologii klinicznej, dzięki postępowi biologii i medycyny w ostatnich latach znacznie poprawiły się efekty leczenia raka piersi. Dziś terapię można i powinno się dobierać pacjentkom indywidualnie na podstawie biochemicznych cech komórek guza - gdy posiadają one receptory dla żeńskich hormonów płciowych, stosuje się leki blokujące działanie tych hormonów, a gdy z powodu zmiany genetycznej produkują w nadmiarze receptor HER2 - podaje się leki, które go blokują.
Zdaniem dr Anny Niwińskiej z Centrum Onkologii w Warszawie, najbardziej "wykluczoną" grupę pacjentek z rakiem piersi stanowią te, których rak określany jest jako potrójnie negatywny. Nie posiada on żadnego z powyższych receptorów, a skuteczność jego leczenia jest ciągle bardzo niska.
Raka potrójnie negatywnego ma 10-15% wszystkich pacjentek z rakiem piersi. Charakteryzuje go duża agresywność - rak ten bardzo szybko rośnie i daje przerzuty oraz szybko nawraca. Trudno go diagnozować we wczesnym stadium, gdyż jest słabo wykrywalny w mammografii.
- Zdarza się, że pacjentka, która miała dobre wyniki badania mammograficznego, zgłasza się po kilku miesiącach z guzem piersi wyczuwalnym palpacyjnie. Albo chora zgłasza się z małym guzem, który teoretycznie powinien się dobrze poddawać terapii, a za rok lub dwa lata ma już przerzuty do płuc lub do mózgu. To właśnie jest rak potrójnie negatywny - trudno przewidzieć jego przebieg - wyjaśniła specjalistka.
Dlatego, pacjentki z tym nowotworem powinny być już od początku leczone bardzo intensywnie. Największym problemem jest jednak to, że w przeciwieństwie do pozostałych raków piersi, możliwości terapeutyczne są tu bardzo niewielkie. Nie ma dużego arsenału leków, z których można skorzystać - nie może to być ani terapia hormonalna, ani leki działające na HER2.
- Jedynie tradycyjne chemioterapeutyki dają pewne efekty. Najskuteczniejsze są taksany i antracykliny, jednak dają odpowiedź u 45% pacjentek z tym rakiem - wyjaśniła dr Niwińska. Dlatego średni czas przeżycia w tej grupie ciągle jest krótszy niż u chorych z innymi rodzajami raka piersi.
Jak przypomniał dr Pieńkowski, pewne nadzieje na przyszłość dla chorych z potrójnie negatywnym guzem piersi dają badania nad inhibitorami enzymu PARP, który bierze udział w naprawie DNA komórek.
Z ostatnich badań prof. Jana Lubińskiego z Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie wynika, że u części pacjentek z tym rakiem bardzo dobre efekty mógłby dawać tani lek stosowany od lat w chemioterapii - tj. cisplatyna. Dotyczy to jednak tylko tych chorych, u których wykryto mutację w genie BRCA1 (większość guzów z tą mutacją jest właśnie potrójnie negatywna). Odkrycie to trzeba jednak potwierdzić w dalszych badaniach.
Według dr Iwony Głogowskiej z Centrum Onkologii w Warszawie, z różnych prac wynika, że efekty chemioterapii u pacjentek z potrójnie negatywnym rakiem piersi można w pewnym stopniu poprawić podając im również lek antyangiogenny, tj. hamujący tworzenie się naczyń odżywiających guza i ułatwiających mu przerzuty. Chodzi o bewacizumab, który obecnie jest stosowany u chorych z rakiem jelita grubego i z rakiem nerki, ale nie ma jeszcze wskazań do terapii raka piersi.
W Polsce w raku piersi można go stosować w ramach tzw. terapii niestandardowej, która od 1 stycznia 2010 r. zaczęła być prowadzona w ramach programu terapeutycznego. Jak oceniła obecna na konferencji dr Maria Górnaś, kierownik Oddziału Kobiecego Kliniki Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, zmiana ta sprawiła, że o lek można się teraz ubiegać tylko w placówkach, które mają zakontraktowane programy terapeutyczne, a przez to pogorszyła dostęp do bewacizumabu pacjentek leczonych w mniejszych ośrodkach.