ŚwiatPolscy górnicy w Hiszpanii skarżą się na złe warunki pracy

Polscy górnicy w Hiszpanii skarżą się na złe warunki pracy

Konsulat RP w Madrycie nie był powiadomiony o
trudnych warunkach pracy polskich górników w kopalniach w okolicy
Teruel w Aragonii ani o dużej wypadkowości wśród Polaków - poinformował konsul Czesław Barański.

06.03.2009 | aktual.: 06.03.2009 19:40

W czwartek zginął w wypadku przy pracy w kopalni koło Arino w prowincji Teruel 37-letni polski górnik. Po wypadku górnicy zorganizowali spotkanie, podczas którego postanowiono poinformować o trudnych i niebezpiecznych warunkach pracy w zagłębiu w Arino. W zagłębiu górniczym w Arino pracuje ponad 250 osób, z czego połowa to Polacy.

- Nie jesteśmy zdziwieni, że doszło do śmiertelnego wypadku - powiedział kolega zmarłego, nie ujawniając swojej tożsamości w obawie przed utratą pracy. - Wypadkowość wśród polskich górników w Arino jest tak duża, że w końcu musiało do tego dojść - dodał. Poinformował też, że tylko w ciągu ostatnich dwóch miesięcy około 30 Polaków było na zwolnieniach lekarskich z powodu różnego rodzaju urazów. Za dużą wypadkowość utracili ostatnio premie polscy sztygarzy.

Tymczasem lokalne związki zawodowe UGT podkreśliły, że czwartkowy wypadek jest pierwszym ze skutkiem śmiertelnym w kopalni w Arino od 36 lat, ale przyznały, że "dochodziło wcześniej do wypadków, w których byli ranni".

Źródła UGT nie chciały wypowiedzieć się na temat warunków pracy górników, gdyż "ta sprawa jest obecnie przedmiotem dochodzenia Inspekcji Kopalni, która bada przyczyny wypadku". Według przedstawiciela UGT "praca w kopalniach jest zawsze ciężka, a warunki w zagłębiu w Arino są lepsze niż w innych kopalniach, np. w Asturii". Jednak zdaniem polskich górników, w kopalni w Arino nie są przestrzegane podstawowe normy bezpieczeństwa.

Polski górnik zginął w czwartek podczas pracy w kopalni, kiedy zerwała się i uderzyła go w brzuch część metalowej taśmy transportującej. Według polskich górników, "gdyby metalowa taśma transportująca miała odpowiednie zabezpieczenie na wypadek zerwania się, górnik by nie zginął". Ponadto Polak był sam na stanowisku pracy na nocnej zmianie, choć powinny tam być co najmniej dwie osoby.

Górnicy pracują w Arino na akord, co powoduje ciągły pośpiech i zagraża bezpieczeństwu pracy. - Ze względu na pośpiech nie możemy odpowiednio zabezpieczyć chodników wyrobisk, dobrze podokręcać zamków. Miesiąc temu prawie by nas pozabijało, ale byliśmy szybcy w nogach - powiedział jeden z polskich górników.

Polaków pracujących w kopalni w Arino zatrudnia firma podwykonawcza Montajes Rus, natomiast Hiszpanie zatrudnieni są bezpośrednio przez firmę Samca (Sociedad Anonima Minera Catalano-aragonesa). - To przekłada się na wynagrodzenie - Polacy zarabiają dwa razy mniej od Hiszpanów za wyrobienie takiej samej normy pracy - powiedział górnik. - Oprócz tego Polacy wykonują prace najcięższe i najbardziej niebezpieczne, których nie chcą wykonywać Hiszpanie, albo po prostu nie są do takich prac wysyłani - dodał.

Polacy otrzymują dzienną stawkę podstawową w wysokości 74 euro (bez podatku)
i wynagrodzenie za pracę na akord. Jednak wyznaczony minimalny limit pracy został niedawno znacznie podniesiony przez firmę Montajes Rus, za taką samą zapłatę. Związki zawodowe nie zareagowały.

Górnik skarżył się na złe traktowanie górników przez polskich sztygarów. - Sztygarami zostają wybierane osoby lepiej znające język hiszpański, aby mogli porozumieć się z pracodawcą, a nie ze względu na swoje przygotowanie. Często są to osoby o podstawowym wykształceniu, które chcą przypodobać się pracodawcy, licząc, że zostaną zatrudnieni bezpośrednio w firmie Samca, co dałoby im o tysiąc euro pensji więcej. Nie zważają na bezpieczeństwo swoich rodaków, poganiają, wyzywają i straszą zwolnieniami. Sztygarzy hiszpańscy traktują nas o wiele lepiej - dodał.

Pracodawca nie gwarantuje górnikom żadnego transportu z miejscowości, w których mieszkają, do miejsca pracy. Do oddalonej o 30 - 40 km kopalni mogą dojechać tylko swoimi samochodami, na koszt własny.

Z miejsca pracy pod ziemią muszą iść do wyjścia pieszo, ok. 40 minut drogi, podczas gdy kolejki podziemne stoją. Górnicy nie wiedzą, dlaczego nie uruchamia się kolejek, aby ich przewieźć.

Grażyna Opińska

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)