Polonia krytycznie o reprywatyzacji - artykuł w Nowym Dzienniku
Jak najsłuszniej skrytykowano ustawę reprywatyzacyjna przyjętą przez Sejm pod koniec zeszłego tygodnia. Posłowie powiązali sprawę zwrotu majątków (prawem kaduka - tylko połowy) z warunkiem posiadania obywatelstwa 31 grudnia 1999 r., podczas gdy brak jeszcze w pełni skonkretyzowanej samej ustawy o obywatelstwie. Jest ona, jak wiadomo, ostro krytykowana między innymi przez środowiska polonijne. Po drugie, wymyślono rzecz zupełnie nieznaną w zachodnim świecie, mianowicie uzależniono własność od obywatelstwa. Ludzie mają w rożnych krajach majątki (domy, ziemie, udziały w biznesach) i ich tytuł własności zależy od prawa, nigdzie zaś od obywatelstwa.
15.01.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Jasne jest, że ów łamaniec legislacyjny wymyślono po to, aby wykluczyć roszczenia dwóch wielkich grup - Niemców i Żydów. Pierwszych (nigdy nie będących obywatelami polskimi) wysiedlono w drugiej połowie lat czterdziestych i dzisiaj ani oni, ani ich potomkowie nie są już obywatelami polskimi; drudzy w dużej liczbie wyjechali z Polski po wojnie, zaś pozostałych przepędzono w 1968 r., pozbawiając zarazem obywatelstwa. Trzecia, znacznie mniejsza grupa, to emigranci polityczni po 1945 r., z których część dekretem pozbawiono obywatelstwa, część zaś sama z przynależności do PRL zrezygnowała.
Zwrot nawet połowy jest swoistym skandalem, bo zapomina się w tym projekcie o 50-letnim okresie dysponowania cudzą własnością, manipulowania, czy nawet zarabiania na niej. Cóż dzisiaj ktoś może począć z kamienicą z lokatorami, których nie może usunąć, albo z ziemią, na której od lat gospodarzą chłopi i uważają ją za swoją własność, bądź wreszcie z zaniedbaną, zacofaną, niedoinwestowaną przez lata fabryczką. Prawdopodobnie dla takich przypadków przewidziano możliwość bonów reprywatyzacyjnych, które można by następnie inwestować.
Istnieje jeden tylko poważny argument za takim rozwiązaniem, całkiem praktyczny, że mianowicie państwa po prostu nie stać na pełny zwrot majątków. To prawda, i z tą okolicznością należy się liczyć. Z drugiej jednak strony, nie wolno usprawiedliwiać (w połowie rozgrzeszać) bezprawia PRL przez powołanie się na praktyczne ograniczenia, być może nawet z insynuacją, że wszyscy obywatele komunistycznego państwa na nacjonalizacji korzystali. Stanowi to formę przerzucenia odpowiedzialności na całe społeczeństwo, które i tak dzisiaj ciężar reprywatyzacji musi ponieść. A będzie on poważny, gdyż należałoby się bardzo dziwić, gdyby w przyjętej formie ustawa ta oparła się krytyce i międzynarodowym naciskom.
Nowy Dziennik dawno sugerował rozwiązanie polityczne tego problemu - nie dla jednego tylko państwa (Polski), ale w ramach całego regionu, obejmującego Niemcy, całą Europę Środkową i Wschodnią oraz Rosję. W wielkim przedsięwzięciu mającym na celu uporządkowanie straszliwego bałaganu, jaki powstał w tej części Europy po 1945 r., między innymi z udziałem i za przyzwoleniem mocarstw zachodnich, winny wziąć również udział Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja. Dawno już powinno się stworzyć międzynarodową komisję (i stosowny fundusz), która by uregulowała prawa własności na tych terenach.
Tymczasem dziesięcioletnia z okładem bezczynność w tej sprawie spowodowała, że na przykład, wpływowa grupa żydowska zaczęła sama dochodzić swych praw. A przecież, podobnie jak w przypadku odszkodowań za pracę przymusową, można by stworzyć wspólny front.
(ck - Nowy Dziennik)