Polka z Symferopola: ludzie się boją, bo nie wiadomo, co będzie jutro
- Póki co jeszcze nic się nie wydarzyło. Jest wojsko, stoi od kilku dni. Ale nic nie robią. Może poza tym, że straszą ludzi. Chodzą po ulicy uzbrojeni w takie automaty. Do tej pory nic nie mówili, kim są. Teraz już wiadomo, że to rosyjskie wojsko - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Józefa Myszkowska, Polka mieszkająca w Symferopolu.
01.03.2014 | aktual.: 02.03.2014 19:58
Jak zapewnia Józefa Myszkowska, prezes Stowarzyszenia Polaków na Krymie, w Symferopolu jest względnie spokojnie. - Wojsko ciągle obstawia miasto. Blokują drogi do centrum, na lotnisko, ale poza tym życie toczy się normalnie. Pieszo można dostać się wszędzie - zapewnia Polka w rozmowie z Wirtualną Polską.
Na pytanie o strzały, które padły dziś w Symferopolu wyjaśnia, że zostały oddane w niebo. - Grupka osób podeszła do wojska. Chcieli zapytać, kim są. Oni nic nie powiedzieli i ostrzegawczo wystrzelili w niebo - relacjonuje.
Myszkowska opowiada, że miejscowa ludność obawia się o przyszłość. - Ludzie się boją, bo nie wiadomo, co będzie jutro. Niektórzy zastanawiają się nad znalezieniem bezpiecznych miejsc. Mówią, że gdzieś wyjadą, ale nikt nie chce tak naprawdę porzucać swoich domów. Póki co, nic złego się nie wydarzyło, więc trzeba być dobrej myśli - mówi pani Józefa.
Sama stara się zachować spokój. - Czekamy. Mamy nadzieję, że będzie dobrze. Liczymy na to, że wkrótce to się skończy. Że nic strasznego się nie wydarzy, że Putin posłucha Zachodu i zabierze swoje wojsko, że sytuacja się uspokoi - wymienia pani Józefa. Nie kryje jednak swojego rozgoryczenia. Czuje się oszukana przez władze Rosji. - Jak Związek Radziecki się rozpadał, to obiecano Ukrainie, że już zawsze będzie wolna. Dlaczego teraz poddają w wątpliwość te ustalenia? - zastanawia się.
Podkreśla, że to "tatarska kraina", i jej mieszkańcy chcą przynależności do Ukrainy, a nie Rosji. - Oni mówią: "to nasze ziemie, chcemy tu mieszkać. Nie chcemy oddać naszej ojczyzny Rosjanom” - relacjonuje Józefa Myszkowska. Dodaje, że Tatarzy wierzą, iż uda się przekonać Władymira Putina, by wycofał wojska, a decyzję o przynależności Krymu do Rosji pozostawić ludności, która zdecyduje o tym w ramach referendum.
Na pytanie, czy uśnie dziś spokojnie, Józefa Myszkowska odpowiada, że tak. - Wierzę, że prezydent Rosji posłucha przywódców krajów zachodnich i nie będzie interweniował zbrojnie w obcym mu kraju. Jestem spokojna, bo na razie nic złego się nie wydarzyło - zapewnia. Po chwili jednak dodaje: - Siostra, która mieszka w Sewastopolu dziś do mnie zadzwoniła. Jej wnuk jest w ukraińskim wojsku. Zazwyczaj wraca na noc do domu. Dziś kazali mu zostać w jednostce. Muszą być w gotowości - mówi na koniec.
Magda Serafin, Wirtualna Polska