Polka na Florydzie przygotowuje się na nadejście huraganu Irma. "Nie wiem czy mój dach wytrzyma"

Na Florydzie towarem deficytowym stała się benzyna i woda pitna. W wielu miejscach już jej brakuje. Z półek znikają puszki, pieczywo, chipsy, masło orzechowe i wszystkie produkty, które nie wymagają gotowania i wytrzymają bez lodówki. Polka mieszkająca na Florydzie opowiada nam, jak mieszkańcy przygotowują się do niedzielnego uderzenia huraganu Irma.

Polka na Florydzie przygotowuje się na nadejście huraganu Irma. "Nie wiem czy mój dach wytrzyma"
Źródło zdjęć: © Forum
Nina Harbuz

Na Florydzie, gdzie zbliża się huragan Irma, pogoda jest jeszcze piękna. Niebo ma błękitny kolor, gdzieniegdzie tylko unoszą się białe chmury. Lato w pełni. - Gdyby nie satelity, nie wiedzielibyśmy co nam grozi - mówi Bożena Helt, Polka mieszkająca w Dade City na Florydzie, nad którą Irma dotrze w niedzielę.

Obraz
© Archiwum prywatne/ Bożena Helt

Jedna z wysp Florida Keys

Przygotowania do nadejścia huraganu w niektórych częściach półwyspu trwają już od środy. Jako pierwsze ewakuowano Florida Keys, archipelag obejmujący około 1700 wysp koralowych i wysepek tworzących łańcuch długości 240 km. To miejsce uwielbiane przez turystów, dla których jeszcze w środę uruchomiono dodatkowe loty, żeby mogli wrócić do domów. Ich pokoje hotelowe zaczęli zajmować lokalni mieszkańcy wysp, którzy zostali objęci obowiązkową ewakuacją. Jeśli się nie dostosują i nie opuszczą swoich domów, to w chwili gdy uderzy huragan, nie będą mogli oczekiwać pomocy od rządu.

Florida Keys połączone są mostami. Z wysuniętej najbardziej na południe Key West jedzie się do Miami 3 godziny. - Teraz ten czas jest znacznie wydłużony, bo wszyscy mieszkańcy ruszyli na północ, wgłąb lądu - opowiada nam Bożena. - Telewizja pokazuje też ujęcia naszych dwóch głównych autostrad I75 i I95, które na szczęście jeszcze nie stanęły całkowicie zakorkowane, ale ruch jest bardzo powolny - mówi.

Na Florydzie zaczyna brakować benzyny. Mimo to, gubernator stanu zwrócił się do stacji benzynowych, żeby się nie zamykały, zapewnił im ochronę i robi wszystko żeby zapewnić paliwo. Jednocześnie padła prośba, żeby osoby, które nie będą nigdzie jechać, nie tankowały swoich aut. Rodzina Bożeny ma zapas 12 galonów z benzyną. Samochody zatankowali jeszcze w środę.

Towarem deficytowym stała się też woda pitna. W wielu miejscach już jej brakuje. Z półek znikają puszki, pieczywo, chipsy, masło orzechowe i wszystkie produkty, które nie wymagają gotowania i wytrzymają bez lodówki. - Kiedy w sierpniu 2004 roku przeszedł przez Florydę huragan Charley prądu nie było przez 2 tygodnie, a zapowiada się, że siła Irmy będzie znacznie większa niż Charley'ego - tłumaczy Bożena - W tej chwili media podają, że wieje z prędkością 165-170 mil na godzinę, ale jeśli przejdzie przez Bahamy, gdzie zetknie się z ciepłą wodą, siła z jaką uderzy we Florydę będzie znacznie większa. Jeśli je ominie, jest szansa, że gdy będzie wchodzić wgłąb lądu jego prędkość zwolni. Dziś w telewizji poinformowano, że fale na Bahamach mogą mieć nawet 20 stóp wysokości 1 stopa to 30 cm, czyli sięgną wysokości drugiego piętra - szybko przelicza Bożena.

Na Florydzie zmobilizowano już 17 tys. ochotników. To ludzie, którzy chcą i mogą pomagać jako wolontariusze. W szkołach, które zamykane są od środy organizują schronienia dla ludności. Po przejściu huraganu będą pomagać potrzebującym roznosić jedzenie, wodę i sprzątać. O tym jak zostać wolontariuszem informują strony internetowe i telewizja ABC News. Do pomocy zaangażowano także 7 tys. żołnierzy rezerwy. Zapowiedziano wyłączenie dwóch elektrowni jądrowych, a od środy sztab inżynierów pracuje nad spuszczeniem wody z jeziora Okeechobee. - Mówią, że zabrali się za to za późno i nie zdążą, a chcą zrobić miejsce na nową wodę, która spadnie. Obawiają się, że nadmiar wody przerwie tamę i zaleje okolicę - wyjaśnia Polka.

Bożena Helt na ten moment nie planuje ewakuacji. Wszystkie przedmioty wokół domu, które mógłby porwać wiatr schowała wraz z mężem do garażu, począwszy od narzędzi, przez donice z kwiatami, na kanapach ogrodowych kończąc. Jej sąsiadka wyjechała, więc zabarykadowali jej drzwi workami z piaskiem, żeby przypadkiem woda nie dostała się do domu, tym bardziej, że wejście jest nisko położone. Ma nadzieję, że drzewa nie zwalą się na jej dom, ale dwa największe połamał huragan w 2004 roku. Jej dach teoretycznie wytrzyma wiatr wiejący z prędkością 120 mil na godzinę. W tej chwili jego siła jest większa. - Nie wiem czy mój dach to wytrzyma, ale mimo wszystko jestem spokojna, jak wszyscy tutaj - mówi. - Jeśli tu żyjesz, a ja mieszkam na Florydzie 23 lata, to po prostu przyzwyczajasz się do tego, że w tym obszarze zdarzają się huragany i starasz się do nich rozsądnie przygotować. Ludzie są tu naprawdę spokojni - dodaje.

Obraz
© Archiwum prywatne/ Bożena Helt

Bożena Helt nad Zatoką Meksykańską

Dom Bożeny nie jest objęty dodatkowym ubezpieczeniem na wypadek powodzi, a zniszczenia po huraganie rozpatrywane są właśnie jako straty w wyniku zalania wodą. Takie ubezpieczenie ma tylko 42 proc. mieszkańców Florydy. - Jest niesamowicie drogie i kosztuje w zależności od lokalizacji i wartości domu od 500 dolarów do nawet 4 i pół tysiąca dolarów rocznie - mówi Bożena. - Jeśli huragan zerwie dach albo wybije okna, do środka napada deszcz i wszystko w środku zgnije, nie będzie podstaw do wystąpienia o odszkodowanie. Zobaczymy jak będzie tym razem. Dziś rano poinformowano nas, że huragan uderzy w sam środek Florydy, a jego szerokość jest większa niż samego półwyspu. Czekamy do niedzieli - kończy Polka.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (183)