Polka na Florydzie przygotowuje się na nadejście huraganu Irma. "Nie wiem czy mój dach wytrzyma"
Na Florydzie towarem deficytowym stała się benzyna i woda pitna. W wielu miejscach już jej brakuje. Z półek znikają puszki, pieczywo, chipsy, masło orzechowe i wszystkie produkty, które nie wymagają gotowania i wytrzymają bez lodówki. Polka mieszkająca na Florydzie opowiada nam, jak mieszkańcy przygotowują się do niedzielnego uderzenia huraganu Irma.
08.09.2017 | aktual.: 09.09.2017 11:30
Na Florydzie, gdzie zbliża się huragan Irma, pogoda jest jeszcze piękna. Niebo ma błękitny kolor, gdzieniegdzie tylko unoszą się białe chmury. Lato w pełni. - Gdyby nie satelity, nie wiedzielibyśmy co nam grozi - mówi Bożena Helt, Polka mieszkająca w Dade City na Florydzie, nad którą Irma dotrze w niedzielę.
Jedna z wysp Florida Keys
Przygotowania do nadejścia huraganu w niektórych częściach półwyspu trwają już od środy. Jako pierwsze ewakuowano Florida Keys, archipelag obejmujący około 1700 wysp koralowych i wysepek tworzących łańcuch długości 240 km. To miejsce uwielbiane przez turystów, dla których jeszcze w środę uruchomiono dodatkowe loty, żeby mogli wrócić do domów. Ich pokoje hotelowe zaczęli zajmować lokalni mieszkańcy wysp, którzy zostali objęci obowiązkową ewakuacją. Jeśli się nie dostosują i nie opuszczą swoich domów, to w chwili gdy uderzy huragan, nie będą mogli oczekiwać pomocy od rządu.
Florida Keys połączone są mostami. Z wysuniętej najbardziej na południe Key West jedzie się do Miami 3 godziny. - Teraz ten czas jest znacznie wydłużony, bo wszyscy mieszkańcy ruszyli na północ, wgłąb lądu - opowiada nam Bożena. - Telewizja pokazuje też ujęcia naszych dwóch głównych autostrad I75 i I95, które na szczęście jeszcze nie stanęły całkowicie zakorkowane, ale ruch jest bardzo powolny - mówi.
Na Florydzie zaczyna brakować benzyny. Mimo to, gubernator stanu zwrócił się do stacji benzynowych, żeby się nie zamykały, zapewnił im ochronę i robi wszystko żeby zapewnić paliwo. Jednocześnie padła prośba, żeby osoby, które nie będą nigdzie jechać, nie tankowały swoich aut. Rodzina Bożeny ma zapas 12 galonów z benzyną. Samochody zatankowali jeszcze w środę.
Towarem deficytowym stała się też woda pitna. W wielu miejscach już jej brakuje. Z półek znikają puszki, pieczywo, chipsy, masło orzechowe i wszystkie produkty, które nie wymagają gotowania i wytrzymają bez lodówki. - Kiedy w sierpniu 2004 roku przeszedł przez Florydę huragan Charley prądu nie było przez 2 tygodnie, a zapowiada się, że siła Irmy będzie znacznie większa niż Charley'ego - tłumaczy Bożena - W tej chwili media podają, że wieje z prędkością 165-170 mil na godzinę, ale jeśli przejdzie przez Bahamy, gdzie zetknie się z ciepłą wodą, siła z jaką uderzy we Florydę będzie znacznie większa. Jeśli je ominie, jest szansa, że gdy będzie wchodzić wgłąb lądu jego prędkość zwolni. Dziś w telewizji poinformowano, że fale na Bahamach mogą mieć nawet 20 stóp wysokości 1 stopa to 30 cm, czyli sięgną wysokości drugiego piętra - szybko przelicza Bożena.
Na Florydzie zmobilizowano już 17 tys. ochotników. To ludzie, którzy chcą i mogą pomagać jako wolontariusze. W szkołach, które zamykane są od środy organizują schronienia dla ludności. Po przejściu huraganu będą pomagać potrzebującym roznosić jedzenie, wodę i sprzątać. O tym jak zostać wolontariuszem informują strony internetowe i telewizja ABC News. Do pomocy zaangażowano także 7 tys. żołnierzy rezerwy. Zapowiedziano wyłączenie dwóch elektrowni jądrowych, a od środy sztab inżynierów pracuje nad spuszczeniem wody z jeziora Okeechobee. - Mówią, że zabrali się za to za późno i nie zdążą, a chcą zrobić miejsce na nową wodę, która spadnie. Obawiają się, że nadmiar wody przerwie tamę i zaleje okolicę - wyjaśnia Polka.
Bożena Helt na ten moment nie planuje ewakuacji. Wszystkie przedmioty wokół domu, które mógłby porwać wiatr schowała wraz z mężem do garażu, począwszy od narzędzi, przez donice z kwiatami, na kanapach ogrodowych kończąc. Jej sąsiadka wyjechała, więc zabarykadowali jej drzwi workami z piaskiem, żeby przypadkiem woda nie dostała się do domu, tym bardziej, że wejście jest nisko położone. Ma nadzieję, że drzewa nie zwalą się na jej dom, ale dwa największe połamał huragan w 2004 roku. Jej dach teoretycznie wytrzyma wiatr wiejący z prędkością 120 mil na godzinę. W tej chwili jego siła jest większa. - Nie wiem czy mój dach to wytrzyma, ale mimo wszystko jestem spokojna, jak wszyscy tutaj - mówi. - Jeśli tu żyjesz, a ja mieszkam na Florydzie 23 lata, to po prostu przyzwyczajasz się do tego, że w tym obszarze zdarzają się huragany i starasz się do nich rozsądnie przygotować. Ludzie są tu naprawdę spokojni - dodaje.
Bożena Helt nad Zatoką Meksykańską
Dom Bożeny nie jest objęty dodatkowym ubezpieczeniem na wypadek powodzi, a zniszczenia po huraganie rozpatrywane są właśnie jako straty w wyniku zalania wodą. Takie ubezpieczenie ma tylko 42 proc. mieszkańców Florydy. - Jest niesamowicie drogie i kosztuje w zależności od lokalizacji i wartości domu od 500 dolarów do nawet 4 i pół tysiąca dolarów rocznie - mówi Bożena. - Jeśli huragan zerwie dach albo wybije okna, do środka napada deszcz i wszystko w środku zgnije, nie będzie podstaw do wystąpienia o odszkodowanie. Zobaczymy jak będzie tym razem. Dziś rano poinformowano nas, że huragan uderzy w sam środek Florydy, a jego szerokość jest większa niż samego półwyspu. Czekamy do niedzieli - kończy Polka.