Polityczny skandal: zdjęcia w bieliźnie i sprośne teksty
W poniedziałek na ustach wszystkich znalazł się skandal obyczajowy w Kongresie USA z udziałem przedstawiciela Izby Reprezentantów Anthony'ego Weinera, który publicznie przyznał się do "niewłaściwych" wirtualnych relacji z kobietami poznanymi w internecie.
Weiner przyznał się, że przez trzy ostatnie lata utrzymywał niestosowne kontakty z sześcioma kobietami za pośrednictwem portali społecznościowych takich jak Facebook czy Twitter, a także poczty elektronicznej i przez telefon. Wysyłał im prowokujące wiadomości i zdjęcia przedstawiające go w bieliźnie, często opatrzone sprośnymi podpisami. Jak podkreślał Weiner, z żadną z poznanych w ten sposób kobiet nie spotkał się osobiście.
Cała sprawa wyszła na jaw kilka dni temu, kiedy odkryto, że z konta Weinera na Twitterze do 21-letniej studentki wysłane zostało zdjęcie, w zbliżeniu przedstawiające kongresmana w bieliźnie.
Początkowo Weiner twierdził, że jego konto padło ofiarą hakerów. Wkrótce jednak zaczęły pojawiać się kolejne kontrowersyjne zdjęcia, a także doniesienia o innych kobietach, dysponujących zapisem wiadomości i nieprzystojnych fotografii otrzymywanych od kongresmana.
Na konferencji w Nowym Jorku przyznał, że osobą na zdjęciach jest on sam oraz że próbował później wszystkiego się wyprzeć.
Swoje czyny nazwał "głupimi" i "destruktywnymi", określił je jako wynik "godnego pożałowania błędu w ocenie". Wielokrotnie przepraszał przy tym swoją żonę. Zapewniał też, że w większości używał własnego, nie rządowego, komputera i telefonu.
Demokratyczna spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi zaapelowała do Komisji Etyki o zbadanie, czy Weiner "nie pogwałcił zasad Izby" mówiących o godnym reprezentowaniu niższej izby Kongresu.
W oświadczeniu Pelosi napisała, że jest "głęboko rozczarowana i zasmucona całą sytuacją". Postawiła też w wątpliwość szanse Weinera w wyborach na burmistrza Nowego Jorku w 2013 roku, w których - jak oczekiwano - miał wziąć udział.
Weiner zapewnił, że będzie w pełni współpracować z Komisją, ogłosił jednak, że nie zamierza składać mandatu.