Politycy PiS "układają się" z Nawrockim. Exposé Tuska wykpił nawet prezydent elekt. Kulisy
Politycy PiS "nowe otwarcie" rządu Donalda Tuska przyjmują z poczuciem triumfu. - Jeśli wszystkim nam palma nie odbije, to za dwa lata wracamy do władzy - usłyszeliśmy w partii.
Prezydent elekt Karol Nawrocki w środę wieczorem (w lokalu należącym do jednego z polityków PiS) spotkał się z politykami tej partii i współpracownikami z Instytutu Pamięci Narodowej, którzy pracowali w jego sztabie wyborczym - dowiedziała się WP. - Podziękował całej swojej ekipie - relacjonowali nam uczestnicy.
Nawrocki rozmawiał też z Jarosławem Kaczyńskim, z którym omawiał plany i kierunki polityki swojej kancelarii - usłyszeliśmy.
Politycy PiS, zamiast skupiać się na sejmowym wystąpieniu Donalda Tuska, woleli triumfować w Zamku Królewskim. Kpili z premierowskiego "nowego otwarcia". Świętowali swoje. Również wieczorem. Przy winie, jedzeniu i głośnych toastach.
- Tu jest prawdziwe nowe otwarcie - napisał do nas jeden z polityków PiS i za pośrednictwem popularnego komunikatora wysłał zdjęcie: swoje z prezydentem elektem.
Podobne zdjęcia - z sali na Zamku Królewskim, gdzie Karol Nawrocki odbierał zaświadczenie z PKW o wyborze na prezydenta - dodawali na portalach społecznościowych kolejni politycy. Wszyscy uśmiechnięci, w poczuciu triumfu. Wśród nich prezes Jarosław Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Pakt z prezydentem". PSL chce się dogadać z Nawrockim
Według naszych informacji szef PiS około godziny 15:00 w środę - w trakcie debaty nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska - spotkał się z prezydentem elektem osobiście. Rozmawiali nie tylko o wydarzeniach w Sejmie, ale przede wszystkim planach przyszłej głowy państwa. No i składzie jego kancelarii. A także o współpracy z PiS.
Jak nieoficjalnie usłyszeliśmy od kilku rozmówców, Jarosław Kaczyński uznał, że w ekipie prezydenta na najbliższe lata - co najmniej do kolejnej kampanii parlamentarnej - powinni znaleźć się ludzie związani z partią. I bezwzględnie wobec niej lojalni.
Koncepcja się zmieniła; wcześniej Kaczyński był niechętny scenariuszowi, zgodnie z którym do kancelarii przeniosą się jego "najmocniejsi zawodnicy" z klubu parlamentarnego. Ale - jak pisaliśmy już w Wirtualnej Polsce - uznano, że ci najlepsi, nawet jeśli trafią do ekipy prezydenta Nawrockiego, będą mogli wrócić do kampanijnego boju za dwa lata. Taki był nieformalny "układ" prezesa z prezydentem.
Sztab prezydenta
Bo Karol Nawrocki i PiS mają grać w jednej drużynie. Nikt tego ani w partii, ani w otoczeniu prezydenta-elekta, nie ukrywa. - Cel mamy wspólny: odsunąć ten zły rząd od władzy - twierdzi były sztabowiec Nawrockiego.
Oczywiście prezydent będzie działał inaczej niż partia.
- Ma być wymagający wobec rządu, ale nie antagonizować społeczeństwa. Karol zresztą działa niezależnie, będzie robił "swoją" politykę - przekonuje człowiek z jego otoczenia.
Jak mówi WP poseł PiS Jacek Sasin: - Samą wygraną Karol Nawrocki pomaga nam w obalaniu rządu Donalda Tuska. Prezydent powinien działać dla dobra Polski, a dziś dobrem Polski jest odejście Tuska z polskiej polityki. Bo bez tego nie zakończymy polsko-polskiej wojny.
Rozmówca z PiS: - Prezes Kaczyński uważa, że prezydent powinien nie tylko współdziałać z rządem, ale przede wszystkim współpracować z opozycją. Będzie musiał to mądrze rozgrywać.
A opozycja to dziś PiS. I Konfederacja. Partie, które chcą w 2027 roku przejąć ster w państwie po rządzie Donalda Tuska.
- Kaczyński nie chce dopuścić do sytuacji, w której kancelaria prezydenta będzie słaba, niepolityczna, będzie się rozłazić - tak, jak w Pałacu za Andrzeja Dudy. U Karola ma być silny ośrodek polityczno-prezydencki, z jednej strony ogarniający kancelarię i prowadzący działania prezydenta, a z drugiej - działający jako polityczny sztab.
Dlatego prezes zdecydował się wysłać do kancelarii tak mocne nazwiska, jak Pawła (Szefernakera, szefa kampanii Nawrockiego - przyp. red.) czy Przemka (Czarnka, jednej z czołowej postaci w partii Kaczyńskiego - red.) - tłumaczą nam źródła z PiS.
Ale w Kancelarii znajdzie się też Marcin Przydacz (jako przyszły minister ds. międzynarodowych) oraz - prawdopodobnie - spece od kampanii PiS: Tomasz Matynia (człowiek od badań i analiz, były szef Centrum Informacyjnego Rządu Mateusza Morawieckiego), Dawid Dziama (wieloletni pracownik centrali PiS i Kancelarii Premiera) czy Anna Plakwicz (niegdyś związana m.in. z firmą Solvere, działająca w kampaniach na zapleczu Nowogrodzkiej). Jak słyszymy, do Pałacu Prezydenckiego może trafić też poseł PiS Adam Andruszkiewicz, zajmujący się kampanią w sieci (za rządów PiS wiceminister cyfryzacji).
Ich nazwiska są wymieniane przez polityków PiS w rozmowach z WP jako tych, którzy mogą znaleźć się w ekipie Nawrockiego jako przedstawiciele Nowogrodzkiej. - Z naszego punktu widzenia są najlepsi - mówią krótko nasi rozmówcy z partii.
Oficjalnych potwierdzeń jeszcze nie ma, a Karol Nawrocki ma czas na skompletowanie składu swojej kancelarii do 6 sierpnia; w tym dniu zostanie zaprzysiężony.
O swoich planach - jak dowiedziała się WP - mówił m.in. na wieczornym spotkaniu z politykami PiS w Warszawie. Podziękował im również za współpracę.
- Musimy zburzyć mury nienawiści i prowadzić cywilizowaną dyskusję polityczną w państwie polskim. Musimy doprowadzić do momentu, w którym dyskutujemy o problemach do rozwiązania, o naszym wspólnym rozwoju, o naszych planach, aspiracjach i o naszym bezpieczeństwie - powiedział Nawrocki i stwierdził, że "nienawiść nie może być alternatywą dla nieudolnych rządów, dla prowadzenia politycznego sporu w polskim parlamencie". Nawiązywał rzecz jasna do rządów Tuska.
Mimo że podczas uroczystości w Zamku Królewskim Nawrocki sporo mówił o potrzebie budowania pola do współpracy (również z rządem) i nawoływał do wspólnoty, w kuluarowych rozmowach negatywnie ocenił środowe exposé premiera Donalda Tuska.
Ale - biorąc pod uwagę nawet głosy z rządu - to nie powinno dziwić. Jak pisaliśmy w WP w tekście Patryka Michalskiego, krytyczne oceny wystąpienia premiera padały również ze strony koalicjantów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Politycy o expose. Czarnek: To jest obraz nędzy rządów Tuska
"Tusk jak Probierz"
Nawet w PiS wywołało to zaskoczenie: - To chyba było jedno z najgorszych jego wystąpień w historii - mówili o Tusku w kuluarach posłowie formacji Jarosława Kaczyńskiego.
Opinie padały bardzo podobne. I zgodne z przekazem dnia.
Poseł PiS nr 1: - Tusk jest tak słaby, że musi chwalić się naszymi osiągnięciami. Przywłaszcza sobie nasze dokonania. To się w pale nie mieści, cytując klasyka.
Poseł nr 2: - Zmęczony, zgryźliwy tetryk. Bez pomysłu na przyszłość, ciągle tylko: "PiS, PiS, PiS". Ta czaszka się już nie uśmiechnie.
Poseł nr 3: - Z Tuskiem w takiej formie nie boję się o wynik wyborów w 2027. Człowiek wypalony, bez pomysłu, bez kierunku.
Poseł nr 4: - On może politycznie upadnie szybciej niż ten rząd. Moim zdaniem wkrótce zaczną się ruchy odśrodkowe z PO. I sami będą chcieli go zastąpić kimś innym.
To się prędko nie wydarzy: Tusk właśnie uzyskał wotum zaufania. Za w tej sprawie głosowało 243 posłów (cała Koalicja 15 października), a przeciwko - 210 (PiS, Konfederacja i koło partii Razem). Nikt nie wstrzymał się od głosu.
Premier po głosowaniu dziękował swoim parlamentarzystom. Docenił lojalność koalicjantów. Ale jego wcześniejsze wystąpienie nie przez wszystkich zostało uznane za zadowalające.
W partii Kaczyńskiego zostało ocenione jako "dramatyczne". - Dlatego uważam, że strasznie głupią była decyzja o tym, że mamy nie być na sali plenarnej w trakcie wystąpienia Tuska. Mogliśmy tam siedzieć i go wykpić - przyznał w rozmowie z WP jeden z posłów PiS.
O tym, że parlamentarzystów ma nie być na sali, zdecydował ponoć osobiście sam Jarosław Kaczyński.
- Nie trzeba było się bać, Tusk był bez formy, ze stępiałymi pazurkami - stwierdził w rozmowie z WP parlamentarzysta PiS.
Ale premier był pewny swego. - To nie jest dzień, w którym ktokolwiek czekałby na długie kwieciste przemówienia, to dzień, w którym w związku z sytuacją polityczną po wyborach prezydenckich potrzebna jest klarowna informacja, na czym stoimy - mówił Tusk z sejmowej mównicy.
- Otwórzcie szeroko oczy i przypomnijcie sobie, jak ważne sprawy spowodowały, że byliście tak zmobilizowani i zdeterminowani półtora roku temu i jak ważne sprawy spowodowały, że Polacy dali nam w ręce odpowiedzialność za ojczyznę. Nic się w tej kwestii nie zmieniło - podkreślał.
Stwierdził, że zna smak zwycięstwa i gorycz porażki, ale "nie zna takiego słowa jak kapitulacja". - Czeka nas 2,5 roku, w trudnych warunkach, pełnej mobilizacji i pełnej odpowiedzialności. Nie można zmarnować większości, jaką koalicja rządowa ma w Sejmie, bo komuś się odechciało albo ktoś się przestraszył - dodawał Tusk.
Stwierdził też - co dla PiS było oznaką słabości, a dla niektórych dowodem na rzekome "oderwanie" premiera od rzeczywistości - że "może przesadziliśmy z wiarą, że prawda sama się obroni". - Gdybyśmy chociaż w połowie tak dobrze opowiadali, ile zrobiliśmy, wygrywalibyśmy kolejne wybory - uznał szef rządu.
Podkreślił, że "nie będzie tolerował w rządzie sporów, które zamieniają się w publiczne kłótnie". - Czym się kończy konflikt w drużynie - widzieliśmy w Helsinkach. Nie róbmy tego typu błędów - apelował.
- Tusk skończy jak Probierz. Wreszcie odejdzie - nawiązał do porównania premiera jeden z polityków PiS. Ale są też ci, którzy wolą lać zimną wodę na rozgrzane głowy: - Jak nam wszystkim palma odbije, to nie wrócimy do władzy. A każdemu prezydentowi uderza prędzej czy później sodówka. To naturalne na takim stanowisku. Ale może być groźne.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski