Politolog: propozycja PiS to dylemat dla PO
Politolog dr Marek Migalski z Uniwersytetu
Śląskiego jest zdania, że zapowiedź lidera PiS złożenia wniosku o
samorozwiązanie Sejmu i wezwanie PO do jego poparcia, stawia
Platformę w fatalnej sytuacji: godząc się na wybory PO będzie
zmuszona do kampanii na warunkach PiS, narażając się na klęskę;
gdy zagłosuje przeciw, PiS obarczy ją winą za wszystkie mankamenty
istniejącej sytuacji.
18.03.2006 | aktual.: 18.03.2006 18:45
Gdyby użyć terminologii pokerowej, PiS powiedziało Platformie: "sprawdzam", stawiając ją - niezależnie od tego, na co się zdecyduje - w fatalnej sytuacji, kiedy musi rozstrzygać dylemat rodem z antycznej tragedii - powiedział Migalski.
Jego zdaniem, jeżeli PO opowie się za rozwiązaniem Sejmu, narazi się na klęskę wyborczą. Świadczącą o tym przesłanką - według politologa - jest chociażby to, że kampanię partii prowadzić będzie Donald Tusk, utożsamiany przez część elektoratu z dwiema klęskami wyborczymi.
Stając do wyborów PO po raz kolejny znajdzie się w sytuacji wykreowanej przez PiS. W poprzednich wyborach był to podział na Polskę liberalną i solidarną, teraz politycy PiS uwypuklają podział: Balcerowicz - kontrBalcerowicz. Stawiając sprawę w ten sposób, przy fatalnych notowaniach Leszka Balcerowicza, PiS ustawił PO w rogu i wystawił sobie na cel - ocenił dr Migalski.
Według niego, po tym, gdy w konflikcie dotyczącym Komisji Nadzoru Bankowego PO wzięła na siebie rolę obrońcy prezesa NBP, w kampanii trudno będzie jej uciec od tak postawionej opozycji. Gdyby jednak - mówił Migalski - PO nawet wygrała wybory z niewielką przewagą nad PiS-em, i tak partia Jarosława Kaczyńskiego grałaby pierwsze skrzypce, ponieważ ma większy od PO potencjał do stworzenia koalicji z innymi partiami.
W ocenie politologa, w swojej kampanii - jeżeli do niej dojdzie - PiS wykorzysta autorytet prezydenta Lecha Kaczyńskiego, popularność premiera Kazimierza Marcinkiewicza oraz wszystkie dotychczasowe działania w resortach kierowanych przez ministrów: Ludwika Dorna, Zbigniewa Wassermanna i Zbigniewa Ziobrę.
W moim przekonaniu na kampanii wyborczej zdecydowanie zyska PiS. Przyjęcie przez PO propozycji PiS, a trudno jej będzie nie przyjąć, naraża PO na klęskę wyborczą. Natomiast głosowanie za trwaniem Sejmu oznacza odebranie Platformie przez PiS moralnego prawa do krytykowania tego stanu - uważa politolog.
Według niego, jeżeli Platforma opowie się przeciwko samorozwiązaniu Sejmu, PiS "będzie mógł bić w nią jak w bęben, mówiąc, że to PO jest winna trwania Sejmu". Jeżeli natomiast PO będzie przeciw samorozwiązaniu, a rząd zostanie podany do dymisji, PO straci podwójnie - do wcześniejszych wyborów i tak dojdzie, a PO "straci twarz" jako partia, która nie chciała wziąć odpowiedzialności i zgodzić się na wybory.
Zdaniem Migalskiego, LPR będzie przeciwko przyspieszonym wyborom, w obawie przed stratą. Samoobrona może natomiast poprzeć wybory, ponieważ gdy znajdzie się w nowym parlamencie, a nie znajdzie się tam LPR, ugrupowanie Andrzeja Leppera będzie tam jedyną partią protestu; będzie też "bezcenna" dla PiS jako potencjalny koalicjant. Według Migalskiego, Samoobrona jest "niedowartościowana" w sondażach, trudno natomiast przewidzieć, jak się ostatecznie zachowa.