PolitykaPolitolodzy o referendum: niepotrzebne, bez sensu

Politolodzy o referendum: niepotrzebne, bez sensu

- To było niepotrzebne - oceniają niedzielne referendum eksperci. Socjolog, profesor Radosław Markowski, spodziewa się niskiej frekwencji oraz politycznych przepychanek. Jego zdaniem Polacy niechętnie uczestniczą w głosowaniach, a dobro i sprawy publiczne są im obce. PKW ma zaprezentować wyniki w poniedziałek, ok. godz. 18.

Politolodzy o referendum: niepotrzebne, bez sensu
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kaczmarczyk

Socjolog dodał, że po ogłoszeniu wyników referendum zacznie się polityczny spór o to, która partia miała rację. Profesor Markowski powiedział, że zdumiewa go postawa Pawła Kukiza. Jego ruch, który był na początku ruchem jednomandatowych okręgów wyborczych, nie wziął praktycznie żadnego udziału w kampanii przedreferendalnej.

Negatywnie o referendum i pytaniach w nim sformułowanych wypowiada się też Anna Materska-Sosnowska z Instytutu Nauk Politycznych. Jej zdaniem politycy zadali pytania, a potem umyli ręce.

Politolog uważa, że najpierw należałoby przez rok albo dwa przedyskutować problemy, których dotyczyło referendum, a potem zorganizować plebiscyt z pytaniami bardziej konkretnymi, niż te zadane wczoraj.

Ogólnokrajowe referendum, zarządzone przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, dotyczyło trzech kwestii: jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii politycznych i rozstrzygania wątpliwości podatkowych na korzyść podatnika.

"Bez sensu"

Politolog, profesor Wojciech Łukowski, uważa, że Polacy właściwie ocenili istotę tego referendum i dlatego frekwencja będzie fatalna. Jego zdaniem jest to rodzaj wyrażenia braku zainteresowania wobec "eksperymentów na demokracji", które fundują nam politycy.

Łukowski uważa, że do głosowania Polaków przede wszystkim zniechęcił polityczny charakter referendum. Według niego bardzo wielu wyborców odebrało to głosowanie nie jako poważne zapytanie o to, co sądzą o fundamentalnych kwestiach polskiego ustroju, ale jako następstwo walki politycznej. W tym przypadku, podkreśla politolog, "był to pomysł na ratowanie skóry przed porażką wyborczą Bronisława Komorowskiego".

Ekspert żałuje zarazem, że ten "eksperyment" był tak drogi. Według szacunków referendum mogło kosztować około 100 milionów złotych.

Zbyt niska frekwencja?

Profesor Andrzej Zybała z Collegium Civitas także nie spodziewa się wysokiej frekwencji. - Wszystko wskazuje na to, że ten plebiscyt nie będzie wiążący - powiedział politolog. Dodał, że sam pomysł na referendum był niefortunny i wynikał z toczącej się w maju kampanii prezydenckiej.

Ekspert zwrócił uwagę, że jeszcze przed wyborami publikowano sondaże, w których Polacy negatywnie wypowiadali się o tym referendum. Ponad 25 procent wyborców przyznawało, że w ogóle nie rozumie pytań.

Zybała przypomina też, że niska frekwencja to obecnie masowe zjawisko wynikające z porażki organizatorów, którzy nie potrafią zachęcić Polaków do udziału w święcie demokracji.

To piąte referendum w historii demokratycznej Polski. Najwięcej Polaków do urn w tego typu plebiscycie poszło przed naszym wejściem do Unii Europejskiej. Wtedy za przystąpieniem do wspólnoty opowiedziało się 58 proc. uprawnionych do głosowania obywateli.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (72)