Politolodzy: kampania prezydencka pokazała, że Polacy chcą zmian
Dobiegająca końca kampania prezydencka pokazała, że Polacy oczekują zmian; przedwyborcza batalia powinna być ich katalizatorem, niezależnie od ostatecznego wyniku głosowania - oceniają politolodzy.
- Ta kampania wydaje się być katalizatorem wielu zmian na scenie politycznej, zarówno instytucjonalnych - bo być może powstaną nowe partie - ale również zmian związanych z aktywnością obywateli. Niska frekwencja nie napawa optymizmem, z drugiej zaś strony spora część wyborców pokazała, że konflikt pomiędzy PO i PiS ich nie interesuje. To pozytywny element tej kampanii - podkreśliła dr hab. Ewa Marciniak z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
"Niespójność wizerunków"
Kampanię Bronisława Komorowskiego przed pierwszą turą oceniła jako mało dynamiczną, bo prezydent koncentrował się na spotkaniach z wyborcami, ale też pozyskiwaniu zaplecza elit kulturalnych, intelektualnych i politycznych. - Po nieoczekiwanym rezultacie pierwszej tury, nadano tej kampanii ogromnej dynamiki. Myślę, że zarówno dla samego Komorowskiego, jak i jego sztabu, wynik pierwszej tury był ogromnym zaskoczeniem, zważywszy na pojawiające się apele, że można wygrać wybory już w pierwszej turze - zauważyła ekspertka.
W pierwszej turze Andrzej Duda uzyskał 34,76 proc. głosów, ubiegający się o reelekcję prezydent Bronisław Komorowski - 33,77 proc. Trzeci wynik uzyskał Paweł Kukiz zdobywając 20,80 proc. głosów. Frekwencja wyniosła 48,96 proc.
Z kolei - jak zauważyła ekspertka - Andrzej Duda po zwycięstwie w pierwszej turze dostał wiatru w żagle. - Zważywszy na to, że zaczynał kampanię, mając niską rozpoznawalność i będąc mylonym z Piotrem Dudą (szefem Solidarności), jest to nie tylko partyjny, ale i jego osobisty sukces - oceniła. Zaskoczeniem dla Marciniak było nawiązywanie do amerykańskiego stylu prowadzenia kampanii przez PiS. Politolog oczekiwała, że kampania Dudy będzie "bardziej polska" w formie.
Analizując przebieg całej kampanii, ekspertka zwróciła uwagę na niespójność wizerunków obu kandydatów. - Z jednej strony Bronisław Komorowski, który prowadził umiarkowanie aktywną kampanię na początku, stał się ofensywny, dynamiczny i polemiczny w pierwszej debacie telewizyjnej i utrzymał ten styl w drugiej. Jeśli chodzi o Andrzeja Dudę - uśmiechnięty, młody dżentelmen, kandydat na prezydenta - w ostatniej fazie kampanii jest jednak zdecydowany, by nie powiedzieć ironizujący, złośliwy; pokazuje nie tylko uśmiech, ale także twarz z negatywnymi emocjami - podkreśliła.
Dr hab. Marciniak zwróciła też uwagę, że obaj kandydaci, którzy zmierzą się w drugiej turze, w pierwszej uzyskali poparcie zbliżone do tego, jakie według badań opinii mają PO i PiS. Zdaniem politolog świadczy to o upartyjnieniu kampanii prezydenckiej. - To pewien problem dla obu kandydatów, którzy z jednej strony muszą być partyjni, a chcą być ponadpartyjni. Żeby uzyskać dobry wynik, muszą wyjść poza elektorat swoich partii, a jednocześnie mobilizować ten elektorat - wskazała.
Oczekiwanie na zmiany
Także dr Jacek Reginia-Zacharski z Uniwersytetu Łódzkiego uważa, że największym zaskoczeniem kampanii jest wynik pierwszej tury, który należy interpretować jako oczekiwanie zmian. - Możemy śmiało przyjąć, że spora część wyborców opowiedziała się za zmianą wykraczającą poza "układankę" PO-PiS - powiedział politolog. Przypomniał, że Paweł Kukiz i Janusz Korwin-Mikke przyciągnęli w I turze ok. jedną czwartą głosujących.
- Jeżeli do tego dołożymy elektorat Andrzeja Dudy, który, będąc w opozycji, rzecz jasna także oczekuje zmiany układu, wyłonił się bardzo duży potencjał "rozbetonowania" sceny politycznej, jeśli za zabetonowanie uznać ośmioletnie rządy koalicji PO-PSL" - podkreślił Reginia-Zacharski.
- Słyszę głosy, że kampania była brudna, ale gdybyśmy chcieli szukać kampanii kryształowo czystej, to na pewno jej nie znajdziemy. Każda posiada istotny potencjał negatywny - zauważył.
Pytany o przebieg kampanii naukowiec ocenił, że sztab Komorowskiego nie najlepiej poradził sobie z wynikiem pierwszej tury. Zaproponowana później prezydencka inicjatywa referendum m.in. w sprawie JOW została przez część wyborców odebrana jako przejaw paniki lub cynizmu - zaznaczył ekspert.
Jego zdaniem choć obie strony popełniały błędy, bardziej konsekwentna była kampania Dudy, w której stawiano na zmianę i młodość, która się z nią kojarzy. Z kolei współpracownicy prezydenta Komorowskiego z jednej strony komunikowali chęć reagowania na zmiany, z drugiej zaś chcieli prezentować Komorowskiego jako osobę stabilną, przewidywalną, konsekwentną i zwolennika zmian spokojnych - wskazał dr Reginia-Zacharski.
Co po wyborach?
Naukowiec zaznaczył, że od wyniku niedzielnego głosowania będzie zależała głębokość zmian na scenie politycznej.
- Jeżeli Andrzej Duda wygra te wybory, powstanie pytanie, w jaki sposób zostanie "zagospodarowany" Bronisław Komorowski. Jeżeli ten scenariusz będzie miał miejsce, Komorowski na pewno będzie wspierał PO chociażby z racji ogromnego potencjału w elektoracie. Tyle że od pewnego czasu widać, że PO monolitem nie jest i pojawianie się tego gracza będzie sporym wyzwaniem dla samej PO i jej spójności - wskazał.
Dr Reginia-Zacharski ocenia, że ewentualna wygrana Dudy uskrzydliłaby PiS przed wyborami parlamentarnymi. - Zwycięstwo Dudy otwiera bardzo ciekawe perspektywy, wygrana Komorowskiego nie oznacza braku zmian - które i tak muszą nastąpić - ale będzie to zmiana mniej ciekawa z perspektywy politologicznej - podkreślił. - Osobnym pytaniem jest, co stanie się z wyborcami Pawła Kukiza, czy ten elektorat da się skonsolidować i "dowieźć" go do wyborów parlamentarnych - dodał ekspert.