Policjant z obsesyjnej miłości zlecił zabójstwo
Po ponad dwóch latach procesu na karę dożywocia skazał krakowski sąd byłego oficera policji i biegłego sądowego, 55-letniego Jerzego K., który prawdopodobnie z chorej miłości do córeczki konkubiny swego znajomego polecił go zabić. Planował też zabójstwo matki dziecka. W ten sposób chciał przejąć opiekę prawną nad dziewczynką i ją adoptować.
05.12.2008 07:45
Jerzy K. będzie też musiał zapłacić 10 tys. zł nawiązki konkubinie ofiary jako częściowe zadośćuczynienie za doznane przez nią krzywdy. Prawa ręka zleceniodawcy - jego rówieśnik Tomasz K., który bezpośrednio odpowiada za zbrodnię, trafi za kraty na ćwierć wieku. Jego kompani, andrychowscy Romowie: 30letni Daniel P. i 47-letni Roman K. odsiedzą po 15 lat. Dwaj inni oskarżeni, którym zarzucono jedynie udział w rozbojach na ofierze i jego rodzinie, powędrują do więzienia na 5 i 3 lata. - Oskarżony chciał zabić, a jego zbrodnicze postępowanie było zaplanowane - nie miał wątpliwości sędzia sprawozdawca Mirosław Baran. - Zleceniodawca tej zbrodni decyzje podejmował świadomie i dobrowolnie. Jest godzien potępienia.
Choć nie zabił sam osobiście, trudno szukać w tej sprawie okoliczności łagodzących. To była okrutna zbrodnia - dobitnie podkreślił sędzia. Do mordu doszło w 2004 roku w Krakowie. Zajmujący się remontami mieszkań Jacek F. poznał Jerzego K., wykonując prace budowlane w jego domu. Mężczyźni i ich rodziny zaprzyjaźnili się, często się odwiedzali. Córka konkubiny Jacka F., 10-letnia wówczas Karolina, chętnie bywała w domu państwa K. Były nadkomisarz z laboratorium kryminalistycznego Jerzy K. zapałał obsesyjnym uczuciem do dziewczynki. Zaproponował Jackowi F. i jego konkubinie, by oddali mu ją na wychowanie. On miał zapłacić im 250 tys. zł i sfinansować operację ich drugiej, niepełnosprawnej córki. Para się nie zgodziła.
Na wiosnę 2004 roku Jacek F. i Edyta N. dwukrotnie zostali brutalnie napadnięci w swoim mieszkaniu przez nieznanych sprawców. Tuż potem pojawiał się życzliwy pocieszyciel Jerzy K. Proponował, by Karolina przeprowadziła się na jakiś czas do niego, gdyż - jak twierdził - w mieszkaniu napadniętych jest niebezpiecznie. Nie otrzymał na to jednak zgody. Gdy konkubenci zaczęli podejrzewać policjanta o zorganizowanie napadów i zaczęli się przed nim ukrywać, Jerzy K. zlecił zabójstwo. Podstępnie zwabiony przez morderców Jacek F. został pobity i skrępowany. Bandyci wsadzili go do bagażnika.
Według prokuratury, wyrok śmierci zapadł na parkingu przed Komendą Wojewódzką Policji w Krakowie, gdzie złoczyńcy przywieźli porwanego. Zszedł do nich Jerzy K. i zlecił pozbycie się przyjaciela. Jacek F. został uduszony. Jego zwłoki zatopiono w Jeziorze Rożnowskim. 1 lipca 2004 roku wypłynęły na powierzchnię. Jerzy K. nie przyznał się do winy. - Kara jest słuszna. Sprawiedliwości stało się zadość - mówili na korytarzu sądowym po ogłoszeniu wyroku zapłakani rodzice zamordowanego Jacka F. (kab)
Wojciech Kopeć