Policjanci w szpitalu po zatruciu czadem
Zwiększa się liczba policjantów i pracowników cywilnych komisariatu policji w Łapach (podlaskie), którzy trafili na obserwację do szpitala MSWiA w Białymstoku z podejrzeniem zatrucia czadem.
Trujący gaz wydobywał się z kaflowych pieców, którymi komisariat jest ogrzewany.
Według komendanta miejskiego policji w Białymstoku, Stanisława Pawlika, do szpitala na obserwację trafiło 20 osób.
Zastępca dyrektora szpitala MSWiA do spraw medycznych, Grzegorz Kunowski, mówi, że w piątek do szpitala na badania zgłosiło się kilkanaście kolejnych osób. Nie wykluczył, że niektórzy mogą zostać hospitalizowani. Nikomu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Pawlik mówi, że do szpitala lekarz kierował na obserwację wszystkie osoby, które pracowały na piętrach ogrzewanych piecami, bez względu na to, czy uskarżały się na objawy zatrucia tlenkiem węgla. Od samego rana, co dwie-trzy godziny do lekarza trafiało po kilku policjantów i policjantek, a nasz lekarz z urzędu wysyłał ich do szpitala - powiedział Pawlik.
W czwartek policja oficjalnie mówiła o pobycie w szpitalu tylko jednej osoby, a podejrzeniu zatrucia jedenastu. Informację podała i tak z opóźnieniem, bowiem pierwsi policjanci zatruli się czadem we wtorek.
Komisariat w Łapach ma dwa piętra. Po zatruciu, w budynku pracują na parterze tylko oficerowie dyżurni oraz służby prewencji. Pozostali funkcjonariusze z pierwszego i drugiego piętra zostali przeniesieni do pracy w oddalonym o około 10 km Surażu. (aka)