Policjanci pójdą oddać krew i wezmą dwa dni wolnego. Protest trwa, MSWiA reaguje
Około jedna trzecia policjantów bierze udział w proteście - szacuje jeden z jego liderów sierż szt. Jacek Łukasik, lider policyjnej "Solidarności". Zapowiada zaostrzenie formy protestu. Z kolei MSWiA w stanowisku przesłanym WP informuje, że ten związek i lider nie są postrzegani jako reprezentatywna organizacja przedstawicielska.
- Od 14 do 18 października policjanci będą w ramach protestu oddawać krew, a następnie skorzystają z dwóch dni wolnego na regenerację. Zgodnie z przepisami nie możemy strajkować, natomiast będziemy wykorzystywać takie działania, aby podkreślać siłę tego protestu - przekazał w rozmowie z WP sierż szt. Jacek Łukasik, policjant w Nowego Sącza, przewodniczący Krajowej Sekcji Policji NSZZ "Solidarność".
- Z informacji jakie spływają do mnie od związkowców w poszczególnych komend wynika, że około 30 proc. funkcjonariuszy bierze udział w proteście. Akcja polegająca na udzielaniu pouczeń, zamiast mandatów powinna być już widoczna w statystykach policji. Jednak w tej chwili nie mam konkretnych danych na ten temat - powiedział sierż. sztab. Łukasik. Dodał, że protestujący planują kolejne działania, które pokażą ich niezadowolenie z sytuacji w służbie.
Funkcjonariusze przeprowadzają dziennie od 12 do 16,5 tys. interwencji - wynika z codziennych statystyk Komendy Głównej Policji. Na razie nie widać, aby w związku protestem znacząco zmieniła liczba zatrzymań przestępców na gorącym uczynku (500-600 osób) lub pojmania osób poszukiwanych. Nie otrzymaliśmy z KGP danych o wystawianych mandatach i udzielanych pouczeniach - co pokazywałoby skalę protestu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Protest w policji trwa od 6 października. Jak już informowaliśmy, policjanci protestują przeciwko ich zdaniem słabym zarobkom i warunkom pracy w policji. Z tego wynika inny motyw protestu - brak chętnych osób do pracy. W policji jest 14,5 tys. nieobsadzonych stanowisk. Obowiązki rozkładają się na mniejszą liczbę funkcjonariuszy.
"Teraz już tylko zarządza się statystykami, aby rubryki o liczbie wystawionych mandatów i liczbie podjętych interwencji świeciły się na zielono jako zgodne z normami. Już nikt nie pyta, czy my jeszcze zapobiegamy przestępczości, czy my komuś pomagamy" - alarmowali we wcześniejszych rozmowach WP liderzy protestu.
- Żadnego protestu nie lekceważę, a przede wszystkim nie lekceważę wynagrodzeń w policji. Pracujemy nad nowym programem modernizacji, on powinien przynieść znaczące strumienie pieniędzy. Jest też miliard złotych, który zapewnił premier Donald Tusk. Mówił o tym podczas Święta Policji" - komentował w Radiu Zet szef MSWiA Tomasz Siemoniak.
Policyjny protest trwa. MSWiA reaguje
Na prośbę WP poszczególne postulaty skomentowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. "Odnosząc się do możliwości podwyższenia wynagrodzeń o 15 proc., informujemy, że zgodnie z przepisami ustawy o kształtowaniu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej, (...) średnioroczne wskaźniki wzrostu wynagrodzeń są corocznie negocjowane w ramach Rady Dialogu Społecznego. Rada Ministrów, w terminie do 15 czerwca każdego roku, przedkłada Radzie Dialogu Społecznego, a także ogólnokrajowym organizacjom związków zawodowych zrzeszających pracowników państwowej sfery budżetowej do zaopiniowania, propozycję średniorocznych wskaźników wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej na rok następny" - czytamy w stanowisku resortu. Tym samym urzędnicy sugerują, że sprawa podwyżek powinna być negocjowana na forum Rady Dialogu Społecznego.
Zdaniem protestujących, budżet policji na przyszły rok powinien wynosić 25 mld zł, a nie - jak założono - 20,2 mld zł. Rządzący zaplanowali, że w przyszłym roku płace w policji wzrosną o 5 proc. Policyjna "Solidarność" wylicza, że w zależności do stanowiska, będzie to od 200 do 590 zł miesięcznie.
Urzędnicy MSWiA twierdzą, że spełnienie postulatów jak: podniesienie świadczeń socjalnych do poziomu w Wojsku Polskim, powiązanie budżetu Policji z PKB, wiązałoby się to m.in. z koniecznością powołania zespołu międzyresortowego do - w pierwszej kolejności oszacowania skutków finansowych ewentualnych zmian i możliwości ich sfinansowania, a następnie zmian legislacyjnych w tym obszarze. Jak również "wymagałoby dokonania przez ministerstwo dogłębnej analizy, we współpracy z ministrem finansów".
MSWiA twierdzi, że wystąpienie Solidarności, "nie może być postrzegane jako stanowisko reprezentatywnej organizacji przedstawicielskiej". Urzędnicy powołują się na kwestie formalne: informację, że w lipcu tego roku wyrejestrowano z krajowych sekcji branżowych Solidarności związek o nazwie Sekcja Funkcjonariuszy i Pracowników Policji.
Na ten zarzut protestujący odpowiedzieli własnym komunikatem, że na miejsce wyrejestrowanej sekcji od razu powstała Krajowa Sekcja Policji NSZZ "Solidarność". Protestujący podkreślają, że jeszcze 9 września Łukasik był ich "reprezentatywnym" przedstawicielem, bo spotkał się z nim minister Tomasz Siemoniak oraz komendant główny nadinsp. Marek Boroń. Omawiano wówczas propozycje rozwiązań polepszających sytuacje w Policji.
Protest policjantów pod kancelarią premiera
Inny z policyjnych związkowców Mirosław Soboń (NSZZ "Solidarność") poinformował, że 17 października policjanci przyjdą do pod kancelarię premiera w Warszawie, gdzie odbędzie się protest w formie "ceremonii pogrzebowej policji". Soboń i jego związkowcy we wtorek (15 października) opublikowali na łamach "Wyborczej" nekrolog, w którym informują, że polska policja "dopełniła żywota".
W rozmowie z "Wyborczą" Mirosław Soboń ocenił, że doszło do "paraliżu instytucjonalnego policji spowodowanego ogromnymi brakami kadrowymi, skutkującymi osłabieniem bezpieczeństwa wewnętrznego państwa". Również wspomniał o kiepskich warunkach pracy i tysiącach nieobsadzonych etatów.
- Społeczeństwo musi się dowiedzieć, że jeszcze trochę, a nie będzie miał kto jeździć na interwencje. Policjanci masowo odchodzą ze służby, a nowi się do niej nie garną. Mamy kadrową katastrofę - alarmował.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski