Policjanci pobili studenta?
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pobicia. 21-letni Damian walczy o ukaranie funkcjonariuszy
22.09.2009 | aktual.: 22.09.2009 12:28
Damian Kozłowski, 21-letni student z Bielawy, przyznaje, że trudno będzie mu wygrać z policjantami. Ale za namową babci i dziadka zgłosił do prokuratury, że został pobity przez miejscowych funkcjonariuszy.
Do zdarzenia doszło ponad trzy tygodnie temu, późnym wieczorem w piątek. Damian z kolegą stali przed kamienicą. Pili piwo i rozmawiali. Nagle podjechał radiowóz. Policjanci wylegitymowali ich i poinformowali, że dostaną mandat za picie piwa w miejscu publicznym. Zaczęli ich spisywać.
- Wtedy jeden z funkcjonariuszy zapytał mnie o imiona rodziców, a ja odburknąłem, że nie pamiętam. To go bardzo zdenerwowało - opowiada Damian.
Tłumaczy nam, dlaczego tak powiedział. Od dziecka wychowuje go i jego prawnym opiekunem jest babcia. Rodzice dawno temu wyjechali za granicę i nie interesowali się chłopakiem. Ma do nich za to ogromny żal.
Policjanci uznali jednak, że chłopak ich prowokuje. I przystąpili do działania. - Jeden z policjantów wykręcił mi rękę - opowiada Damian.
Chwilę potem chłopak został zakuty w kajdanki i odwieziony na komisariat w Bielawie. Tam, jak twierdzi, został brutalnie pobity. Policjanci kopali go skutego i leżącego na podłodze, skakali po nim. Zrobiło mu się słabo, prosił, by przestali. W końcu to zrobili i przebadali go alko-matem.
- Nie miałem nawet pół promila. Nie mieli więc powodu, by mnie zatrzymać i wypuścili do domu - mówi student.
Babcia chłopaka, Alina Cho-łuj, była przerażona, kiedy wkrótce potem zobaczyła wnuka. - Boże, przecież mogli go zabić, co z nich za ludzie?! - rozpacza kobieta.
Następnego dnia Damian poszedł na komisariat. Chciał złożyć skargę na policjantów. Ale jej nie przyjęto. W ogóle nie chciano z nim rozmawiać.
- Wtedy namówiłam go, żeby zrobił obdukcję i oddał sprawę do prokuratury - mówi Alina Chołuj.
Sama wychowała się w rodzinie policyjnej, jej brat przez wiele lat był komendantem dużej jednostki na Śląsku. Jak twierdzi, nie potrafi pogodzić się z tym, że wśród funkcjonariuszy są tacy brutale.
Dziadek mówi, że chłopak jest schorowany, miał ciężkie życie, a mimo wszystko uczy się, zarabia na siebie. - Będziemy go wspierać w tym, by jego oprawcy zostali ukarani - mówi Tadeusz Chołuj.
Damian poszedł do szpitala. Zrobił obdukcję. W prokuraturze złożył zawiadomienie o popełnieniu przez policjantów przestępstwa. Chłopak ma mocne argumenty. Poza obdukcją, także zeznania kilku świadków, którzy widzieli, jak policjanci wciągają go do radiowozu. I tych, którzy spotkali go zaraz po wyjściu z komisariatu.
Są też nagrane na komórce rozmowy z policjantami, którzy nie chcieli chłopakowi udzielić informacji o podstawach jego zatrzymania i przewiezienia na komisariat,a także rozmowa z policjantem, który sugerował Damianowi, by wycofał doniesienie i dogadał się z funkcjonariuszami zamieszanymi w pobicie.
Śledczy potwierdzają, że sprawa jest poważna. - Wszczęliśmy śledztwo i wstępnie można powiedzieć, że wersja poszkodowanego wydaje się wiarygodna. Sprawę przekazaliśmy jednak do innej jednostki - mówi Emil Wojtyra, szef działu śledczego w Prokuraturze Rejonowej w Dzierżoniowie. Tłumaczy, że jego pracownicy znają podejrzewanych policjantów, bo ci zajmowali się m.in. doprowadzaniem na przesłuchania, więc nie chcą być posądzeni o stronniczość.
Prokurator okręgowy nie zdecydował jeszcze, która jednostka będzie zajmować się sprawą. Komendant powiatowy policji w Dzierżoniowie o sprawie wie, ale czeka na wyniki śledztwa.
- Jeśli policjantom zostaną przedstawione zarzuty, komendant wyciągnie wobec nich konsekwencje. Nam też zależy na szybkim wyjaśnieniu sprawy - tłumaczy Anita Guzek, rzecznik dzierżoniowskiej policji.
Coraz więcej takich zgłoszeń
_ Z dr. Piotrem Kładocznym z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka rozmawia Małgorzata Moczulska_
Na Dolnym Śląsku mamy przypadek studenta pobitego prawdopodobnie przez policję. O podobnych sprawach słychać coraz częściej. Czy i do fundacji zgłaszają się ofiary policyjnej brutalności?
- Tak, zgłaszają się, szukając wsparcia i pomocy. Bardzo często nie wierzą w to, że uda im się udowodnić winę policjantom. Takich spraw jest sporo.
Czy wynika to z coraz większej agresji funkcjonariuszy?
- Nie sadzę. Myślę, że bardziej to kwestia naboru do policji. Trafiają do niej często ludzie z przypadku, bez odpowiednich predyspozycji. To również kwestia braku szkoleń. To stresująca praca i nieraz puszczają funkcjonariuszom nerwy, a nie są odpowiednio przygotowani, nie potrafią nad sobą zapanować.
A może to ludzie mają teraz większą odwagę, by takie sprawy zgłaszać?
- Pewnie tak, choć wciąż tej odwagi więcej mają ludzie z dużych miast, gdzie jest gwarancja większej anonimowości. W małych miasteczkach strach jest większy. Tam wszyscy się znają i, niestety, panuje przekonanie, że policjant i jego koledzy będą się na nas odgrywać. Namawiam do nagłaśniania takich spraw i dążenia do ukarania winnych, bo tylko wtedy policjanci nie będą czuli się bezkarni.