Policja starła się z pracownikami
Blisko setka pracowników Sklejki Pisz na Mazurach okupuje fabrykę w proteście przeciw odwołaniu prezesa, którego ma zastąpić lokalny działacz PiS - pisze "Gazeta Wyborcza". Doszło do szarpaniny z policją.
30.05.2007 | aktual.: 30.05.2007 09:57
Sklejką Pisz, która zatrudnia 850 osób, od 2001 r. kierował bezpartyjny Tadeusz Banach. Należąca w 100 proc. do skarbu państwa firma w ubiegłym roku wypracowała ponad 5 mln zł zysku. Według "Gazety" już w piątek pracownicy dowiedzieli się, że Banachowi grozi odwołanie. W poniedziałek Ministerstwo Skarbu odwołało dwóch z pięciu członków rady nadzorczej. Ich miejsce zajęli olsztyńscy działacze PiS. Tego samego dnia odnowiona rada odwołała dyrektora handlowego i prezesa Banacha. P.o. prezesa został Marcin Poczobutt, należący do PiS prawnik z Olsztyna. A ludzie w Piszu wyszli przed fabrykę. - Czekaliśmy na nowego prezesa, by porozmawiać, jak wyobraża sobie kierowanie fabryką bez prezesa fachowca - mówi Andrzej Zwierzyński, przewodniczący związku zawodowego Budowlani.
Strajkujący mówią dziennikowi, że w poniedziałek po południu Poczobutt i nowy członek rady Waldemar Zwierko z olsztyńskiego PiS przyjechali do fabryki w towarzystwie ochroniarzy i nie chcieli rozmawiać. Ludzie nie wpuścili ich do biurowca i podjęli decyzję o zostaniu na noc. Przyszła policja, która przesłuchiwała pracowników do godz. 2 w nocy. Wczoraj rano Poczobutt po raz kolejny nie został wpuszczony do biurowca. Pod fabrykę ponownie zajechała policja. - Staliśmy na schodach spleceni ramionami - opowiada Zwierzyński. - Policja siłą nas ściągnęła, wlokła ludzi po betonie, siedem osób, w tym szefowa innych związków, zasłabło i są w szpitalu.
Lech Kalwejt, rzecznik prasowy piskiej policji, twierdzi, że nocne przesłuchania pracowników to efekt zawiadomienia złożonego przez Poczobutta, który poskarżył się, że załoga nie wpuszcza go do zakładu. - Wtorkowe zdarzenia to skutek zachowania załogi - mówił rzecznik policji. Przyznał, że doszło do użycia siły, ale zapewnił, że ludzie trafili do szpitala, bo zasłabli w upale. Potwierdził też krążące wśród załogi plotki, że policja ściągnęła posiłki z Olsztyna. - To nie znaczy, że chcemy ich użyć - zastrzegł Kalwejt.
Marcin Poczobutt zapewnia, że chce kierować spółką tylko przez trzy miesiące. W tym czasie ma być wybrany nowy prezes. Dlaczego został odwołany Banach? - Były obiekcje do przeprowadzanych przez niego przetargów. Chcieliśmy od niego dokumentację, ale nam jej nie dostarczył, dlatego rada podjęła decyzję o odwołaniu - mówi Waldemar Zwierko. Czemu odwołali człowieka, którego cenią pracownicy? - Przed fabryką stoi garstka ludzi, którzy są w jakiś sposób zapięci z prezesem, a nie cała załoga - odpowiada Zwierko.
Prezes Banach już wysprzątał gabinet następcy, czeka na niego z wodą i paluszkami. - Moja kadencja miała upłynąć z końcem czerwca, mogę pożegnać się z tym stołkiem nawet teraz, ale boli mnie styl, w jakim to się odbywa - kręci głową Banach. Adam Sawicki, przedstawiciel pracowników w radzie nadzorczej, poinformował załogę przed godz. 17, że dodzwonił się do ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego, ale usłyszał, że minister nie ma czasu zająć się dziś sprawą Sklejki Pisz. Z kolei jutro jedzie na Śląsk i zapewne też się nią nie zajmie. W tej sytuacji załoga podjęła decyzję, że nadal będzie okupowała zakład.