Policja przywraca ruch przed Pałacem Prezydenckim
Policja przywraca ruch na odcinku Krakowskiego Przedmieścia, przed Pałacem Prezydenckim, gdzie zgromadziło się ok. 2 tys. osób, m.in. uczestników mszy św. i "marszu pamięci" w intencji ofiar katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem.
10.09.2010 | aktual.: 11.09.2010 01:10
Część osób, które zgromadziły się przed Pałacem Prezydenckim, rozeszło się już do domów. Ci, którzy pozostali - ok. kilkuset osób - modlą się w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej.
- Poprosiliśmy te osoby, które stały na ulicy o zejście z niej i dostosowały się do tego. Jest spokojnie, uczestnicy zgromadzenia rozchodzą się - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński.
Według szacunków służb porządkowych, przed Pałacem było w sumie ok. 2 tys., wśród nich m.in. uczestnicy mszy św. w intencji ofiar, która odbyła się w archikatedrze pw. św. Jana Chrzciciela oraz "marszu pamięci". Przyszli też zwolennicy przeniesienia krzyża, który ustawiono przed Pałacem w trakcie żałoby po katastrofie, a także gapie.
Pod krzyżem odśpiewano m.in. hymn państwowy. Część osób skandowała "Krzyże do góry, różańce w dłoń. Bolszewika goń, goń goń...".
Do zgromadzonych zwrócił się m.in. biorący udział w uroczystościach i zgromadzeniu prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Apeluję do Bronisława Komorowskiego, by podjął w tej sprawie decyzję, by skłonił do podjęcia decyzji swoich politycznych przyjaciół. Ta sytuacja musi się skończyć, ale musi się skończyć z honorem. Mamy prawo tego oczekiwać - powiedział.
- Ta sytuacja musi się skończyć, ale musi się skończyć z honorem - podkreślił brat zmarłego prezydenta. - Musimy walczyć o Polskę, ale nie możemy walczyć o Polskę inaczej niż razem z Kościołem i dlatego sprawa tego krzyża musi być załatwiona razem z Kościołem - mówił prezes PiS.
- Jest to możliwe. Jest komitet budowy krzyża, który ma bardzo interesujące propozycje. Jest możliwość uzyskania takiego stanu, który będzie do przyjęcia - jak sądzę - dla wszystkich, który będzie oddaniem honoru tym, którzy tutaj, można powiedzieć, walczyli, byli bici, obrażani, a także tym, którzy mają niekiedy inne poglądy - ocenił Kaczyński, nie precyzując, o które projekty budowy pomnika mu chodzi.
Dodał, że "problem polega na tym, że wszystkie karty ma tutaj władza".
Kaczyński na początku przemówienia zaznaczył, że mówi nie jako polityk, ale jako obywatel, "jako jeden z setek ludzi, dla których ta katastrofa była także straszliwym przeżyciem osobistym", a także jako prawnik.
- Jako prawnik muszę postawić pytanie, na jakiej podstawie ta część chodnika Krakowskiego Przedmieścia została wyłączona z ruchu, na jakiej podstawie ci policjanci, którzy tu stoją, którzy są tak potrzebni w innych częściach Warszawy, strzegą tego miejsca - pytał lider premier.
Pytany o to przez PAP rzecznik komendanta stołecznego policji Karczyński zaznaczył, że obowiązkiem policji jest dbanie o bezpieczeństwo. - W tym miejscu gromadzi się wiele osób. Doszło też już do kilku incydentów, przyszedł tu m.in. mężczyzna z rozbrojonym granatem, zbezczeszczono pamiątkową tablicę. Dlatego są policyjne barierki, by nie dochodziło do podobnych sytuacji - podkreślił.
Na zakończenie zaapelował do zebranych o spokojne rozejście się: - A teraz czas po tej pięknej manifestacji, która ludziom mojego pokolenia przypomina lata 80., a nawet 1968 r., czas spokojnie rozejść się do domów - powiedział.
W jego opinii należy znaleźć decyzję administracyjną w tej sprawie i zaskarżyć ją do sądu. - Będziemy szli tą drogą - zapewnił.
Uczestnicy marszu brali wcześniej udział w mszy św. w intencji ofiar katastrofy odprawionej w archikatedrze pw. św. Jana Chrzciciela. Pod Pałac Prezydencki, przynieśli polskie flagi, pochodnie i zapalone znicze, a także transparenty z hasłami: "Czekamy na pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej", "Piąty miesiąc mija. Czy to Polska czy Rossija".
Przed Pałacem Prezydenckim doszło do utarczek słownych. - Mieliśmy też jedną przepychankę - najbardziej agresywny z jej uczestników został przewieziony na komendę, kolejnego wylegitymowaliśmy. Był też incydent ze złamaniem krzyża, który przyniósł jeden z uczestników zgromadzenia - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński.
W tłumie słychać było też m.in. okrzyki: "Jest krzyż, jest impreza", "Inkwizycja".
Z informacji na stronie internetowej urzędu miasta wynika, że zamiar wieczornego przemarszu zgłosiła osoba prywatna. Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP w ratuszu, marsz zgłosił redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz, który poinformował władze miasta, że weźmie w nim udział tysiąc osób.
Podobny marsz został zorganizowany przed miesiącem. Wówczas wzięło w nim udział kilkaset osób.
W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.