Policja nie mówi o zamachowcach-samobójcach w Londynie
Policja nie ustaliła jeszcze z całą
pewnością, że czterej mężczyźni, którzy w zeszłym tygodniu
przeprowadzili zamachy w Londynie, mieli świadomość, że zginą w
eksplozjach - powiedział rzecznik Scotland Yardu. Nie
jest zatem przesądzone, że chodziło o samobójcze zamachy.
W ten sposób rzecznik skomentował artykuł w dzienniku "Daily Mirror". Gazeta napisała, że zamachowcy mogli sądzić, że zdążą zbiec po podłożeniu ładunku. Tymczasem wszyscy czterej zginęli w eksplozjach.
Dlatego we wszelkich komunikatach policja unika używania słów "zamachowcy samobójcy", ograniczając się do sformułowania "podejrzani zamachowcy".
Rzecznik powiedział, że nie wyjaśniono jeszcze z całą pewnością, czy sprawcy zamierzali zginąć, bo nadal w grę wchodzą inne możliwości.
Zdaniem "Daily Mirror" wiele czynników przemawia przeciwko teorii o samobójczym charakterze zamachów: dwaj z zamachowców pozostawili po sobie ciężarne żony, ładunków wybuchowych nie przymocowali do ciała, i mieli bilety powrotne z Londynu do Luton.
Anonimowe źródło powiedziało gazecie, że zamachowców być może celowo wprowadzono w błąd, łudząc możliwością ucieczki przed ekplozją.