"Policja nie chce płacić za błędy". Postrzelony fotoreporter opowiada o traumie
- Agresja policjantów wobec dziennikarzy na demonstracjach jest dla mnie dziwna, niezrozumiała. Jeśli ktoś sobie nie radzi z emocjami, to czy powinien pełnić taką służbę? - pyta w rozmowie z WP fotoreporter Robert Sobkowicz.
24.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 14:06
Fotoreporter Robert Sobkowicz ponad dwie dekady temu stracił oko po tym, jak policjant z kilku metrów strzelił mu w twarz z broni gładkolufowej w czasie manifestacji związkowców. Przez 13 lat walczył o odszkodowanie. Podobnie jak dziś 74-letni Tomasz Gutry, fotoreporter "Tygodnika Solidarność", który został postrzelony w twarz przez funkcjonariusza policji podczas relacjonowania Marszu Niepodległości.
Robertowi Sobkowiczowi policja nie chciała wypłacić nawet złotówki. Po wieloletniej, trwającej kilkanaście lat batalii sądowej, fotoreporter "Naszego Dziennika" otrzymał 250 tys. zł. Tomasz Gutry domaga się nawet miliona. Sobkowicz przyznaje: - Policja będzie się bronić. Państwo nie chce płacić za swoje błędy.
Policja nie wyciąga wniosków
Jest czerwiec 1999 roku. Radomski Łucznik, fabryka karabinów, trzy miesiące zalega z wypłatami dla pracowników. Związkowcy manifestują, dziennikarze relacjonują wydarzenie. Wśród nich jest wówczas 22-letni Robert Sobkowicz.
- Zobaczyłem, że robotnik leży na środku jezdni. Podbiegliśmy w kilku fotoreporterów. Zrobiłem parę zdjęć, odstawiłem aparat od oka. I wtedy padł strzał. Poczułem szum w głowie i ciemność. Na koszulę lała się krew - relacjonował dziennikarz.
Ponad 20 lat później, listopad 2020. 74-letni fotoreporter "Tygodnika Solidarność" Tomasz Gutry robi zdjęcia podczas Marszu Niepodległości. Jest między policją a grupą pseudokibiców. Z kilku metrów policjant trafia go w twarz gumową kulą.
- Tomasz Gutry może mieć uzasadnione pretensje do policjantów. Sam miałem wypadek ponad 20 lat temu i mam poczucie, że nic się nie zmieniło - mówi dziś Wirtualnej Polsce Robert Sobkowicz.
Jak dodaje, "policjanci wciąż używają broni gładkolufowej w nieprawidłowy sposób". - Myślałem, że moja sprawa będzie precedensem. I że policja będzie bardziej skłonna do refleksji nad używaniem broni gładkolufowej zgodnie z zasadami. Ta broń służy do wyeliminowania najbardziej agresywnych uczestników manifestacji. Policja ma oczywiście prawo używać takiej broni, ale tylko kierując ją w dolne partie ciała, a nie powyżej pasa, nie w twarz! Funkcjonariusze niczego się nie nauczyli, wśród niech są osoby, które wobec innych dziennikarzy zachowują się agresywnie - przekonuje Sobkowicz.
Z fotoreporterem rozmawiamy także o zachowaniu policji wobec innej fotoreporterki, Agaty Grzybowskiej, która została w poniedziałek zatrzymana podczas antyrządowej demonstracji. - Nie wyciąga się wniosków z przeszłości. Pytanie, czy niektórzy policjanci są przygotowani pod względem emocjonalnym do pełnienia takiej funkcji. Jeśli ktoś sobie nie radzi z nerwami, to czy powinien pełnić taką służbę? - pyta Sobkowicz.
Państwo nie płaci za błędy
W ostatnim czasie dziennikarze - przede wszystkim fotoreporterzy - padali ofiarami błędnych zachowań ze strony funkcjonariuszy policji.
Najbardziej dotkliwie poszkodowany został Tomasz Gutry. Fotoreporter "Tygodnika Solidarność" został trafiony z broni gładkolufowej. Gumowy, 7-centymetrowy pocisk utkwił mu w twarzy. W wyniku postrzału mężczyzna doznał złamania kości policzkowych, a podczas operacji założono mu tytanową płytkę. Policja oświadczyła: "to nieszczęśliwy wypadek".
- Policja wciąż używa broni, bo może nie potrafi sobie poradzić z demonstracjami. Może to forma odstraszenia. Ale to się nie powinno zdarzać. Gdy mnie postrzelono, użyto tej broni bezzasadnie. Ludzie się rozchodzili. Była grupka kilku osób, które się awanturowały. Dla policji nie byłoby problemem poradzenie sobie z nimi w inny sposób niż strzelając. Istnieją różne inne środki przymusu bezpośredniego. Bezpieczniejsze i adekwatne - mówi nam Robert Sobkowicz.
- Miałem i tak dużo szczęścia. Gdybym został postrzelony pod innym kątem, mógłbym nie żyć. Strzelono do mnie z kilku metrów. Mimo wszystko szczęście miał Tomasz Gutry. Gdyby kula trafiła kilka centymetrów wyżej, pan Tomasz straciłby oko, a może nawet i życie - dodaje w rozmowie z nami fotoreporter.
Dziś Tomasz Gutry - podobnie jak Robert Sobkowicz - domaga się odszkodowania od państwa. - W moim przypadku to była żmudna, wieloletnia batalia. Dla mnie to były lata świetlne. 13 lat ciągłego chodzenia do sądu, przypominanie sobie tamtych wydarzeń, przecież w człowieku pozostaje trauma. A policja twierdziła, że działała zgodnie z prawem i tyle… - wspomina Sobkowicz.
- Dzisiaj policja też próbuje się usprawiedliwić. Broni się. Tomasza Gutrego czeka długa przeprawa przez wymiar sprawiedliwości. Prokuratura, sądy, biegli… Nie sądzę, że to się szybko skończy - dodaje nasz rozmówca.
Czy myśli pan, że Tomasz Gutry może otrzymać tak duże pieniądze, o które wnioskuje? - dopytujemy.
- Szczerze? Nie. Państwo nie jest skore do wypłacania pieniędzy komukolwiek. Zwłaszcza takich - stwierdza Sobkowicz.
Jak nie oberwie się kamieniem, to kulą
Jak dodaje fotoreporter, dla Tomasza Gutrego najlepsze byłoby "polubowne załatwienie sprawy". - Ciąganie się po sądach latami… Naprawdę można na tym dużo zdrowia stracić. A przecież Tomasz Gutry ma już swoje lata. Ale jestem przekonany, że policja nie będzie chciała tego polubownie załatwić. Tomasz Gutry będzie musiał walczyć - mówi nam Sobkowicz.
Jak tragiczne wydarzenie sprzed 20 lat wpłynęło na jego życie?
- Miałem kryzysy, zastanawiałem się nad swoją przyszłością. Wtedy byłem bardzo młodym człowiekiem, wkraczałem dopiero na drogę zawodową fotoreportera. Lubiłem to. Dziś nie mogę robić wszystkiego - opowiada.
Jak przyznaje dziennikarz: - Trzeba było nauczyć się nowych rzeczy, problem sprawiało nawet chwycenie widelca. Zupełnie inne jest widzenie przestrzenne, a co dopiero mówić o fotografowaniu, gdzie ułamek sekundy decyduje, czy zdjęcie będzie dobre. Jestem mniej mobilny. Ale staram się wykonywać swoją pracę jak najlepiej, mam nadzieję, że mimo wszystko dobrze mi to wychodzi. Przez traumę nie chodzę na demonstracje, bo źle mi się to kojarzy. Jest strach. Unikam tego. Bo jak się nie oberwie kamieniem, to się oberwie kulą…