Polak groził czeskiej uczelni. "Nie dziwię się Breivikowi"
Były polski student Uniwersytetu im. Masaryka w Brnie groził swej dawnej uczelni "masakrą" w zemście za konflikt, w jaki przed laty wdał się z władzami uczelni. Sąd wyższej instancji utrzymał w mocy wyrok skazujący byłego studenta. Sprawę gróźb bada policja.
19.10.2011 | aktual.: 20.10.2011 04:31
"Podpalę uniwersytet albo zabiję wykładowców" - cytują jego słowa czeskie media. Według portalu novinky.cz, który jako pierwszy poinformował o sprawie, Polak, Dariusz S. mści się w ten sposób za konflikt, w który przed laty wdał się z władzami uniwersyteckimi, gdy odmówiono przyjęcia go na studia doktoranckie. W konsekwencji sporu czeski sąd skazał mężczyznę na pięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na półtora roku. Sąd wyższej instancji utrzymał w mocy wyrok. Mężczyzna twierdzi, że jest niewinny i padł ofiarą fałszywych zeznań.
"Chętniej pójdę do więzienia za wielokrotne zabójstwo niż za coś, czego nie zrobiłem" - miał napisać po polsku na przywoływanej przez novinky.cz i inne media w Czechach swej stronie internetowej.
Wieczorem jego witryna nie działała. Według portalu novinky.cz Dariusz S. mówił na niej o masakrze wykładowców i chęci poniesienia śmierci z rąk policji jako seryjny morderca.
"Nie dziwię się masakrom w szkołach czy Breivikowi. Po prostu inna możliwość nie istnieje. Wy, Czesi, jesteście narodem tchórzy. Potraficie jedynie atakować, gdy ofiara nie może się bronić, i atakujecie jedynie dla przyjemności. Jesteście zwykłymi sadystami" - odnosił się do toczącego się przeciw niemu procesu.
Dariusz S. na brneńskim Uniwersytecie Masaryka studiował slawistykę. Odmówiono mu jednak przyjęcia na studia doktoranckie. Według sądu Polak w styczniu z zemsty zniszczył 33 zamki w drzwiach uczelni, powodując szkodę majątkową w wysokości 15 tys. koron (około 2 600 zł).
Oprócz tego Dariuszowi S. zarzucano jeszcze inne czyny, w tym zanieczyszczenie pomieszczeń uniwersytetu m.in. cuchnącą substancją, lecz tego mu nie udowodniono. W werdykcie podkreśla się jedynie, iż student czuje "ogromną nienawiść wobec pedagogów Wydziału Slawistyki" i wyraża przypuszczenie, że był szykanowany.
Dariusz S. od początku odrzucał oskarżenia i twierdził, że jest niewinny. Na rozprawie apelacyjnej nie pojawił się i wyrok zapadł zaocznie.
Na swej stronie internetowej miał napisać, że znalazł się w sytuacji, w której nie ma nic do stracenia. "Co noc śnię o tym, jak podpalam budynki Uniwersytetu Masaryka i zabijam swych prześladowców" - napisał, wymieniając nazwiska wykładowców, sędziego i śledczych.
"Jeśli dojdzie do rozlewu krwi, pamiętajcie: nie daliście mi wyboru" - napisał. "Umrę jako morderca i szaleniec. A jeszcze dwa lata temu byłem obiecującym studentem ze wspaniałą przyszłością" - podkreślał na swej stronie internetowej Dariusz S.
Sprawę wyjaśnia czeska policja. Groźby - jak podkreśla - traktuje poważnie. - Podjęliśmy już niezbędne działania, o których na razie nie będziemy mówić - powiedziała cytowana przez czeską agencję CzTK rzeczniczka policji Andrea Strakova.
Z Pragi Michał Zabłocki