Polacy w Wielkiej Brytanii mówią slangiem
Daj mi fona, jak już będziesz free, to wezmę
dzień offa i wydamy trochę keszu - takim właśnie slangiem - według
"Metra" - coraz częściej posługują się nasi rodacy w Wielkiej
Brytanii.
31.01.2007 | aktual.: 27.07.2007 13:28
W pracy czy w sklepie lepiej lub gorzej mówią po angielsku, we własnym gronie przechodzą na specyficzny slang, który - jak donosi gazeta "Polish Weekly Express" - dorobił się nawet własnej nazwy. Ponglish to prawdziwa językowa hybryda. Na porządku dziennym jest w niej spolszczanie wyrazów angielskich, dodawanie im polskich przedrostków i końcówek. W ruch poszły też formy, struktury gramatyczne i frazeologizmy.
Językoznawcy mają mieszane uczucia: Dawna Polonia, dla której język stanowił jedyny kontakt z krajem, do tej pory używa pięknej polszczyzny. Dla młodej emigracji nie jest to już tak ważne - uważa Dr Katarzyna Kłosińska, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego. Slangowanie to proces naturalny. Nie ma potrzeby bić w związku z tym na alarm, skoro ciągle jeszcze więcej w tym języku polszczyzny niż elementów obcych.
Bez obaw więc odbierz call od znajomego z Irlandii. Pewnie właśnie ma brake i zamiast iść na lunch, postanowił się z tobą spiknąć, radzi "Metro". (PAP)