Polska"Polacy w Grudniu' 70 upominali się o swoje prawa"

"Polacy w Grudniu' 70 upominali się o swoje prawa"

Uczestnicy protestów w grudniu 1970 roku upominali się o swoje prawa, a "ziarno" zasiane wówczas zaowocowało zwycięstwem w roku 1980 - powiedział w Gdyni prezydent Lech Kaczyński.

"Polacy w Grudniu' 70 upominali się o swoje prawa"
Źródło zdjęć: © AFP

17.12.2007 | aktual.: 17.12.2007 12:14

Prezydent, który uczestniczył w uroczystościach 37. rocznicy wydarzeń Grudnia'70, mówił, że ludzie, którzy zginęli tutaj, niedaleko stoczni, zwanej wtedy Stocznią Komuny Paryskiej, zginęli dlatego, że w grudniu 1970 r. ośmielili się upomnieć o swoje prawa.

Jak mówił prezydent przed Pomnikiem Ofiar Grudnia'70, ludzie ośmielili się upomnieć przede wszystkim o prawa o charakterze ekonomicznym, ale także o elementarne prawa do godności, o elementarne prawo do poszanowania pracownika, o elementarne prawo do tego, aby państwo nie narzucało z góry i przez zaskoczenie obywatelom coraz to nowych rozwiązań.

Pomnik znajduje się niedaleko stacji kolejki SKM Gdynia-Stocznia, gdzie przed 37 laty padły w Gdyni pierwsze strzały do robotników.

Według Lecha Kaczyńskiego, choć nastąpiła wówczas zmiana władzy i poprawiły się nieco warunki życia, to system nie zmienił w najmniejszym nawet stopniu swojej natury.

Prezydent zaznaczył, że "ziarno" zasiane wówczas na wybrzeżu zaowocowało później m.in. powstaniem "Solidarności".

W połowie lat 70. doszło do kolejnego buntu i tym razem władza nie śmiała już użyć broni, w tym samym okresie kształtować się zaczęła opozycja. Przekleństwo pierwszych dziesięcioleci Polski Ludowej a mianowicie - separacja pracowników wielkich zakładów pracy i grup opozycyjnej inteligencji - dobiegała końca. Efektem tego był sierpień 1980 roku i wielkie zwycięstwo - powiedział L. Kaczyński.

Podkreślił, że wydarzenia Grudnia'70 mają stałe miejsce w historii naszego kraju, przyznał też, że zbrodnia sprzed 37 lat nie została rozliczona.

W 9 lat po wielkim Sierpniu 1980 roku, po powstaniu "Solidarności", reżim, który przez dwa blisko pokolenia nękał nasz kraj, który odbierał nam wolność i godność upadł, ale ci, którzy zorganizowali gdyńską prowokację, którzy wcześniej użyli broni w Gdańsku, Elblągu, Szczecinie, pozostali nierozliczeni - mówił Lech Kaczyński.

Prezydent dodał, że odpowiedź na pytanie dlaczego tak się stało jest prosta. Dlatego, że na początku lat 90. zawarto pewne sojusze, że na początku lat 90. efektem wielkiego zwycięstwa naszego narodu, była niecałkowita zmiana władzy. Nie odejście rzeczywiste tych, którzy rządzili Polską bez demokratycznego tytułu, z nadania obcego mocarstwa, tylko swoisty kompromis, który tym, o których przed chwilą mówiłem, dawał w istocie przewagę, to oni doprowadzili do tego, że sprawcy zbrodni z 1970 roku, ale także i wielu innych zbrodni nie zostali ukarani. Jedyne wyjątki, jak skazanie sprawców zbrodni w 'Wujku', zdarzyły się dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat - powiedział L. Kaczyński.

Podkreślił, że jest to "pewna odmiana", którą trzeba kontynuować. Prezydent przyznał, iż ma nadzieję, na taką właśnie kontynuację.

Mam nadzieję, że - nie tylko ja, ale miliony Polaków, miliony Polaków, dla których słowo patriotyzm, dla których słowo godność, dla których słowo solidarność i dla których słowo sprawiedliwość, elementarna sprawiedliwość, coś znaczą - się nie zawiodą, że zjawiska, które miały miejsce w Polsce w latach 2005-2007, te wszystkie, które były pozytywne, a rozliczanie przeszłości, rozliczanie sprawiedliwe, niewątpliwie do tych zjawisk należy, będą dalej kontynuowane - powiedział Lech Kaczyński.

Zaznaczył, że do zadań jego, jako prezydenta, należy m.in. "rozliczanie pozytywne", czyli pamiętanie o tych, którzy mieli zasługi, którzy zginęli, którzy walczyli o tych, którzy cierpieli.

Staram się to czynić w ramach swojej własnej wiedzy, w ramach wiedzy moich współpracowników, w ramach wiedzy, którą zgromadzili historycy, w ramach wiedzy, którą dysponuje związek "Solidarność", ale sprawiedliwe rozliczanie przeszłości ma też swoją drugą stronę, o której słusznie ostatnio mówiono, i mam nadzieję, raz jeszcze to podkreślam, mam nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość - zakończył swoje przemówienie prezydent.

Podczas uroczystości marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zapowiedział utworzenie specjalnego funduszu dla ofiar i rodzin ofiar wydarzeń, choć nie określił skąd miałyby pochodzić pieniądze.

Państwo polskie musi - nie czekając na werdykt sądów - podjąć dzieło zadośćuczynienia rodzinom ofiar - mówił Komorowski. Wyraził przy tym nadzieję, że w tej sprawie sądy okażą się i rychliwe, i sprawiedliwe.

Jak podkreślił, z prawdziwą satysfakcją odnotowuje już nie kolejne deklaracje i obietnice, ale twardą, jednoznaczną decyzję o tym, że państwo polskie znajdzie sposób w perspektywie najbliższych tygodni na zadośćuczynienie rodzinom ofiar Grudnia 1970 r.

Komorowski uważa, że najlepszą formą zadośćuczynienia byłoby działanie nie tyle przez ustawę, nie tyle poprzez budżet państwa, tylko przez stworzenie, w oparciu o pieniądze państwowe, mechanizmu fundacji.

Musi powstać fundusz, być może w oparciu o samoograniczenie władzy np. o oszczędności we wszystkich kancelariach najwyższej władzy w Polsce, także Kancelarii Sejmu - oświadczył.

Gdyńskie uroczystości rozpoczęły się w poniedziałek o 6. rano przy pomniku Ofiar Grudnia'70. Uczestniczyło w nich kilkaset osób, wśród nich liczna była młodzież.

Na drodze od peronu kolejowego do pomnika, gdzie w 1970 r. padły pierwsze strzały do robotników, ustawiono co kilka metrów zapalone znicze. Odczytany został apel poległych. Pod pomnikiem złożono wieńce i kwiaty, a kompania honorowa Marynarki Wojennej oddała salwę honorową.

Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych.

12 grudnia 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje, głównie na Wybrzeżu, ale także w Krakowie, Wałbrzychu i w innych miastach.

Jako pierwsi, 14 grudnia, zaprotestowali robotnicy gdyńskiej stoczni im. Komuny Paryskiej. Dołączyli do nich pracownicy innych przedsiębiorstw na Wybrzeżu. Doszło też do gwałtownych manifestacji ulicznych. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy Komitetów Wojewódzkich PZPR.

16 grudnia wojsko zgromadzone przed bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej otworzyło ogień do grupy robotników opuszczającej teren zakładu. Tego samego dnia wieczorem w telewizji wystąpił wicepremier, były I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku, Stanisław Kociołek. Wezwał wszystkich protestujących do powrotu do pracy. Następnego dnia w Gdyni padły kolejne strzały.

W PRL nikogo nie pociągnięto do odpowiedzialności za wydarzenia Grudnia'70. Możliwość taka powstała dopiero po przełomie 1989 r.

Od października 2001 r. przed sądem w Warszawie trwa, przeniesiony z Gdańska, proces o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników Wybrzeża w 1970 r. Na ławie oskarżonych zasiadają: ówczesny szef MON gen. Wojciech Jaruzelski, b. wicepremier Stanisław Kociołek, b. wiceszef MON gen. Tadeusz Tuczapski oraz trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty. Odpowiadają z wolnej stopy; formalnie grozi im nawet dożywocie.

Rocznicowe obchody w Gdyni kontynuowane będą po południu. Rozpocznie je msza św. w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Po zakończeniu nabożeństwa jego uczestnicy przejdą przez centrum Gdyni pod Pomnik Ofiar Grudnia obok Urzędu Miejskiego.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)