Polacy świętują. Każdy po swojemu [OPINIA]

Od dobrych kilku lat Święto Niepodległości bardziej wydaje się symbolem podziałów niż wspólnoty. Zwłaszcza, jeśli patrzymy na to święto z perspektywy Warszawy - pisze dla Wirtualnej Polski dr Barbara Brodzińska-Mirowska.

Marsz Niepodległości w Warszawie
Marsz Niepodległości w Warszawie
Źródło zdjęć: © PAP

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Tu bowiem bez zaskoczenia. Tradycyjnie marsz narodowców z politykami prawicy - Konfederacji i PiS na czele. Ale to nie był jedyny marsz, jaki przeszedł przez Warszawę. Był jeszcze marsz przeciw faszyzmowi. A policja i służby miały ważne zadanie: pilnować, żeby obie grupy nie zaczęły świętować wspólnie

Polaryzacja wszędzie na świecie stała się narzędziem mobilizującym ludzi do pójścia na wybory. Patrząc z punktu widzenia technologii polityki, Święto Niepodległości to jedynie kolejna okazja, aby politycy mogli ugrać swoje.

Zatem od polityków i ludzi związanych z prawicą nie usłyszeliśmy nic nowego i nic zaskakującego, a marsz nie był ani kontrowersyjny, ani innowacyjny. Daniel Obajtek, który pojawił się na marszu, powtarzał znany już od lat przekaz o tym, że marsz ten gromadzi prawdziwych patriotów. Patriotyzm jest zresztą jednym z haseł kluczy, które służą PiS do rysowania osi sporu oraz krytyki rządu. Zatem nic nowego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sprzyjający wiatr dla populistów

Więcej niż na samym marszu, działo się natomiast w wystąpieniach liderów politycznych. Wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na krótkiej konferencji przed marszem wskazywały, że prawica jest konsekwentna w budowaniu podziału na cywilizację życia i cywilizację śmierci, lub mówiąc innym językiem, świat konserwatywny i świat liberalny. To przekaz, którego podmiotem jest Rafał Trzaskowski i ważne dla PiS nadchodzące wybory prezydenckie. Tym bardziej, że wraz z ponownym wyborem Donalda Trump na prezydenta, wieje dla populistów sprzyjający wiatr z Zachodu.

Liderzy PiS to czują i manifestują na każdym kroku. Prezydent Andrzej Duda podczas przemówienia w trakcie państwowych obchodów na Placu Piłsudskiego pełnił już w bardzo otwarty sposób rolę krytyka polityki europejskiej Donalda Tuska wraz z wyczekiwanym przez niego powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu.

Druga strona medalu

Relacje z obchodów Święta Niepodległości pokazują także drugą stronę medalu. Marsz Niepodległości wszedł już na stałe do politycznego mainstreamu i nie budzi większych emocji niż szlagier Ekstraklasy. Politycy, rzecz jasna, robili swoje, korzystając z ustawionych naprzeciwko siebie kamer ogólnopolskich mediów. Tymczasem wyborcy zdają się tym wszystkim nie przejmować i robią z tym wspólnym świętem najlepszy dla naszej wspólnoty użytek. W niemal każdym mieście i miasteczku mimochodem świętowali wspólnie - wychodząc na marsze i pikniki, spędzając dzień na sportowo i rodzinnie, radośnie lub w zadumie. Być może ważniejszy dla wielu tego dnia był podział, czy 11 listopada spędzać przy gęsinie lub świętomarcińskich rogalach.

Może zatem to komentatorzy pochłonięci politycznym spektaklem nie dostrzegają tego, że pomysły na Polskę zawsze były od siebie różne? Ojcowie tego dnia, Józef Piłsudski i Roman Dmowski, podobnie jak dziś Tusk i Kaczyński, byli głównymi beneficjentami polaryzacji politycznej. A mimo to, Polacy cieszą się dniem wolnym, rzadko w roli politycznych kibiców. Warto o tym pamiętać.

Dla Wirtualnej Polski Barbara Brodzińska-Mirowska*

*Autorka wykłada w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu, jest autorką Podcast460.

Zobacz także
Komentarze (633)