Polacy ranni podczas interwencji w Kosowie
Czterech polskich policjantów rannych w zamieszkach w Kosowie opuściło już szpital. Pozostali, zdaniem podinspektora Jerzego Szczytyńskiego, dowódcy jednostki specjalnej policji w Kosowie, wyjdą jutro po zabiegach usuwania odłamków.
Życiu żadnego spośród rannych funkcjonariuszy nie zagraża niebezpieczeństwo. Czterech spośród 15 rannych już opuściło szpital, ośmiu wyjdzie jutro, a jedynie trzech odniosło poważniejsze obrażenia - poinformował Szczytyński.
Najgroźniejsze przypadki to zmiażdżony palec, złamanie i rana w okolicach pachwiny - powiedział podinspektor.
Według serbskiego radia B92, oprócz 15 policjantów rany odniosło także sześciu Serbów. Do starć doszło po tym, gdy siły policji międzynarodowej i żołnierze KFOR aresztowali serbskiego strażnika na moście rozdzielającym Kosovską Mitrovicę na części serbską i albańską.
Według policji, około godz. 14. na moście oddzielającym serbską i albańską część kosowskiej Mitrovicy doszło do zamieszek. Pluton broniący mostu poprosił o wsparcie kolejne siły polskie.
W momencie nadjeżdżania sił wzmacniających doszło do obrzucenia policjantów dwoma granatami - powiedział Paweł Biedziak, rzecznik KGP. W wyniku ataku rannych zostało 15 polskich policjantów i kilku innych. Ciężko ranny polski funkcjonariusz to sierżant Jacek Wąsowski z Warszawy.
Jeden z przywódców Serbów Vladimir Rakić zapowiadał, że protest będzie kontynuowany do czasu uwolnienia strażnika. Będziemy walczyć aż do ostatniej chwili i do ostatniego człowieka - mówił. Jednak wieczorem sytuacja się uspokoiła. (an, IAR/PAP)