Polacy potrafią nie tylko się bić...
Dziwna to rocznica, bo sugeruje, że ta niepodległość trwa od listopada 1918 roku do dziś… A przecież przetrwała tak naprawdę tylko do września 1939 roku… Druga Rzeczpospolita padła wówczas ofiarą kolejnego rozbioru, którego dokonały dwa najstraszliwsze totalitarne ówczesne reżimy: hitlerowska III Rzesza i stalinowska Rosja Sowiecka. Druga Rzeczpospolita - dziś to wiemy lepiej niż nasi przodkowie w chwili wybuchu II Wojny Światowej – nie miała szansy na przetrwanie. Totalitarne żarna zmiażdżyły jej młody i słaby organizm i zadały Narodowi Polskiemu najcięższe rany w całej naszej historii. Trudne polskie dzieje nie znały wcześniej tylu zbrodni, strat i takiego bestialstwa i bezwzględnego wyzysku jakich Polska doświadczyła w latach 1939-45.
Pierwsza Wojna Światowa, która zakończyła się cudem jednoczesnej klęski wszystkich zaborców - stała się dla Polski dobrodziejstwem, które zaowocowało Niepodległością. Trudną i wymagającą potwierdzenia w Powstaniach Śląskich, w plebiscycie na Warmii i Mazurach i w wojnie z Bolszewikami. Jedynej wojnie, którą Związek Sowiecki przegrał. Odrodzona Polska została zlepiona z trzech części, które przez sto dwadzieścia trzy lata doznawały różnych doświadczeń. Teraz miały się na nowo zjednoczyć w Państwo Polskie, która musiało okazać się silniejsze niż różnice mentalne, językowe, religijne, polityczne i światopoglądowe obywateli II RP.
Po raz kolejny okazało się, jak trudnym obowiązkiem dla Polaków jest własna Ojczyzna. Narodowe wady, które doprowadziły do upadku Pierwszej Rzeczpospolitej – w Drugiej nie zniknęły. Sobiepaństwo, warcholstwo, niezdolność do kompromisów, przekupność i korupcja, brak poszanowania dla wspólnej własności, brak demokratycznej tradycji i tak wiele innych fatalnych cech doprowadziło już po kilku latach do załamania się demokratycznego porządku w kraju. Ojciec Niepodległości – Marszałek Piłsudski nie widział i nie miał chyba innej możliwości, jak przemoc, żeby dać młodej polskiej państwowości czas niezbędny do tego, by okrzepła i stała się mocniejsza i zdolna do samodzielnego istnienia. To z okresu Przewrotu Majowego pochodzi gorzka refleksja, że w Polsce demokracja się nie sprawdzi a dyktatura się nie przyjmie… Trzeba było naprawdę wysyłać wojsko na ulicę, żeby Polacy otrzeźwieli? Żeby dostrzegli sens w istnieniu wolnej i demokratycznej Ojczyzny? Byli tacy, dla których już wówczas w 1926 roku niepodległa Polska
przestała istnieć.
Sanacja nie przyniosła ozdrowienia Państwa. Zahibernowała słabości i podziały. Stworzyła ułudę potęgi, która musiała wkrótce – mimo bohaterstwa milionów Polaków – paść pod ciosami totalitarnych Niemiec i Rosji.
Kto wie do jakiego stopnia te złe antydemokratyczne doświadczenia II RP wpłynęły na decyzję zachodnich mocarstw dotyczącą losów Polski po wojnie? Być może Jałta była po części także efektem tego, żeśmy światu nie umieli pokazać, że umiemy być wolnym i w pełni demokratycznym krajem… Nasze umiłowanie wolności pokazaliśmy tak pięknie w czasie wojny na wszystkich jej frontach, jednak szacunku dla polskiego rządu nie umieliśmy nauczyć naszych sojuszników, bośmy go sami nie mieli...
Może dlatego musiał zginąć generał Sikorski, który przeszkadzał w tworzeniu nowego porządku na świecie ze stalinowską Rosją, jako sojusznikiem Zachodu? Może dlatego łatwiej było Churchillowi i Rooseveltowi ulegać naciskom Stalina, który wskazywał im zupełnie inny „polski” rząd?
Ileż tego typu – pełnych goryczy pytań niesie ze sobą odzyskanie niepodległości w 1918 roku?!
Gdy już Żelazna Kurtyna oddzieliła nas na prawie pół wieku od świata demokracji i zachodniej tradycji, z której jesteśmy zrodzeni – listopadowe święto przestało istnieć. Ludzie - sprawujący w imieniu obcego mocarstwa władzę – nie mogli wracać do tej tradycji, bo w końcu w jej wyniku powstało Państwo Polskie, które jako jedyne potrafiło pokonać Armię Czerwoną, przed którą później padł na kolana najbardziej agresywny militarystyczny twór w historii świata, jakim była III Rzesza…
Jednak mimo wykreślenia legendy listopadowego święta z podręczników historii, to Niepodległe Państwo Polskie – mimo swoich grzechów i ułomności stało się w polskich sercach legendą.
Wewnętrzną siłą narodu, który stracił podczas II Wojny Światowej co piątego obywatela, okaleczonego, pozbawionego elit – wymordowanych przez hitlerowców i stalinowców, którego stolica stała się na skutek wspólnych działań Sowietów i II Rzeszy spaloną kamienną pustynią, który odziedziczył kraj ze zrujnowana infrastrukturą, ograbiony prawie całkowicie z materialnych dóbr – stanowiących dorobek pokoleń…
I także dzięki tej legendzie ten naród po kilkudziesięciu latach życia w półkolonialnym niewydolnym gospodarczo systemie tak zwanego realnego socjalizmu – dał światu Jana Pawła Drugiego – wielkiego papieża, który przemienił świat oraz wielki ruch Solidarności, który pokazał światu, że Polacy potrafią nie tylko się bić, ale również w pokojowy acz stanowczy i odważny sposób odzyskiwać utraconą wolność. Notabene znowu „naszą i waszą”, bo bez tego, co się wydarzyło w Polsce w latach osiemdziesiątych – nie byłoby dzisiejszej Zjednoczonej Europy a duża część świata nadal cierpiałaby pod jarzmem komunizmu. Wierzymy, że tym razem odzyskana Niepodległość będzie trwała już do końca świata. Po jej ponownym odzyskaniu udało się nam – mimo wszystkich trudności – zbudować demokratyczny porządek i podstawy trwałego rozwoju bez precedensu w historii naszego kraju. Możemy sobie śmiało powiedzieć, że tak dobrze jak dziś, Polakom nie było na przestrzeni ponad dwóch wieków. Nie widać na horyzoncie większych zagrożeń dla
niepodległego bytu Państwa Polskiego. Są spory o jego kształt, ale spory pokojowe. Są błędy, ale i możliwości ich naprawiania.
Tymczasem obchodzimy 90. rocznicę odzyskania Niepodległości, którą wkrótce później na dziesięciolecia znowu straciliśmy. To ważna rocznica, ale nie jest ważniejsza, od tej ostatniej, która dała nam trzecią RP a także możliwość budowy tej czwartej… Nie wiemy jednak nawet, od którego dnia mielibyśmy ją liczyć… Dlatego wracamy do 1918 roku. Tak jest łatwiej. Dzięki temu, co osiągnęliśmy na przełomie lat 80. i 90. stać nas także na świętowanie tego, co osiągnęliśmy dziewięćdziesiąt lat temu… Dorastają pokolenia, dla których pokojowa rewolucja Solidarności, wybór Jana Pawła Drugiego, Okrągły Stół, upadek Muru Berlińskiego i Związku Radzieckiego – to już tylko historia. Tak samo jak 1918 rok. To one dopiero ocenią wagę tych wydarzeń i oddzielą ziarno naszej narodowej wielkości od plew naszych wad. A póki co świętujmy! „Jedzie, jedzie na Kasztance… Hej, hej Komendancie, miły wodzu mój!”
Nowsze piosenki muszą jeszcze poczekać na swój czas…
Jarosław Gugała dla Wirtualnej Polski