Polacy pod okupacją nie byli aniołami. Niemcom udało się wielu ludzi zdemoralizować
Okupacja uwikłała i zdeprawowała Polaków. W czasie wojny zdarzali się bohaterowie, ale nie brakowało też zbrodniarzy. Naukowcy podkreślają, że historia okupacji nadal zawiera wiele białych plam, a odkrywana prawda bywa bolesna.
24.04.2018 21:42
Uczestnicy zorganizowanej przez IPN dyskusji na temat zachowań ludności II RP pod okupacją niemiecką i sowiecką byli zgodni, że mówić trzeba o pełnym przekroju postaw w wielonarodowym społeczeństwie Polski. Z jednej strony byli bohaterowie pokroju sprawiedliwych wśród narodów świata gotowych ratować Żydów z narażeniem życia, a z drugiej donosiciele sprzedający ludzi dla korzyści.
Granice między dobrem a złem nie pokrywały się z podziałami narodowościowymi. Jedyną grupą, która masowo przystała na kolaborację i korzystała z wejścia w skład III Rzeczy byli etniczni Niemcy, których liczbę szacuje się na 800 tys. do miliona. Przeważająca większość członków pozostałych narodowości, czy to Polacy, Ukraińcy, Żydzi i inni, przede wszystkim przyjmowali różne strategie przetrwania. Opór, zwłaszcza zbrojny, stawiali dopiero w obliczu bezpośredniego zagrożenia.
Nie brakowało kolaborantów, których ofiarami padali nie tylko Żydzi. Znany jest przypadek polskiego donosiciela, który zastraszył całą wioskę w Gorcach i zorganizował obławę na partyzantów ukrywających się w lasach. W tej akcji nie uczestniczyli Niemcy, tylko miejscowi chłopi obawiający się kary, jaka spaść na nich mogła z powodu odmowy. Prof. Grzegorz Berendt, wicedyrektor Muzeum II Wojny Światowej, zaznaczył, że praktycznie wszyscy spośród 35 do 50 tys. Żydów, którzy przetrwali Zagładę ukrywając się po stronie aryjskiej doświadczyli zagrożenia ze strony nie-Niemców.
Innym przykładem stopniowego "obniżania progu odporności moralnej” były aukcje ruchomości organizowane przez władze okupacyjne. Na tych wyprzedażach można było stosunkowo tanio kupić mienie pozbawione właścicieli, którymi mogli być zgładzeni Żydzi czy wysiedleni bądź zabici Polacy. Dochody ze sprzedaży maszyn do szycia czy płaszczy trafiały do kasy władz okupacyjnych.
Częściowy sukces III Rzeszy
Postępująca demoralizacja była skutkiem przedłużającej się okupacji i prowadzonej przez III Rzeszę polityki polegającej, zdaniem Berendta, na wikłaniu obywateli w mechanizmy okupacji i ich stopniowym deprawowaniu. Naukowiec przyznał, że jak bolesne to by nie było, te działania niemieckich władz przynosiły częściowe rezultaty. Gdyby tak nie było, to członkowie podziemia polskiego czy żydowskiego nie mieliby na kim wykonywać wyroków śmierci. Zabity został też kolaborant, który zorganizował obławę w Gorcach
Dr Marcin Przegiętka z Biura Badań Historycznych IPN podkreślał, że Niemcy osiągali te skutki działaniami administracyjnymi, stosując odpowiedzialność zbiorową oraz politykę kija i marchewki. Ważnym elementem polityki okupacyjnej było zastraszanie ludności, czego przykładem jest mało znana historia zakładników we wsiach, którą przypomniał dr Mateusz Szpytma, zastępca prezesa IPN. Okupanci rotacyjnie wyznaczali domostwa, których mieszkańcy byli karani za nieposłuszeństwo całej osady. Oni też musieli też brać udział w obławach na Żydów i innych, ukrywających się ludzi.
Zdaniem dr. Sławomira Kalbarczyka z IPN bardzo podobny wachlarz zachowań obserwowano pod okupacją sowiecką, gdzie również nastąpił rozpad struktur społecznych. Konieczność walki o fizyczne przetrwanie, konfrontacji z biedą i głodem zmuszały ludzi do przyjmowania rozmaitych, nie zawsze chwalebnych postaw.
III Rzesza chroniła zbrodniarzy
Uczestnicy dyskusji podkreślali, że kluczowe znaczenie dla zrozumienia okupacji była właśnie konieczność walki o fizyczne przetrwanie, ale także niemiecki system prawny i administracyjny. Na przykład normy żywnościowe, czy to w gettach czy po stronie aryjskiej, oznaczały śmierć głodową, dlatego ludzie musieli łamać prawo i normy, żeby przetrwać.
Berendt podkreślił, że Niemcy karali za czyny dobre, a nagradzali za złe. Przykładem takich działań było pozbawianie ludzi środków do życia i dawanie im w zamian władzy, a niekiedy broni. Członkowie żydowskich służb porządkowych nie otrzymywali wynagrodzeń, co oznaczało, że musieli ograbiać innych mieszkańców gett działając pod parasolem ochronnym Niemców.
Podobnie funkcjonowała polska policja granatowa, która była symbolem zdrady i kolaboracji. To przeświadczenie tak głęboko się zakorzeniło wśród Polaków, że dopiero po upadku komunizmu polska policja powróciła do tradycyjnego, granatowego koloru mundurów. Funkcjonariusze zarabiali za mało, żeby przeżyć, nie mówiąc o utrzymaniu rodzin. Mieli jednak broń oraz byli panami życia i śmierci aresztowanych Polaków, Żydów czy Romów. Uczestniczyli też w operacjach zbrojnych przeciwko polskiemu ruchowi oporu, a zabitych Niemcy dołączali do własnych wykazów strat.
Naukowcy podkreślali, że zarówno żydowskie służby porządkowe jak i granatowa policja były formacjami utworzonymi przez Niemców na potrzeby ich aparatu administracji i represji. Polska nigdy się skapitulowała i nie udostępniła okupantowi żadnych struktur państwowych, co odróżnia sytuację RP, na przykład od Francji.
Badacze uważają, że w historii drugiej wojny światowej i relacji pomiędzy różnymi grupami narodowymi żyjącymi w II RP nadal jest bardzo wiele białych plam. O ile udało się poznać wiele postaw, od heroizmu po bestialstwo, od gotowości pomocy aż po nienawiść na tle narodowościowym czy zbrodniczą chciwość, o tyle trudno jest mówić o liczbach czy wadze tych zjawisk. Naukowcy podkreślają konieczność dalszych badań ze świadomością, że ich wyniki mogą być bolesne i podważać pielęgnowany przez dekady wizerunek narodu, który na terror i prześladowania odpowiedział bohaterstwem. Rzeczywistość była dużo bardziej złożona i brutalna.