Polacy na Wyspach Brytyjskich pozostawieni na łasce losu
Trzy polskie konsulaty w Wielkiej Brytanii
zupełnie nie radzą sobie z obsługą przebywających na Wyspach setek
tysięcy emigrantów. Przed placówkami ustawiają się długie kolejki,
a urzędnicy, których telefony dzwonią non stop, już nie podnoszą
słuchawek - alarmuje "Dziennik".
19.09.2008 | aktual.: 19.09.2008 10:05
Efekt jest taki, że emigranci nie mogą miesiącami załatwić podstawowych formalności, takich jak odtworzenie dokumentów czy uzyskanie porady prawnej.
Polacy, nie znajdując pomocy w polskich przedstawicielstwach, kierują się do brytyjskich organizacji charytatywnych. Te z kolei przytłoczone ilością polskich spraw zwróciły się o pomoc do brytyjskiego deputowanego Izby Gmin Daniela Kawczynskiego, Polaka z pochodzenia.
Mam wrażenie, że angielskie organizacje robią dużo więcej, żeby pomóc Polakom w trudnej sytuacji, niż polskie konsulaty - mówi Kawczynski. Polityk osobiście zetknął się z jednym z Polaków, który przez niedostępność polskiego przedstawicielstwa wpadł w poważne kłopoty. Kawczynski chciał sam zająć się sprawą bezdomnego i nieznającego języka Polaka i także przekonał się, że kontakt z polska placówką graniczy z cudem.
Według oficjalnych danych na Wyspach przebywa 800 tys. Polaków. Otworzony w maju konsulat w Manchesterze z 10 urzędnikami ma obsługiwać 350 tys. z nich. Dla porównania we Francji oprócz ambasady jest aż siedem konsulatów, a Polaków tylko kilkanaście tysięcy - wylicza "Dziennik".