Polacy głosowali też poza granicami kraju
Polacy czasowo przebywający poza granicami
kraju, jak i przedstawiciele Polonii mający polskie obywatelstwo,
również głosowali w drugiej turze wyborów prezydenckich. W
wyborach uczestniczyli polscy żołnierze w Iraku.
23.10.2005 21:50
Głosowanie zasadniczo przebiegło spokojnie, jednak wiele osób, najwięcej w Niemczech i we Włoszech, było bardzo niezadowolonych, gdy ze względów proceduralnych uniemożliwiono im udział w wyborach.
Lech Kaczyński okazał się bezapelacyjnym triumfatorem wyborów prezydenckich przeprowadzonych już w sobotę wśród Polaków w USA. Kandydat PiS zwyciężył z niewielką przewagą Donalda Tuska na zachodzie USA oraz o wiele bardziej zdecydowanie w Nowym Jorku. Kaczyński wygrał też znaczną większością głosów z kandydatem PO w Chicago - 4071 wobec 939 oddanych na Tuska - gdzie głosowało najwięcej, 5010 obywateli polskich. Kandydat PiS przegrał z Tuskiem jedynie w Waszyngtonie, gdzie w wyborach udział wzięło tylko 327 osób.
Kandydat PO zwyciężył natomiast w Chinach, gdzie w okręgach w Pekinie, Szanghaju i Kantonie głosowała na niego większość wyborców, a także w Bułgarii - w okręgach w Sofii i Warnie oraz w jedynym okręgu na Litwie - w Wilnie. Najwięcej głosów padło też na niego na Słowacji.
Podobnie jak w pierwszej turze, kandydat PO zwyciężył w głosowaniu w Moskwie, gdzie zdobył 288 głosów. Na Kaczyńskiego głosowało 97 osób.
Tusk wygrał również wybory w Obozie Echo w irackiej Diwanii. W wyborach wzięło tam udział 600 osób z 928 uprawnionych. Na Tuska głosowało 314 osób, co daje poparcie 53,77% głosujących. Na Lecha Kaczyńskiego swój głos oddało 270 osób (46,23%).
Na Białorusi drugą turę wyborów prezydenckich zdecydowanie wygrał Lech Kaczyński, zwyciężając we wszystkich punktach wyborczych usytuowanych w konsulatach RP w Brześciu i Grodnie oraz w ambasadzie polskiej w Mińsku.
Ponad 7 tysięcy Polaków było uprawnionych do głosowania w Niemczech - w lokalach zorganizowanych w Berlinie, Monachium, Kolonii, Hamburgu i Lipsku.
W lokalu wyborczym w stolicy Niemiec panowała w niedzielę bardzo nerwowa atmosfera ze względu na dużą liczbę osób, które nie dopełniły wymaganych formalności i nie zostały dopuszczone do głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich.
Kilkuset osobom - jak poinformował PAP przewodniczący komisji wyborczej Tadeusz Śniadecki - nie wydano z tego powodu kart do głosowania. Niektóre osoby zachowywały się agresywnie, uważając, że zostało złamane ich prawo wyborcze - powiedział Śniadecki.
W Rzymie głosowali hierarchowie Kościoła katolickiego z prymasem Polski, kardynałem Józefem Glempem, i pielgrzymi, którzy przybyli do Wiecznego Miasta na uroczystości kanonizacyjne dwóch Polaków ze Lwowa - arcybiskupa Józefa Bilczewskiego i księdza Zygmunta Gorazdowskiego.
Kardynał Glemp oświadczył po oddaniu głosu w ambasadzie RP, że życzy nowemu prezydentowi, aby zjednoczył Polaków. Chcielibyśmy, aby został wybrany prezydent, który będzie prowadził dalej kraj przyczyniając się do jego dalszego rozwoju, razem z Europą, razem ze światem, aby tworzyć klimat wartości, dzięki którym będziemy mogli normalnie się rozwijać - powiedział prymas.
Sensację wśród wyborców w Rzymie wzbudził również głosujący w tym mieście Piotr Adamczyk - odtwórca roli Jana Pawła II w słynnym włoskim filmie "Karol - człowiek, który został papieżem".
Około 100 osób przybyłych do punktów wyborczych w Rzymie nie mogło jednak w niedzielę wziąć udziału w głosowaniu. Powodem, podobnie jak w Niemczech, był brak zaświadczeń z miejsca zamieszkania w Polsce lub ważnych dokumentów.
Komisarz UE ds. polityki regionalnej Danuta Huebner powiedziała po oddaniu głosu w Brukseli, że nowy polski prezydent powinien być osobą aktywną w Europie, bo Europa zawsze czeka na głos płynący z Polski. Nasz system jest taki, że w sferze polityki zagranicznej, rola prezydenta jest dość istotna. Dla Unii Europejskiej nasz prezydent jest bardzo ważnym reprezentantem Polaków - wyjaśniła Huebner.