Polacy coraz częściej oskarżają swoich szefów o mobbing
Tylko w tym roku do Państwowej Inspekcji Pracy wpłynęło 1200 skarg na mobbing. Pracownicy coraz częściej wygrywają przed sądami procesy o zadośćuczynienie z powodu zastraszania, poniżania czy molestowania seksualnego.
15.10.2015 | aktual.: 28.10.2015 20:13
Mobbing to pojęcie w Polsce stosunkowo nowe. W naszym prawodawstwie pojawiło się dopiero w 2004 r. W kodeksie pracy mobbing zdefiniowano jako „działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników”.
Chociaż mobbing to pojęcie nowe, do oddziałów Państwowej Inspekcji Pracy w całej Polsce wpływa coraz więcej skarg na takie zabronione zachowania ze strony przełożonych.
1500 skarg na mobbing rocznie
- Do końca września 2015 r. Państwowa Inspekcja Pracy otrzymała 1198 skarg na mobbing. 81 z nich inspektorzy pracy uznali za uzasadnione, a 409 za bezzasadne – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Danuta Rutkowska, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Pracy, dodając jednak, że obecnie trwa sprawdzanie 113 skarg, a w 654 uznano, że nie można zweryfikować zarzutów i spór między stronami może rozstrzygnąć tylko sąd.
O ile w 2007 r. do PIP wpłynęło 777 skarg na mobbing, o tyle od 2010 r. każdego roku wpływa ich dwukrotnie więcej. Kontrole potwierdzają zasadność średnio co dwunastej z nich. Co trzecia skarga okazuje się bezzasadna, prawdziwości pozostałych nie udaje się ustalić.
„Najczęściej osoby składające skargi na mobbing wskazywały na szykanowanie, ubliżanie, gnębienie, prześladowanie i zastraszanie przez przełożonych. Dodatkowo w treści skarg wskazywano na poniżanie i dyskredytowanie w obecności innych pracowników oraz osób trzecich, np. klientów” – czytamy w raporcie Głównego Inspektoratu Pracy za lata 2007-2013. „Niejednokrotnie zarzucano również nieuzasadnioną krytykę wykonywanej pracy czy zlecanie pozornie pilnych prac, które później okazywały się niepotrzebne. W wielu skargach podkreślano, że w zakładzie najczęściej pracodawca lub bezpośredni przełożony mówi podniesionym głosem lub krzyczy, używa wulgarnych słów, nęka telefonami, grozi zwolnieniem z pracy. Skarżący wskazywali, że czują się dręczeni psychicznie, są traktowani gorzej niż inni, zaś w rezultacie czują strach przed pracą, są zestresowani oraz mają zaniżoną samoocenę.”
Głośna sprawa Kamila Durczoka
Polacy o mobbingu dowiadują się coraz częściej za sprawą głośnych afer, z których najsłynniejszą w minionym roku była sprawa Kamila Durczoka. Z informacji ujawnionych przez tygodnik „Wprost” wynikało, że były szef „Faktów” miał molestować i nękać jedną ze swoich podwładnych, ale przeprowadzona w tej sprawie kontrola Państwowej Inspekcji Pracy tego nie potwierdziła.
Podobnie zakończyła się niedawna „afera mobbingowa” w poznańskim Urzędzie Miasta. Najpierw w przeprowadzonej w ramach kontroli wewnętrznej anonimowej ankiecie, pięciu pracowników Gabinetu Prezydenta Poznania potwierdziło, że mieli być zastraszani przez wicedyrektora. Do inspektorów PIP żaden się jednak nie zgłosił, więc mobbing nie został potwierdzony.
- Trudności w dokonaniu wiążących i bezspornych ustaleń wynikają z faktu, iż do wykazania ewentualnych naruszeń nie wystarczają dowody z dokumentów, które w największym stopniu są wykorzystywane przez inspektorów pracy – wyjaśnia Rutkowska. – Uzyskiwane w trakcie czynności kontrolnych oświadczenia lub zeznania zwykle są kwestionowane przez drugą stronę sporu - bez uprawnienia do dokonywania swobodnej oceny dowodów inspektorzy pracy pozbawieni są możliwości wiążącego ustalenia na ich podstawie faktów. Świadkami w sprawach tego typu są zazwyczaj inni pracownicy, którzy w obawie o miejsce pracy nie są chętni do współpracy – dodaje.
Nawet jeśli kontrola wykaże, że w danym miejscu pracy doszło do mobbingu, o ewentualnym odszkodowaniu dla pokrzywdzonego pracownika i tak musi zadecydować sąd pracy. Dlatego wielu pracowników woli od razu zgłaszać się po pomoc do prawnika.
- W ostatnim czasie do naszej kancelarii zgłasza się coraz więcej osób właśnie w sprawie mobbingu – potwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską Justyna Michalak-Królicka z JMK Kancelaria Adwokacka we Wrocławiu, specjalizującą się m.in. w prawie pracy. – Zdarza się, że pracownik zgłasza się do nas, nawet nie próbując rozwiązać problemu w swoim miejscu pracy, np. przez zgłoszenie nieodpowiednich zachowań swojego przełożonego kierownikowi czy dyrektorowi – dodaje.
Jak udowodnić mobbing?
Jeśli to nie rozwiązuje problemu, adwokat sugeruje klientowi zdobycie dowodów na mobbing, np. skopiowanie treści maili, nagranie rozmów telefonicznych lub namówienie do złożenia zeznań innych świadków, np. byłych lub aktualnych pracowników. W ten sposób udaje się udowodnić najczęściej zgłaszane formy mobbingu, np. przemoc słowną, poniżanie lub ośmieszanie pracownika przez przełożonego, molestowanie seksualne. Za mobbing jest uważane także zmuszanie do pracowania po godzinach. Są przypadki, gdy pracownicy są zmuszani do pracowania 14 godzin na dobę.
- W większości przypadków w imieniu poszkodowanego pracownika proponujemy jego przełożonemu ugodę. Odstępujemy od wystąpienia na drogę sądową w zamian za wypłatę odszkodowania lub przeniesienie pracownika do innego działu, bo raczej nie zdarza się, aby pokrzywdzona osoba dalej chciała pracować z tym samym przełożonym – mówi Justyna Michalak-Królicka.
Jeśli obie strony nie osiągają porozumienia, sprawa znajduje finał w sądzie pracy. Jeśli sąd uzna, że doszło do mobbingu, pozwany pracodawca jest zmuszony wypłacić pokrzywdzonemu pracownikowi odszkodowanie w wysokości wielokrotności jego pensji. Jak mówi wrocławska adwokat, średnio są to sumy oscylujące wokół 10 tys. zł.
30 tys. zł odszkodowania dla poniżanego ginekologa, 40 tys. zł dla sekretarki wójta
Wiele głośnych spraw kończyło się jednak wyrokami nakazującymi wypłatę znacznie wyższych odszkodowań. W maju Sąd Okręgowy w Gliwicach nakazał Wojewódzkiemu Szpitali Specjalistycznemu nr 3 w Rybniku zapłacenie 30 tys. zł zadośćuczynienia jednemu z ginekologów. Lekarz poskarżył się, że był poniżany i wyśmiewany przez swoich przełożonych. Nie dawano mu możliwości rozwoju zawodowego, był odsuwany od zabiegów, a gdy spóźniał się 10 minut na obchód, straszono go dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy.
40 tys. zł musiała zapłacić gmina Kaczory w województwie wielkopolskim byłej sekretarce wójta. Kobieta w sądzie udowodniła, że szef zabraniał jej spotykać się z niektórymi osobami lub poniżał ją, zamykając przed nią sekretariat i każąc jej czekać pod drzwiami. Powołani biegli potwierdzili, że długotrwały stres spowodował u niej uszczerbek na zdrowiu.
Na kwotę 40 tys. zł zadośćuczynienia złożyły się odszkodowanie za zwolnienie z pracy z powodu mobbingu, odszkodowanie za utratę zdrowia oraz za naruszenie praw pracowniczych. Sąd w Pile wydając wyrok, podkreślił, że był to wręcz szkolny przykład mobbingu.
Ofiarą mobbingu może paść także szef
Chociaż mobbing to przede wszystkim zjawisko dotyczące niewłaściwych zachowań przełożonego w stosunku do podwładnego, pojawiają się także zjawiska odwrotne.
- W ostatnim czasie zgłaszają się do mnie szefowie skarżący się na mobbing ze strony swoich pracowników. Chodzi m.in. o działanie w zmowie, przez które przełożony czuje się nękany i zastraszany przez własnych podwładnych. Był przypadek, w którym zmowa pracowników doprowadziła do wypadku, w którym ktoś został ranny. Przełożony musiał się po tym zdarzeniu leczyć psychiatrycznie – opowiada Justyna Michalak-Królicka.
Państwowa Inspekcja Pracy zajmuje się nie tylko kontrolami, czy w danej firmie doszło do zjawiska mobbingu, ale też sprawdzaniem, czy są w niej przestrzegane procedury przeciwdziałania temu zjawisku, czego wymaga kodeks pracy. Pracodawca powinien nie tylko zapewnić kadrze kierowniczej szkolenia w tym zakresie, ale też poinformować pracowników o tym, jak wygląda procedura zgłaszania zachowań noszących znamiona mobbingu.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .