Koronawirus. Polacy wypowiedzieli się w sprawie obostrzeń. "Nadmierna histeria"
Koronawirus w Polsce. Liczba zakażeń stale rośnie, a w odpowiedzi na pogłębiającą się pandemię, rząd wprowadza nowe obostrzenia. Co sądzą o nich Polacy? Wynik najnowszego sondażu miażdży działania polityków.
Jak wynika z sondażu IBRiS, ponad 77 proc. ankietowanych uważa, że rząd powinien zluzować obostrzenia tam, gdzie jest najmniej zakażeń, a wprowadzać jedynie w miejscach, gdzie jest ich najwięcej.
Zgodnie z badaniem przeprowadzonym na zlecenie Rzeczpospolitej, Polacy mają podzielone zdania co do tego, czy rząd z pandemią radzi sobie dobrze czy źle. "Zaledwie co dziesiąty ankietowany zgadza się z tym, że rząd dobrze radzi sobie z pandemią, a niespełna co trzeci uważa, że raczej sobie radzi" - pisze dziennik.
Co ciekawe, zaledwie co trzeci wyborca PiS jest przekonany, że walka z pandemią prowadzona jest zdecydowanie dobrze. Wśród wyborców opozycji, 57 proc. ankietowanych zdecydowanie nie popiera działań rządu.
Niewystarczająca pomoc dla przedsiębiorców
"Z aprobatą nie spotkały się także wsparcia oferowane przedsiębiorcom w ramach tarczy kryzysowych. Blisko 63 proc. ankietowanych uważa, że pomoc przedsiębiorcom zamkniętych branż była i jest niewystarczająca. Tymczasem straty są ogromne. Federacja Przedsiębiorców Polskich oszacowała, że straty dla polskiej gospodarki w pierwszym roku pandemii wyniosły 185 mld zł" – podaje Rzeczpospolita.
Zbyt histeryczna reakcja na lockdown
Z sondażu IBRiS wynika również, że nieco ponad połowa ankietowanych uważa, że reakcje na pierwszy lockdown (z zeszłego roku) były nadmiernie histeryczne (przy czym 23,1 proc. zdecydowanie tak uważa). Przeciwną opinię ma przeszło 40 proc. 8,1 proc. respondentów nie ma w tej sprawie zdania.
Święta w czasie pandemii
W ubiegłym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski stwierdził w programie "Tłit" WP, że "warto sobie przypomnieć poprzednie święta, które spędzaliśmy w konwencji: zostań w domu. Myślę, że niestety w tym roku będą podobne".
Jego słowa potwierdził wczoraj Waldemar Kraska. Wiceminister zaznaczył, że na razie nic nie jest przesądzone, ale bardzo możliwe, że szczyt zachorowań przypadnie właśnie na przełom marca i kwietnia, czyli okres tuż przed Wielkanocą.
Limit osób przy wielkanocnym stole?
Prawdopodobny może okazać się limit pięciu osób w czasie spotkań. Decyzje w tej sprawie mają zapaść na tydzień przed świętami, aby wziąć pod uwagę jak najbardziej aktualną sytuację epidemiczną.
Kraska powiedział, że "święta nie będą odbywać się tak, jak przyzwyczailiśmy się, czyli w bardzo szerokim gronie rodzinnym".
Źródło: Rzeczpospolita