Polacy byli na wiecu Mudżahedinów
Ponad 50 tys. ludzi z całej Europy przyjechało w sobotę do Paryża, by powiedzieć "nie" teokratycznemu reżimowi w Iranie. Wśród nich polscy studenci nieświadomi tego, że wystąpią w roli irańskiej opozycji.
Do Paryża pojechało ok. 3,5 tys. polskich studentów. Za 20 zł zapewniono im przejazd, wyżywienie i hotele od piątku do niedzieli. O tym, że jadą na wiec Ludowych Mudżahedinów, irańskiej grupy, która widnieje na liście organizacji terrorystycznych w USA, Kanadzie i UE, większość dowiedziała się na miejscu. Najczęściej z telefonów od wystraszonych rodziców i przyjaciół.
To dla mnie szok - mówi Kasia. Myślałam, że jadę na manifestację w obronie praw człowieka, a tu się okazuje, że ci, którzy ją organizują, sami te prawa łamali. Zaczęłam się bać.
Anna, studentka II roku ekonomii na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu: pierwszą myślą było: wracać do domu. Potem zrobiło mi się głupio, że wcześniej nic nie sprawdziłam. Gdybym wiedziała od razu to, co wiem teraz, nie pojechałabym. Najbardziej niepokoi mnie to, że będziemy zamknięci.
Ludowi Mudżahedini brali udział w rewolucji, która w 1979 r. obaliła szacha. Popierali m.in. szturm studentów na ambasadę USA w Teheranie. Ich ówczesna ideologia była mieszanką islamu i marksizmu, dlatego w walce o władzę starli się z konserwatywnymi szyickimi duchownymi. Obie strony dopuszczały się zbrodni, w tym zamachów bombowych i skrytobójstw. Ludowi Mudżahedini najprawdopodobniej zabili premiera, prezydenta i prezesa sądu najwyższego Islamskiej Republiki Iranu. Ostatecznie jednak przegrali i znaleźli schronienie za miedzą u Saddama Husajna, który wojował z Iranem.
Z baz w Iraku wyprawiali się do Iranu i nadal dokonywali zamachów. Większość krajów zachodnich uznała ich za grupę terrorystyczną, ale narastająca wrogość między USA i Iranem działała na ich korzyść. W 2002 r. to oni ogłosili światu, że w tajnym ośrodku w Natanz Iran prowadzi badania nad wzbogacaniem uranu.
Waszyngton i jego sojusznicy zaczęli patrzeć na Ludowych Mudżahedinów przychylniej. Choć od 2003 r. Irak kontrolują Amerykanie, to baza pod Bagdadem, gdzie żyje kilka tysięcy "terrorystów", nadal istnieje, a USA płacą za ich utrzymanie. Ludowi Mudżahedini stali się dżokerem w jednym z najważniejszych konfliktów współczesnego świata - między Zachodem a Iranem.
Ich mieszkający w Europie przywódcy robią wszystko, żeby podkopać przeciwników w Teheranie. Co kilka miesięcy ujawniają nowe rewelacje o programie atomowym, piętnują łamanie praw człowieka w Iranie oraz domagają się, żeby nie nazywać ich terrorystami. Temu ostatniemu służył paryski wiec, na który ściągnęli - w roli figurantów - studentów z Polski, Niemiec, ze Szwecji i z innych krajów.
Większość polskich grup trafia do małych hoteli pod Paryżem. Szczerze mówiąc, trochę zapyziałych - kręci nosem Marta, studentka ekonomii. Ale nie narzekam. Za te pieniądze niczego innego się nie spodziewałam.
W piątek studenci dostają czas na zwiedzanie Paryża. Do centrum wiozą ich autokary. W sobotę autokary jadą na lotnisko Charles de Gaulle, gdzie w jednej z hal ma być wiec. Atmosfera lekko popsuta informacjami z Polski. Ale studenci boją się, że jak nie pojawią się na wiecu, będą musieli zapłacić za podróż i pobyt we Francji.
W hali przy wejściu wśród śmieci walających się na podłodze widać tekturowy banner ze zdjęciem dwóch skazańców z zasłoniętymi oczami i stryczkami na szyjach. I napis: "Iran wiesza dzieci. Stop barbarzyńskiej dyktaturze w Iranie!".