"Pokojowa Nagroda Nobla może szkodzić jej laureatom"
Pokojowa Nagroda Nobla nie zawsze pozytywnie wpływa na sytuację osób nią uhonorowanych oraz sprawę, o którą walczą. W wielu przypadkach jedynie zwiększyła represje wobec jej laureatów - twierdzi profesor Ronald R. Krebs w artykule "Niebezpieczna nagroda" na łamach wpływowego amerykańskiego magazynu "Foreign Policy".
24.09.2009 | aktual.: 24.09.2009 19:45
Pokojowa Nagroda Nobla ma zwracać międzynarodową uwagę na ludzi i organizację oraz problemy, z którymi walczą, i przyczyniać się do ich pokojowego rozwiązania. Zdaniem Krebsa, ten cel nie zawsze jest osiągany. "W rzeczywistości, jeśli przyjrzeć się faktom (...), nagroda miała niewielki wpływ na jej laureatów i ich sprawę (...) lub, co gorsza, ściągała twardą rękę władz na dysydentów i raczej utrudniała niż pomagała w bezkonfliktowej liberalizacji" - pisze wykładowca Uniwersytetu w Minnesocie.
Jako przykład amerykański profesor przytacza historię birmańskiej opozycjonistki Aung San Suu Kyi, która mimo że w 1991 roku zdobyła Pokojową Nagrodę Nobla, spędziła 14 z ostatnich 20 lat w więzieniu lub areszcie domowym.
"Gdy Dalajlama został uhonorowany w 1989 roku (Pokojową Nagrodą Nobla), chiński rząd odpowiedział wściekłymi atakami w Tybecie" - pisze Krebs. Rozpoczęło to serię politycznych aresztowań, zabroniono nawet tradycyjnych form świętowania, jak palenie kadzideł.
Według Krebsa, pokojowa nagroda często była początkiem łańcucha tragicznych wydarzeń i sprawiała, że reżimy, które poczuły się zagrożone, działały bardziej brutalnie.