Pokazali dzieciom szokujące zdjęcie martwego płodu. Psycholog: "to zbyt drastyczne"
Fundacja Pro - Prawo do Życia pikietowała w poniedziałek w Warszawie. Na przyniesionym transparencie prezentowała zdjęcie płodu po aborcji. - "Dziecko!" "Jezu, co oni zrobili?" - pytały przerażone dzieci, uczestniczące w wycieczce do teatru, pod którym manifestowali aktywiści. "Niesamowitą reakcją" uczniów zachwyca się portal Fronda.pl. - To oczywiste, że dziecko zwróci uwagę na coś tak dla niego niestandardowego. Ono nie zna jednak znaczenia tego zdjęcia, bo nie wie nic o wartościach do niego dopisanych - tłumaczy psycholog dr Aleksandra Sarna.
W poniedziałek w stołecznym Teatrze Kamienica miała miejsce uroczysta gala Fundacji Praw Kobiet i fundacji "Porozumienie bez barier". Podczas imprezy wręczano "Wyróżnienia Białej Wstążki" - specjalne nagrody dla mężczyzn, którzy zasłużyli się w szczególny sposób, pomagając kobietom i reagując na wszelkie formy przemocy i dyskryminacji.
Wśród uczestników imprezy miała znaleźć się również Fundacja Pro - Prawo do Życia, która walczy z aborcją. - Nasza fundacja została zaproszona na to wydarzenie, ale kiedy spytaliśmy organizatorów, co myślą o przemocy wobec dziewczynek przed narodzeniem, otrzymaliśmy informację, iż "lista gości tegorocznego spotkania została zamknięta" - relacjonują przedstawiciele organizacji na swojej stronie internetowej.
"O prawa tych dziewczynek, które morduje się przed narodzeniem" postanowili upomnieć się w dniu imprezy. Wzięli ze sobą transparent antyaborcyjny. Przedstawiał zakrwawiony martwy płód oraz zawierał hasła: "Przemoc dotyczy kobiet w każdym wieku" oraz "Najczęściej zabijane są kobiety przed narodzeniem".
Dziecko! Jezu, co oni zrobili?
Aktywistom z fundacji Pro towarzyszyła kamera. Na filmie widać między innymi kobietę, która wychodzi z teatru i informuje, że wkrótce w pobliżu miejsca manifestacji pojawi się wycieczka szkolna.
- Dziecko! Jezu, co oni zrobili? - komentują najmłodsi, gdy ich oczom ukazuje się zdjęcie zakrwawionego płodu. Nauczycielki robią wszystko, by jak najszybciej odprowadzić uczniów z miejsca pikiety.
Po chwili reakcję uczestników wycieczki na plakat przed kamerą komentuje Aleksandra Musiał z fundacji Pro - Prawo do Życia, która brała udział w demonstracji.
- Dzieci są zdziwione i mówią "O, aborcja!", "O, dziecko!", "O, chore dziecko!". Natomiast dorośli są bardzo zniesmaczeni tym faktem. O wiele bardziej niż dzieci, które przyjmują to dosyć naturalnie - opowiada.
Po chwili wypowiada się także zwolennik działań fundacji. Stwierdza, że jeśli "dzieci coś takiego zobaczą, dowiedzą się, co się dzieje". Ich "niesamowitą reakcją" zachwyca się również portal Fronda.pl. Ocenia, że "to dorośli, a nie dzieci mają problem z nazwaniem tego, co rozwija się w łonie matki i patrzeniem na efekty aborcji". Dodaje również, że dzieci "nie wskazywały jednak oburzenia tym, że ktoś postawił zdjęcia abortowanych dzieci nienarodzonych na ulicy" - czytamy na portalu.
To zbyt drastyczne zdjęcia dla dzieci
- To oczywiste, że dziecko zwróci uwagę na coś tak dla niego niestandardowego. Ono nie zna jednak właściwego znaczenia tego zdjęcia, bo nie wie nic o wartościach do niego dopisanych. Widzi obrazek, natomiast to, jaka kryje się za nim ideologia, jest wiadome jedynie dorosłym - studzi optymizm publicystów i aktywistów dr Aleksandra Sarna ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Katowicach (wydział zamiejscowy).
Uważa również, że dopóki dzieci nie przekroczą odpowiedniej granicy wieku, nie powinny mieć do czynienia z tak drastycznymi obrazami.
- Z pewnych powodów nie pozwalamy im oglądać obrazów pokazujących goliznę, agresję czy śmierć. Nie widzę najmniejszego powodu, dla którego zdjęcie martwego płodu miałoby podlegać innym prawom - wskazuje psycholog. - Odrębną kwestią jest także moja ocena z perspektywy matki. Nie rozumiem, dlaczego moje dziecko, bez mojej zgody, miałoby być narażone na takie widoki? - oburza się.
"Polska potrzebuje debaty o aborcji"
Przypomnijmy, że podobne reakcje swego czasu wzbudzał film "Niemy krzyk", wyświetlany przez nauczycieli w niektórych szkołach. Amerykański dokument pokazywał krok po kroku, jak przeprowadza się aborcję. Drastyczne sceny oburzały uczniów, a także ich rodziców. Skargi trafiały nawet do kuratoriów oświaty. Kończyły się upomnieniem pedagogów i nakazem, by trzymali się ściślej podstawy programowej, która nie przewiduje takiego filmu.
Dr Aleksandra Sarna podkreśla, że Polska potrzebuje debaty o aborcji i jej skutkach, ale nie powinna ona przybierać formy jedynie szokujących obrazów. Szczególnie wtedy, jeśli ich odbiorcami stają się najmłodsi.
- Nie tędy droga. Taka metoda szokowa działa tylko czasami. Na przykład, jeśli ktoś nie może się z czymś uporać i zderzymy go z konsekwencjami. Tak jest w przypadku leczenia fobii - wyobrażenie o obiekcie konfrontujemy z rzeczywistością - tłumaczy specjalistka.
Przekazywane treści muszą być również adekwatne do świadomości odbiorców.
- Gdybym była w wieku, w którym problem aborcji by mnie dotyczył, to chciałabym dostać od fundacji rzetelne informacje o zagrożeniach, a nie szokujący obrazek martwego płodu - podsumowuje dr Sarna.