Pogryzły go psy. 57‑latek nie żyje
Do tragicznego wypadku doszło na Mazowszu. Psy rasy rottweiler zagryzły na śmierć 57-latka. Przyczynę śmierci potwierdziła sekcja zwłok.
09.12.2022 | aktual.: 09.12.2022 13:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W piątek prokurator rejonowy w Płońsku Ewa Ambroziak potwierdziła, że 57-latek pogryziony przez rottweilery zginął w wyniku poniesionych obrażeń zadanych przez psy.
- Sekcja zwłok 57-latka potwierdziła, że przyczyną śmierci mężczyzny były wielonarządowe obrażenia związane z pogryzieniem przez psy - sprecyzowała prokurator.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: MON dumne z zakupów. Były żołnierz GROM nie zostawia suchej nitki
57-latek zagryziony przez psy. Są wyniki sekcji zwłok
Teraz w związku z przyczyną zgonu ofiary prokuratura zmieniła kwalifikację czynów. Śledztwo jest prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi za to od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
Prokurator Ambroziak dodała, że na razie nikomu się przedstawiono zarzutów. - Sprawą na polecenie śledczych zajmują się policjanci, którzy swoje czynności powinni wykonać do 20 grudnia - zaznaczyła.
Atak psów na mężczyznę
Przypomnijmy, że do tego tragicznego zdarzenia doszło 17 listopada w jednym z gospodarstw w miejscowości Omięciny, w gminie Joniec. 57-letni mężczyzna, który tam pracował, został zaatakowany i dotkliwie pogryziony przez trzy psy rasy rottweiler. Mężczyzna został przetransportowany przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe do jednego ze szpitali w Warszawie, gdzie przeszedł operację. Jego stan od początku był określany jako krytyczny.
Według ustaleń policji, poszkodowany 57-letni mężczyzna był zameldowany na terenie gminy Serock, ale w ostatnim czasie zamieszkiwał gdzie indziej, przy czym na terenie gospodarstwa w miejscowości Omięciny wykonywał różne prace porządkowe od ok. dwóch tygodni. Zaatakowany przez trzy psy doznał licznych obrażeń na całym ciele, szczególnie górnych jego partii, w tym rąk, głowy i twarzy.
Po zdarzeniu policja informowała, że gdy doszło do ataku na 57-latka, psy nie były zamknięte na terenie posesji i do tej pory nie były agresywne. Lekarz weterynarii, po obserwacji zwierząt, stwierdził, iż psy nie stanowią zagrożenia. Nie miały też żadnych chorób zakaźnych jak wścieklizna i zostały zwrócone właścicielom.
Przeczytaj też: