Podsłuchiwanie telefonów Amerykanów zgodne z prawem
Administracja USA przedstawiła obszerne
prawne uzasadnienie kontrowersyjnej akcji podsłuchiwania telefonów
Amerykanów bez nakazu sądowego.
Prezydent George W. Bush zarządził tę akcję po atakach terrorystycznych na Nowy Jork z 11 września 2001.
W 42-stronicowej analizie decyzji o podsłuchach sporządzonej przez Ministerstwo Sprawiedliwości w Waszyngtonie stwierdza się, że prezydent miał do niej prawo jako wódz naczelny w czasie wojny z terroryzmem.
Autorzy analizy polemizowali z oceną wydaną 6 stycznia przez Biuro Badawcze Kongresu, które orzekło, że podsłuchy naruszyły prawo.
Bush tłumaczył monitorowanie zamiejscowych telefonów, a także e-maili, potrzebą przechwycenia ewentualnych kontaktów obywateli USA z Al-Kaidą.
Krytycy uważają, że prezydent naruszył ustawę z 1978 r. o kontroli pracy wywiadu, która wymaga, by inwigilację telefoniczną Amerykanów prowadzono za zgodą specjalnego sądu nadzorującego wywiad.
Niektórzy oskarżają go też o naruszenie 4 poprawki do konstytucji zabraniającej "nieuzasadnionych przeszukań".
Akcję podsłuchów prowadziła podlegająca Pentagonowi Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), co także spotkało się z krytyką, ponieważ inwigilacją obywateli w USA tradycyjnie zajmuje się FBI, czyli policja federalna, a nie wojsko.
W swej analizie Ministerstwo Sprawiedliwości orzekło, że program realizowany przez NSA miał autoryzację Kongresu, który bezpośrednio po ataku 9/11 upoważnił Busha do "wszelkich niezbędnych środków siłowych" przeciw sprawcom aktów terrorystycznych.
Raport ministerstwa powołuje się też na precedensy historyczne - podobne decyzje poprzednich prezydentów, m.in. Harry'ego Trumana, uzasadnione względami bezpieczeństwa narodowego.
Kontrowersyjne działania wywiadu na polecenie Busha będą tematem wstępnego na razie przesłuchania w Izbie Reprezentantów zorganizowanego przez Partię Demokratyczną. 6 lutego odbędą się oficjalne przesłuchania na ten temat w Komisji Wymiaru Sprawiedliwości Senatu.
Tomasz Zalewski