Podsłuch, wyglądający jak bomba, powodem alarmu na lotnisku
Niewielkie, oblepione plastycznym materiałem, urządzenie elektroniczne domowej konstrukcji, znalezione w bagażu młodego mężczyzny, było w piątek powodem alarmu pirotechnicznego w Międzynarodowym Porcie Lotniczym Katowice w Pyrzowicach. Choć mogło przypominać małą bombę, okazało się amatorskim podsłuchem - poinformował rzecznik śląskiego oddziału straży granicznej, major Grzegorz Klejnowski.
Sprawa trafiła do prokuratora, który przedstawił już 25-latkowi, w którego bagażu znaleziono urządzenie, zarzut popełnienia przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu. Zastosował też wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości dwóch tys. zł oraz zakaz wyjazdu z kraju.
Grzegorz Klejnowski powiedział, że nietypowy przedmiot oblepiony był materiałem plastycznym podobnym do plasteliny, ze środka wystawały przewody elektryczne zakończone mikrofonem, a zasilany był dziewięciowoltową baterią.
Podejrzane urządzenie zauważono w czasie kontroli bezpieczeństwa w bagażu podręcznym jednego z pasażerów odlatujących do Barcelony. Na pierwszy rzut oka mogło sprawiać wrażenie małej bomby domowej roboty. Natychmiast wyniesiono je ze strefy, gdzie przebywali pasażerowie, nie było zatem potrzeby ewakuacji terminalu - wyjaśnił Klejnowski.
Urządzeniem zajęli się antyterroryści ze śląskiej policji. Po przeprowadzeniu testów wykluczyli, by plastyczna masa mogła być materiałem wybuchowym. Pogranicznicy zatrzymali 25-latka, w którego torbie znaleźli podejrzany przedmiot.
Mężczyzna - z wykształcenia elektronik - początkowo dziwił się obecnością znalezionego przedmiotu w jego torbie. Nie potrafił też wyjaśnić, do czego może on służyć. Po pewnym czasie przypomniał sobie, że jest to skonstruowany przez jego ojca mikrofon kierunkowy, mogący służyć do podsłuchu. W bagażu miał znaleźć się przez przypadek.
Urządzenie zostało wysłane do specjalistycznej ekspertyzy, która ma m.in. wyjaśnić czy mogło mieć wpływ na funkcjonowanie urządzeń pokładowych samolotu.