"Podróżnik" przyznał się do zabicia kolejnej osoby. Konrad S. odsiaduje wyrok za inne zbrodnie

Konrad S., który obecnie odsiaduje wyrok więzienia za zabójstwo i usiłowanie zabójstwa, w 2015 roku przyznał się do popełnienia kolejnego przestępstwa - poinformował "Super Express". 38-letni mężczyzna napisał list do Komendy Stołecznej Policji, w którym wyjawił, że odpowiedzialny jest również za morderstwo z 2006 roku. - Chcę się przyznać, że poza tym na co mnie skazano, to ja zabiłem w maju 2006 roku na placu Zawiszy - powiedział.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images | Monika Gruszewicz
oprac. JHZ

17.07.2022 09:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Tego dnia Konrad S. pchnął kilkukrotnie nożem 26-letniego Grzegorza M. Do zdarzenia doszło na przystanku tramwajowym na Placu Zawiszy. S. stwierdził, że zabójstwo nie było z jego strony planowane.

Pomiędzy mężczyznami doszło do kłótni podczas jazdy tramwajem. Ta zaś przerodziła się w rękoczyny. Konrad S. wyszedł z tramwaju za 26-latkiem i zaatakował go. Grzegorz M. zmarł na miejscu a S. uciekł. 9 lat później tłumaczył, że rzucił się na 26-latka, ponieważ ten go zdenerwował.

"Podróżnik" po latach przyznał się do kolejnej zbrodni. "Zabiłem w 2006 roku"

W styczniu 2007 roku Konrad S. zabił 29-latka, wówczas swojego rówieśnika. Między nimi również wywiązała się dyskusja w autobusie. S. w pewnym momencie wyciągnął nóż i zadał cios 29-latkowi. Do zdarzenia doszło niedaleko pętli autobusowej przy ul. Górczewskiej. S. zadawał swojej ofierze kolejne ciosy. Zaatakowany przez niego mężczyzna zmarł na miejscu pomimo reanimacji. Wówczas napastnik został zatrzymany przez pasażerów pojazdu komunikacji miejskiej.

Cechą charakterystyczną działania Konrada S. było atakowanie swoich ofiar zawsze po opuszczeniu autobusu lub tramwaju, zazwyczaj po niewielkiej sprzeczce, która przeistaczała się w kłótnię. Warszawscy policjanci nazywali go "podróżnikiem". Był bardzo agresywny - zwykle wystarczyło, by ktoś zwrócił mu uwagę, niechcący szturchnął lub nawet zdenerwował swoim wyglądem.

- Z nudów podróżował po mieście autobusami i tramwajami. Nosił przy sobie nóż. Nie wiadomo, czy celowo szukał zaczepki lub "pretekstu" do ataku, czy też działał pod wpływem nagłej furii. Wiadomo natomiast, że jest poczytalny - taką wypowiedź sprzed lat oficera stołecznej policji cytuje "SE". Wiadomo bowiem, że w latach, gdy popełniał przestępstwa, Konrad S. pozostawał bezrobotny.

Źródło: Super Express

Przeczytaj także:

Komentarze (20)