Podróż Tuska przerwana; premier już w Warszawie
Premier Donald Tusk w piątek wieczorem odwiedził w szpitalu mężczyznę, który przed południem podpalił się przed kancelarią premiera. Szef rządu rozmawiał też z lekarzami na temat stanu zdrowia poszkodowanego.
23.09.2011 | aktual.: 23.09.2011 22:56
49-letni mężczyzna, który podpalił się w piątek przed południem przed kancelarią premiera został przewieziony do szpitala - Wojskowego Instytutu Medycznego - w stanie ciężkim, choć niezagrażającym życiu. Rzecznik tej placówki Piotr Dąbrowiecki poinformował, że mężczyzna ma poparzone 50 proc. powierzchni ciała. Są to oparzenia pierwszego i drugiego stopnia. Mężczyzna trafił na oddział intensywnej terapii, z powodu poparzeń dróg oddechowych został zaintubowany; lekarze utrzymywali go w stanie śpiączki farmakologicznej.
Tusk - który dowiedział się o tym incydencie, gdy przebywał w województwie zachodniopomorskim - zapowiedział, że chce sprawdzić okoliczności sprawy. - Na pewno jest jakiś powód tej desperacji - mówił premier.
Desperat miał przy sobie list do premiera. Drogą e-mailową rozesłał też listy m.in. do kilku redakcji. Według nieoficjalnych źródeł zbliżonych do sprawy wynika z nich, że miał bardzo poważne problemy finansowe, przegrał proces i groziła mu interwencja komornika.
Według nieoficjalnych informacji, mężczyzna już od jakiegoś czasu pisał do polityków, w tym premiera, o swojej sytuacji życiowej, m.in. o tym, że został wyrzucony z pracy w jednym z warszawskich urzędów skarbowych, bo powiadomił Ministerstwo Finansów o swoich podejrzeniach, że w urzędzie tym dopuszczono się przestępstw. Pisał też, że nie może znaleźć zatrudnienia w administracji państwowej, a jego rodzina - w tym troje małych dzieci - pozostaje bez środków do życia.