Podróbki na start - który Kaczyński jest prawdziwy?
Co wybory, partie zaskakują oryginalnymi kandydatami na swoich listach. Niektórzy z nich wyróżniają się nietuzinkowymi sposobami na kampanię - rapują, prezentują swoje wdzięki na plakatach, strzelają gafy, inni - nazwiskami, które brzmią identycznie, jak nazwiska znanych polityków. W tym roku Kaczyńskich, Pawlaków czy Ziobrów mamy do wyboru do koloru. Niektóre osoby są faktycznie spokrewnione ze znanymi politykami, zbieżność pozostałych nazwisk jest czysto przypadkowa. Aby zwiększyć szansę na dostanie się "klonów" do parlamentu umieszczają osoby o znanych nazwiskach na ostatnich miejscach list. Czy wyborcy dadzą się nabrać?
19.09.2011 | aktual.: 20.09.2011 15:12
"Podrobiony" Buzek, Polko, Ziobro i Oleksy
Do tej pory liderem w ilości wystawianych w wyborach "podróbek" była Polska Partia Pracy. W 2007 roku na swoich listach wystawili cały wachlarz "wielkich" nazwisk. W Poznaniu startował Buzek, ale nie Jerzy, były premier, tylko Klemens - rolnik. Na krakowskich listach pojawił się Stanisław Ziobro, kierowca. Skojarzenie ze startującym z nr 1 z list PiS - Zbigniewem Ziobro było więc oczywiste. Z kolei w Warszawie listę otwierał Waldemar Borowski, mechanik samochodowy, prawie jak... Marek Borowski.
Polska Partia pracy miała też swojego Oleksego, dwóch Kwaśniewskich i Olejniczaka. Jak wówczas przyznał lider PPP Bogusław Ziętek, cel był zamierzony - chodziło o pokazanie, że od kilkunastu lat w Polsce zmieniają się ugrupowania, ale rządzą te same osoby i nie udaje się przebić nikomu nowemu. Podobne chwyty stosowały inne ugrupowania. Pytany o opinię na temat tego zjawiska prawdziwy Marek Borowski, stwierdził żartobliwie: - Czuję się zaszczycony, bo nie podszywają się pod byle kogo.
Jednak nie wszyscy wyborcy i kandydaci, pod których się próbowano podszywać, mieli do sprawy takie podejście. Generał Roman Polko, który też miał swojego "klona" na liście PPP, oburzał się: - To żałosne, że partia wciąga na swoje listy ludzi znikąd, wciągając ich w swoją brudną grę.
Prof. Magdalena Środa, pytana w czasie poprzedniej kampanii parlamentarnej, czy technika, którą wykorzystała PPP przyniesie pożądany efekt, stwierdziła, że wyborcy musieliby być wyjątkowymi ignorantami, aby pomylić oryginalnych kandydatów z ich sobowtórami. Dodawała, że przed wyborami partie prześcigają się w nieetycznych zachowaniach. - Nie potępiam akcji PPP, bo sądzę, że partia, która chce zaistnieć, musi chwytać się różnych metod. W podobny sposób chciała się przebić Partia Kobiet, która chciała zaszokować, pokazując na swoich plakatach rozebrane panie - mówiła etyk.
"Nieważne, kto zostanie posłem - czy Giertych, czy ślusarz z Częstochowy"
Prof. Środa w rozmowie z Wirtualną Polską akcentowała, że oszustwa stały się bronią w ręku partii. - Kiedyś miałam naiwne przekonanie, że polityka to zajęcie dla ludzi kompetentnych, którzy wiedzą, czym jest troska o dobro wspólne. Niestety po doświadczeniach z poprzednich lat sądzę, że nie jest ważne, kto zostanie posłem - czy Giertych, czy ślusarz z Częstochowy. Może nawet ślusarz okaże się mniejszym szkodnikiem - zastanawia się Środa.
W tym roku na swoich listach Polska Partia Pracy wystawiła znacznie mniej znanych nazwisk, ale procederu nie zaniechała całkowicie. W Gliwicach zarejestrowała Grażynę Bożenę Kempę (zamiast Beaty Kempy) w Szczecinie - Hannę Krzywonos, pedagog (skojarzenie z Henryką Krzywonos, działaczką opozycyjną), a w Warszawie - Aleksandrę Komorowską (zupełnie przypadkowa zbieżność nazwisk z Pierwszą Damą Anną Komorowską). PPP ma w swoich szeregach także mechanika Dawida Marka Belkę (Płock), kucharkę Barbarę Belkę (Warszawa), oraz włókienniczkę Bogusławę Jadwigę Szczypińską (Piotrków Tryb.), która dzieli nazwisko z posłanką PiS - Jolantą Szczypińską.
PiS wystawił Natanka, Bartoszewskiego i Suchocką
Inne partie też mają na swoich listach osoby o znanych nazwiskach. PiS wystawił w Wałbrzychu niejakiego Wiesława Natanka, z zawodu kolejarza. Takie nazwisko nosi również kontrowersyjny duchowny z Grzechyni, który po swoich publicznych wystąpieniach wypowiedział biskupowi posłuszeństwo i został suspendowany przez kardynała Dziwisza.
Wabikiem na dolnośląskich listach PiS może być także Artur Polański, nauczyciel WOS (kojarzy się ze znanym reżyserem - Romanem Polańskim) czy zarejestrowany w Łodzi nauczyciel akademicki Tadeusz Bartoszewski (prawie jak profesor Władysław Bartoszewski) . PiS ma także swoją Hannę Suchocką (Chełm), która nosi takie samo imię i nazwisko jak była premier, tyle, że z zawodu jest nauczycielką. Druga Suchocka - tym razem Joanna - figuruje na liście Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Z zawodu jest inżynierem chemikiem, startuje z Gliwic.
Partie mają w swoich szeregach także kandydatów związanych nazwiskiem ze sztuką i sportem. Jest np. ekonomista Michał Kondrat (niemający nic wspólnego z aktorem Markiem Kondratem), Anna Kubica, prawniczka z Ruchu Palikota czy Iwona Izabela Małysz (ostatnie miejsce na liście PPP w Bielsku-Białej). Na liście PiS nie brakuje też nazwisk kojarzących się jednoznacznie z czołowymi politykami tej partii - jest np. dwóch Kaczyńskich: Filip, urzędnik samorządowy (ostatni na liście w małopolskim okręgu nr 12) i Leonard, rencista ("trzynastka" w Katowicach), czy dwóch Ziobrów - Jan, logistyk, startujący w Tarnowie oraz Kazimierz, teolog ("siódemka" na krośnieńskiej liście).
Jarosław Kaczyński-bis na liście PJN
Z kolei prawdziwym hitem list PJN ma być Jarosław Kaczyński, doradca ds. rolnictwa, "piątka" na liście w Białymstoku oraz figurująca na tej samej liście Hanna Kaczyńska, gospodyni domowa. Jednak nie tylko PJN ma kandydatkę o tym nazwisku. Marcelinę Kaczyńską, ekonomistkę na legnickiej liście, wystawił PSL; Barbarę, inżyniera z Katowic - SLD; Mirosławę Kaczyńską, ekonomistkę startująca z Gdyni - PiS.
Polska Jest Najważniejsza wystawiła też Marię Barbarę Labudę, rencistkę z Gdyni mogącą budzić skojarzenia z Barbarą Labudą, minister w kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego i trzech kandydatów o nazwisku Pawlak przywodzących na myśl lidera ludowców.
Prawdziwi sportowcy i artyści
W gąszczu znanych nazwisk są też prawdziwe gwiazdy. Na listach znajdziemy m.in. znanych sportowców: Jana Tomaszewskiego, legendarnego bramkarza Orłów Górskiego i komentatora sportowego (ostatnie miejsce na łódzkiej liście PiS); Andrzeja Niemczyka, byłego selekcjonera reprezentacji siatkarek (łódzka "piątka" SLD), snowboardzistkę Jagnę Marczułajtis-Walczak, kandydatkę PO w woj. małopolskim, Pawła Nastulę, dwukrotnego mistrza świata w judo (podwarszawski okręg PSL), byłego mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce Władysława Kozakiewicza (również PSL). Są też artyści: Katarzyna Łaniewska (PiS), znana m.in. z serialu "Plebania" (PiS) oraz Anna Chodakowska (PiS), która wystąpiła m.in. w telenoweli "W labiryncie", Sławomir Świerzyński (PSL), lider zespołu Bayer Full czy Alicja Węgorzewska (PSL), śpiewaczka operowa.
O tym jak można zadrwić z polityki, lansując "ludzi znikąd", pokazał Adam Czeczetkowicz lider komitetu Podlasie XXI Wieku, który przed wyborami na prezydenta Białegostoku wypromował bezrobotnego Krzysztofa Kononowicza. Komiczny kandydat w czapce uszatce i wzorzystym swetrze zrobił furorę w internecie przedstawiając swoje słynne hasła: "Nie będzie biurokractwa, nie będzie łachmaństwa, nie będzie niczego". Choć nie udało mu się przeskoczyć z wirtualnej rzeczywistości do polityki, w wyborach na prezydenta Białegostoku osiągnął prawie 2% głosów, "krzyżyk" przy jego nazwisku postawiło niemal 1700 osób.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska