Podpalacz wychodzi na wolność. Beata Kempa: "Obawiam się o życie"
Sąd zdecydował o wypuszczeniu na wolność mężczyzny, który podpalił biuro poselskie Beaty Kempy i zagroził życiu 15 osób, w tym 6 dzieci. - Zastanawiam się, co działo się w głowie sędziego - komentuje Kempa (PiS).
Sebastian K. odpowiedzialny za próbę podpalenia budynku w Sycowie (woj. dolnośląskie) decyzją sądu wychodzi na wolność.
- Chciałem tę partię (PiS) upokorzyć, chciałem upokorzyć Kempę. Chciałem doprowadzić do tego, by ta partia się rozpadła. (...) Podpalając to biuro poseł Kempy, chciałem w ten sposób wpłynąć na rząd, na parlament, na prezydenta - zeznał wcześniej mężczyzna. Teraz ma się leczyć psychiatrycznie, ale nie będzie dłużej przebywał w zakładzie karnym.
- Przyznam, że po tym, co stało się w Gdańsku, obawiam się o życie oraz zdrowie swoje, moich współpracowników z biura oraz ludzi, którzy mieszkają w tym budynku - powiedziała w TVP Info minister odpowiedzialna za sprawy dotyczące pomocy humanitarnej.
"Nie wiem, czy ten krótki czas spowodował ozdrowienie"
Kempa zdradziła, że "prokuratura prosiła o kolejne badania i nie chciała wypuszczenia mężczyzny na wolność, ale sąd odrzucił ten apel". - Szkoda, że nie wyciągnięto wniosku z tego, co się stało w Gdańsku - dodała minister. Nawiązała tym samym do sprawy zabójcy Pawła Adamowicza, który również wypuszczony na wolność z zaburzaniami psychicznymi doprowadził do tragedii.
Podczas rozmowy w studiu zacytowany został fragment zeznań Sebastiana K. Mężczyzna mówił tam: "Nie podobają mi się planowane zmiany w ordynacji wyborczej. Ja nie czytałem tej ustawy, ale opieram się na opiniach ekspertów, np. Borysa Budki (Platforma Obywatelska - red.), który krytykował te ustawy. Tak samo krytykowali te ustawy politycy PSL, Nowoczesnej i dziennikarze".
- Te zeznania wydają się spójne, groźne i jednoznaczne, wiec nie wiem, czy ten krótki czas spowodował ozdrowienie tego człowieka. Nie pozostaje nam nic innego, jak modlić się o bezpieczeństwo - podkreśliła Beata Kempa.
- Nie mam w zwyczaju komentować wyroków sądu, ale zastanawiam się, co się działo w głowie takiego sędziego. Chciałabym, żeby ten człowiek (napastnik – red.) wyzdrowiał i nic takiego się już nie wydarzyło, ale skoro mowa nienawiści pada na taki grunt, to widzimy, jaka seria nieszczęść może mieć potem miejsce - dodała.
O decyzji ws. zwolnienia napastnika do domu poinformował ostatnio rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Dopytywany przez media o zagrożenie związane z wypuszczeniem mężczyzny na wolność i podobieństwo tej sprawy z przypadkiem napastnika z Gdańska, ocenił:
"Nie możemy dzisiaj oceniać każdej osoby chorej przez pryzmat jednego zdarzenia w Gdańsku. Każdy musi być badany psychiatrycznie i indywidualnie są do niego stosowane odpowiednie środki zabezpieczające".
Źródło: TVP Info