Podatkowy raj utracony

Polityczny thriller u sąsiadów. Tajni agenci wykupują dane, grube ryby biznesu idą na dno, a żelazna kanclerz nie panuje nad emocjami. Niemiecki fiskus odkrył, że bogaci płacą podatki w raju.

Obraz
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

Srebrne limuzyny podjeżdżają pod willę dokładnie o siódmej rano. Senne przedmieścia Kolonii spowija jeszcze szary półmrok, gdy do domu Klausa Zumwinkla pukają smutni panowie w garniturach. Kilka godzin później wyprowadzają go z domu zakutego w kajdanki. Zumwinkel próbuje kryć głowę w połach płaszcza, kiedy fotografują go zaalarmowani reporterzy. Za aresztowanym smutni panowie wynoszą opasłe segregatory wypchane bankowymi kwitami. Dokładnie w tej samej chwili inne auta zatrzymują się pod główną siedzibą niemieckiej poczty. Stamtąd też trzeba wynieść tony dokumentów. Akcję zaplanowano tak, aby nikt z podkolońskiej willi nie miał czasu na telefon do Bonn. I aby na pewno nie udało się zniszczyć kompromitujących papierów.

Niemiecka prokuratura ramię w ramię z policją podatkową przygotowywała się do tej operacji od kilku tygodni. A dokładniej od chwili, gdy agenci niemieckiego tajnego wywiadu spotkali się z pewnym byłym pracownikiem banku maleńkiego księstwa Liechtenstein. Kim był – to już nieważne. I tak jest już kimś innym. Dostał nową tożsamość i pięć milionów euro.

Pan nie płaci, pani nie płaci

– Widziałaś nagłówki gazet? – pyta mnie Daniel Anwander, szef kancelarii doradztwa podatkowego w niemieckim mieście Kirchheim. – Wszyscy jesteśmy w szoku. Klienci przychodzą teraz do mnie i pytają, czy są bezpieczni.

Co takiego kupili niemieccy agenci od byłego urzędnika bankowego Liechtensteinu, że Niemcy drżą ze strachu? Płytkę DVD, na której wypalił on tajne dane o właścicielach kont. Konkretnie – o 750 niemieckich właścicielach kont. Wśród nich są biznesmeni i gwiazdy z najwyższej półki. Łączy ich jedno – przez lata unikali podatków. Szacuje się, że rocznie fiskus tracił około 30 milionów euro. Pieniądze zamiast do niemieckiego budżetu trafiały do podatkowego raju. – Powiem tylko, że opłacało się wydać pięć milionów na tę płytkę – skomentował rzecznik niemieckiego ministerstwa finansów. A w ubiegłą środę jego administracja pospieszyła z zapewnieniem, że oprócz feralnego DVD policja podatkowa zebrała twarde dowody na oszustwa. Papiery, kwity, zapisy rozmów. I że jest świetnie przygotowana do walki.

Nazwisko Klausa Zumwinkla było pierwszym, które w tej walce zostało ujawnione – i już ono wywołało szok. Jego właściciel to w końcu od 18 lat szef niemieckiej poczty i wieloletni szef niemieckiej telefonii. Bywalec bankietów i konferencji, na których zasiadał obok Angeli Merkel. Laureat prestiżowych nagród za wyciągnięcie państwowych molochów z długów i przekształcenie ich w kwitnące przedsiębiorstwa. Słowem: wzór cnót biznesu.

Ten wzór przez lata wyprowadził z niemieckiego budżetu ponad 10 milionów euro. Zamiast deklarować je fiskusowi, wpłacał na konto fundacji z pozoru niemającej nic wspólnego z niemiecką pocztą. Ulokowana była w Liechtensteinie, bo według tamtejszego prawa fundacje nie muszą być non profit (tak jest w prawie niemieckim). Mogą zarabiać do woli, a roczny podatek od dochodów wynosi zaledwie jedną dziesiątą procenta, ale nie mniej niż tysiąc franków szwajcarskich (620 euro). W porównaniu z podatkami niemieckimi to nic. – U nas podatki mogą pochłonąć nawet 30 procent zysków. Nic dziwnego, że klienci pytają mnie, jak obniżyć tę stawkę – mówi „Przekrojowi” Anwander. – Znam na to sposoby, ale nie uciekam się do załatwiania lokat w europejskich rajach podatkowych. To skomplikowane i ryzykowne. Ważniejsze jest bezpieczeństwo klientów. Ale wiem, że są doradcy, którzy od razu kierują klienta do Monako albo Luksemburga.

Przypadek niemieckiej poczty to zaledwie pierwszy kamyk lawiny. W poniedziałek po aresztowaniu Zumwink-la smutni panowie w garniturach zapukali również do prywatnych domów i przedsiębiorstw we Frankfurcie i w Monachium, w Ulm i Hamburgu. Prokuratura wszczęła aż 125 niezależnych śledztw, które mogą pogrążyć ponad tysiąc osób. A policja podatkowa policzyła, że obywatele figurujący w spisie na feralnym dysku DVD zalegają fiskusowi z opłatami od 300 milionów nawet do 4 miliardów euro.

Takiej skali dochodzenia nie spodziewał się nikt – podatkowe raje były w Niemczech do tej pory tabu. – To przekracza moją wyobraźnię – przyznała znana z żelaznych nerwów kanclerz Angela Merkel. Wtórował jej socjaldemokratyczny minister finansów Peer Steinbrück. – Szkody moralne tej afery są nie do naprawienia – denerwował się przed dziennikarzami.

I nie chodziło mu nawet o te 4 miliardy euro. Bardziej niż astronomiczne sumy boli coś innego – utrata reputacji porządnych, słownych, godnych zaufania niemieckich biznesmenów.

– To frustrujące – oświadczył „Przekrojowi” Ludwig Georg Braun, prezydent niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej. – Większość menedżerów martwi się teraz, że dobrę imię nas wszystkich ucierpiało przez praktyki małej grupy osób. Tym bardziej musimy teraz dawać przykład i odbudować wizerunek „odpowiedzialnego niemieckiego biznesmena” – dodaje. Gdy Niemcy w zeszły wtorek odetchnęły po pierwszym szoku, obudził się drugi aktor tego polityczno-finansowego dramatu – Liechtenstein. Żeby raj pozostał rajem

Księstwo wciśnięte między Niemcy, Austrię i Szwajcarię liczy zaledwie 35 tysięcy mieszkańców. Banków jest tam 15. A na zarejestrowanych w nich kontach bankowych klienci trzymają – uwaga – aż 146 bilionów dolarów (tak, to nie pomyłka!). Pieniądze nigdy by tam nie trafiły, gdyby nie zaufanie, że zarówno konta, jak i dane ich właścicieli są bezpieczne. Zachwianie tego zaufania to dla maleńkiego Liechtensteinu prawdziwe trzęsienie ziemi.

Pierwsza zaatakowała kanclerz Merkel. Gdy w całych Niemczech panowie z podatkowej policji przeszukiwali domy, biura i kancelarie, Angela Merkel zapowiedziała, że w środę spotka się w Berlinie z premierem Liechtensteinu. – Poproszę pana Haslera o to, aby zadbał o większą przejrzystość spraw finansowych księstwa. Stawką jest reputacja tego kraju w świecie finansowym – cedziła, a jej słowa przełożone z języka dyplomacji na język ludzki nie nadawałyby się do zacytowania. Nic dziwnego, że Liechtenstein poczuł się urażony do żywego. – Niemcy chyba zapomniały, jak zachowywać się w stosunku do zaprzyjaźnionego państwa. Może jesteśmy małym krajem i staramy się utrzymywać dobre relacje z sąsiadami, ale jesteśmy też krajem suwerennym – obraził się książę Alois. I zasugerował, aby pieniądze, za które agenci kupili dane wykradzione z jego banku, Niemcy przeznaczyły na naprawę własnego systemu podatkowego.

Książę Alois miał prawo się denerwować: największym udziałowcem banku LGT, z którego wyciekła lista 750 oszustów, jest jego własna rodzina. Choć niemieccy politycy starają się przerzucić odpowiedzialność na alpejskie księstwo, nie zmieni to faktu, że sami obywatele wolą płacić podatki w raju. Przez następne tygodnie kolejne nazwiska z listy 750 będą stopniowo ujawniane. Już tydzień po Zumwinklu padła kolejna szycha: doradca wysokiego szczebla regionalnego rządu Bawarii. Skoro więc nawet administracja i największe przedsiębiorstwa z dużymi udziałami skarbu państwa wynoszą się do Liechtensteinu, być może chory jest po prostu system podatkowy w Niemczech. A cały ten dreszczowiec u sąsiada to po prostu chorobowe dreszcze.

Joanna Woźniczko-Czeczott

Źródło artykułu: WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Samochód wjechał w galerię handlową. Wypadek na Mazowszu
Samochód wjechał w galerię handlową. Wypadek na Mazowszu
Ukraińcy szykują atak na Krym? "Lubią zaskakiwać"
Ukraińcy szykują atak na Krym? "Lubią zaskakiwać"
Nie przekona Putina? Polacy nie wierzą w Trumpa
Nie przekona Putina? Polacy nie wierzą w Trumpa
To miał być cudowny rejs. 72 osoby zarażone
To miał być cudowny rejs. 72 osoby zarażone
Edukacja zdrowotna. Sprawdzili, czy politycy poślą swoje dzieci
Edukacja zdrowotna. Sprawdzili, czy politycy poślą swoje dzieci
"Pytanie brzmi, po czyjej stronie stoisz". Tusk odpowiada Orbanowi
"Pytanie brzmi, po czyjej stronie stoisz". Tusk odpowiada Orbanowi
Zakpli z Trumpa przy Macronie. Sprawa "wojny Albanii z Azerbejdżanem"
Zakpli z Trumpa przy Macronie. Sprawa "wojny Albanii z Azerbejdżanem"
Dziadek i wnuczka zginęli na przejeździe kolejowym. Nowe informacje
Dziadek i wnuczka zginęli na przejeździe kolejowym. Nowe informacje
Zdarzenia pod synagogą w Manchesterze. Trzy osoby, w tym domniemany napastnik, nie żyją
Zdarzenia pod synagogą w Manchesterze. Trzy osoby, w tym domniemany napastnik, nie żyją
Tuskowi kończy się kadencja. Jesienią połączenie partii i wybory
Tuskowi kończy się kadencja. Jesienią połączenie partii i wybory
Rosja przechytrzyła Patrioty. Zmodyfikowali pociski
Rosja przechytrzyła Patrioty. Zmodyfikowali pociski
Tusk i Orban na szczycie w Kopenhadze. Zdumiewająca wymiana zdań
Tusk i Orban na szczycie w Kopenhadze. Zdumiewająca wymiana zdań