PolskaPocztą i faksem Polacy proszą o pomoc ws. Auschwitz

Pocztą i faksem Polacy proszą o pomoc ws. Auschwitz

Wniosek o pomoc prawną do Ministerstwa Sprawiedliwości Królestwa Szwecji w sprawie śledztwa dotyczącego kradzieży historycznego napisu "Arbeit macht frei" został przetłumaczony i wysłany pocztą oraz faksem - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska.

31.12.2009 | aktual.: 31.12.2009 12:12

Jak podkreśliła rzeczniczka, dzięki kontaktom nawiązanym w tej sprawie przez ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego ze stroną szwedzką i jego dużej pomocy, wniosek w wersji polskiej i szwedzkiej został przesłany faksem bezpośrednio do szwedzkiej minister sprawiedliwości.

- Pozwoli to na znaczne zaoszczędzenie czasu - podkreśliła prok. Bogusława Marcinkowska. Ponadto wniosek w wersji szwedzkiej został wysłany drogą pocztową.

Do dokumentu dołączone są wyciągi ze stosownych kodeksów: karnego i postępowania karnego oraz innych ustaw szczegółowych.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski powiedział w środę dziennikarzom, że zakres pomocy prawnej jest we wniosku szczegółowo doprecyzowany. Minister wyjaśnił, że szwedzki resort sprawiedliwości skieruje polski wniosek do właściwej jednostki organizacyjnej tamtejszej prokuratury.

W środę Kwiatkowski rozmawiał na temat wniosku ze swoją szwedzką odpowiedniczką Beatrice Ask. "W trakcie rozmowy ministrowie ustalili, że wniosek ten - ze względu na wagę sprawy i wbrew wcześniejszym planom - zostanie przekazany pomiędzy organami centralnymi, tj. pomiędzy Ministerstwem Sprawiedliwości RP i Ministerstwem Sprawiedliwości Królestwa Szwecji, a nie jak wcześniej planowano pomiędzy Prokuraturą Okręgową w Krakowie i stroną szwedzką" - czytamy w komunikacie MS.

Kwiatkowski uzyskał zapewnienie, że szwedzkie Ministerstwo Sprawiedliwości będzie na bieżąco informować polską stronę o podejmowanych przez tamtejsze organa ścigania działaniach i ich efektach. Zadeklarował także wszelką pomoc, jakiej w razie potrzeby może udzielić szwedzkim partnerom.

Wcześniej w TVP Info minister Kwiatkowski powiedział, że strona szwedzka prowadzi śledztwo "szersze niż tylko i wyłącznie odpowiedź na nasz wniosek o pomoc prawną, a związane z czynnościami, które mają doprowadzić do zatrzymania zleceniodawcy tej kradzieży".

Szwedzka specgrupa

Wieczorem w środę w Polsat News Kwiatkowski poinformował, że Beatrice Ask zapowiedziała utworzenie w tamtejszym ministerstwie specjalnego zespołu, który "będzie na bieżąco monitorował postęp w śledztwie prowadzonym na terenie Szwecji". Dodał, że on powoła odpowiednik takiego zespołu w MS w Polsce.

Prokuratura odmawia wszelkich informacji na temat treści wniosku, zasłaniając się tajemnicą śledztwa. Jak dowiedziała się PAP ze źródła zbliżonego do śledztwa, jest to podyktowane zarówno taktyką śledztwa, jak i ustaleniami ze stroną szwedzką o niepodawaniu szczegółów.

Kradzież napisu

Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad obozowej bramy w Auschwitz-Birkenau została skradziona w piątek 18 grudnia nad ranem. Napis odnaleziono późnym wieczorem w niedzielę 20 grudnia we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli go na trzy części. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji.

Media podawały, powołując się na informacje szwedzkiej gazety "Aftonbladet", że według szwedzkich służb za zleceniem kradzieży stoi grupa tamtejszych neonazistów. Za pieniądze ze sprzedaży tablicy mieli przygotowywać atak terrorystyczny.

Czterem podejrzanym w sprawie kradzieży Prokuratura Okręgowa w Krakowie postawiła zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży napisu "Arbeit macht frei" oraz uszkodzenia tego napisu, będącego zabytkiem i dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury. Podobny zarzut - udziału w grupie przestępczej oraz nakłaniania do kradzieży i zniszczenia napisu - usłyszał piąty podejrzany. Cała piątka trafiła do aresztu na trzy miesiące.

Według prokuratury kradzieży dokonano na polecenie osoby z zagranicy, a teren b. obozu zagłady nie był należycie chroniony. Wnioski te potwierdziła wizja lokalna, przeprowadzona tydzień temu na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau z udziałem trzech podejrzanych, którzy przyznali się do zarzucanych im czynów.

Czterej mężczyźni dostali się na teren obozu bez trudu i niezauważeni. Przyjechali ok. godz. 18, po raz pierwszy usiłowali dokonać kradzieży ok. godz. 20.30 - 21. Nie dysponowali nawet podstawowym sprzętem, np. drabiną, aby móc wspiąć się i odkręcić tablicę. Poszli po narzędzia do sklepu, potem wrócili, wspięli się po siatce i dokonali kradzieży. Z jednej strony urwali tablicę i zgubili literę "i". Było to ok. godz. 24-1 w nocy. Teoretycznie brak napisu powinna zauważyć ochrona, dokonując obchodu terenu. Kradzież zauważono dopiero po godz. 5 rano. Jak przyznała prokuratura, "materiał procesowy i wiedza operacyjna pozwala na przyjęcie, że głównym zleceniodawcą była osoba zamieszkała poza granicami naszego kraju i nieposiadająca polskiego obywatelstwa". Nie dementowała informacji medialnych, że chodzi o osobę ze Szwecji.

Z materiałów śledztwa wynika, że czterej sprawcy kradzieży mieli otrzymać 20 tys. zł do podziału i że nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia kradzieży. Dopiero "szum medialny" uświadomił im, jaki wydźwięk ma ich czyn.

Według informacji uzyskanych ze źródła zbliżonego do śledztwa, sprawcy i polski organizator kradzieży mieli otrzymać ok. 120-125 tys. koron szwedzkich, a do Oświęcimia przyjechali samochodem dostarczonym z zagranicy. Niedokładna kwota wynagrodzenia w koronach szwedzkich wynika z tego, że miała być przeliczana z innej waluty.

Z pojawiających się w toku śledztwa informacji wynika też, że wcześniej zleceniodawca kradzieży pojawił się w Auschwitz-Birkenau z co najmniej jednym podejrzanym na swoistym rekonesansie. W dalszym ciągu prokuratura ustala, czy zleceniodawca z zagranicy działał sam, czy na polecenie innej osoby. Doniesienia szwedzkiej prasy mówią o związkach kradzieży z grupą nazistów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)