Pociski uderzyły we Lwów. "Mieszkańcy nadal pod gruzami"

To był największy od początku wojny atak na Lwów. - Do tej pory mieszkańcy miasta czuli się bezpiecznie. Obawiam się, że po tym ataku ludzie będą się bardziej ukrywać - mówi WP ks. Grzegorz Draus z parafii św. Jana Pawła II w Sokolnikach pod Lwowem. Celem była jednostka wojskowa?

Rosyjska rakieta uderzyła w nocy w blok mieszkalny we Lwowie
Rosyjska rakieta uderzyła w nocy w blok mieszkalny we Lwowie
Źródło zdjęć: © PAP | MYKOLA TYS
Sylwester Ruszkiewicz

W wyniku nocnego ataku na blok mieszkalny we Lwowie, czyli zaledwie 70 km od polskiej granicy, zginęło pięć osób, a co najmniej 37 zostało rannych. Zniszczonych lub uszkodzonych jest kilkadziesiąt mieszkań i samochodów. - Poszkodowanych może być więcej, część mieszkańców ostrzelanego budynku nadal znajduje się pod gruzami - poinformował mer Lwowa Andrij Sadowy. Jak podkreślił, "to największy atak na infrastrukturę cywilną we Lwowie od początku wojny".

"Wróg otrzyma odpowiedź"

- Miasto zostało zaatakowane Kalibrami. Oczywiście, zadziałała obrona powietrzna, ale niestety liczba tych systemów jest niewystarczająca, dlatego giną ludzie - mówił Sadowy cytowany przez PAP. Jak dodał, 35 budynków zostało uszkodzonych. Są to m.in. szkoły i akademiki Politechniki Lwowskiej.

Głos zabrał również prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który zapowiedział odwet na Rosjanach.

- Skutki nocnego uderzenia rosyjskich terrorystów. Niestety, są ranni i zabici. Wyrazy współczucia bliskim. Z pewnością wróg otrzyma odpowiedź. Odczuwalną - napisał na Facebooku Zełenski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Do tej pory, kiedy pojawiały się alarmy lotnicze, mieszkańcy Lwowa rzadko na nie reagowali i schodzili do schronów. One były dosyć częste, ale zazwyczaj ataki rakietowe były unieszkodliwiane. Życie tutaj toczy się normalnie. Można powiedzieć, że miasto było bezpieczne. Może jedynie na początku wojny była panika, dużo osób wyjechało - mówi Wirtualnej Polsce ks. Grzegorz Draus, proboszcz parafii św. Jana Pawła II w Sokolnikach pod Lwowem.

W jego ocenie, po ataku mieszkańcy Lwowa mogą zachowywać się inaczej. - Obawiam się, że ludzie będą bardziej się ukrywać i będą bardziej rozbici – podkreśla.

Obok budynku mieszkalnego, w który uderzyły rosyjskie pociski znajduje się Akademia Wojsk Lądowych im. Sahajdacznego. To ona prawdopodobnie była celem uderzenia

- Nie mamy informacji, co było celem ataku Rosjan. Możliwe, że chcieli uderzyć właśnie w wojskowy obiekt, ale też mogli celować w budynek mieszkalny, żeby wywołać poruszenie i dezorientację - uważa ks. Grzegorz Draus.

"Blok mieszkalny nie musiał być celem"

Według Sił Powietrznych Ukrainy zniszczono siedem z dziesięciu pocisków manewrujących Kalibr, którymi Rosjanie ostrzelali Lwów. "Około godziny 1 w nocy wróg rozpoczął uderzenie z Morza Czarnego. Z okrętów nawodnych i podwodnych wystrzelono pociski manewrujące Kalibr" - informowała ukraińska armia. Pociski rakietowe miały najpierw zostać skierowane na północ Ukrainy, a następnie nagle zmieniły kurs na zachód kraju. Trzy Kalibry spowodowały straty wśród ludzi i zniszczenia infrastruktury cywilnej.

Zdaniem płk rez. Piotra Lewandowskiego Rosjanie już wcześniej używali do podobnych ataków Iskanderów w wersji K, które wykonują uniki.

- Jeśli teraz użyli pocisków manewrujących Kalibr, to niewykluczone, że uderzenie w blok mieszkalny, nie było ich celem. To cenne pociski, które mają za zadanie niszczyć obiekty wojskowe czy infrastrukturę krytyczną w Ukrainie. Niestety, jeśli przy okazji trafili w bloki mieszkalne, to osiągają przy tym inny cel: wywołują permanentny strach wśród mieszkańców i obniżają morale ukraińskiej armii - mówi WP Lewandowski, weteran misji wojskowych w Iraku i Afganistanie.

W ocenie wojskowego, niewykluczone, że Ukraina mogła przenieść z Lwowa część systemów obrony przeciwrakietowej w rejon działań ofensywnych.

"Rosjanie mogli znaleźć lukę"

- A Rosjanie mogli znaleźć lukę, wskutek której Kalibry uderzyły w budynki. Mają swoje rozpoznanie radioelektroniczne. Uznali, że skoro nowe systemy obrony przeciwrakietowej pojawiły się na froncie, sprawdzą skuteczność działania systemu we Lwowie. I przeprowadzili atak terrorystyczny. W ten sposób chcą cały czas pokazywać, że nie ma bezpiecznego miasta w Ukrainie. A przy okazji odciągnąć uwagę od niepowodzeń na froncie. Co prawda postępy kontrofensywy ukraińskiej armii są wolniejsze niż zakładano, ale jednak się sumują - podkreśla płk rez. Piotr Lewandowski.

A ks. Grzegorz Draus dodaje, że Rosjanie celowo chcą, by Ukraińcy, w tym ukraińskie dzieci, żyły przez takie ataki w traumie. - Robimy wszystko, by tak nie było. Chcemy, by życie ukraińskich dzieci wyglądało normalnie. Ośrodek naszej parafii zorganizował teraz obozy dla nich, na Zakarpaciu. Dzisiaj rodzice ze Lwowa napisali do swoich pociech: "dobrze, że tu jesteście" - mówi duchowny.

 Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna ukraińsko-rosyjskawojna w Ukrainiekalibr
Wybrane dla Ciebie